Artykuły

Trójkąt nietypowy

W "Dawnych czasach'' nic się nie dzieje. Przez półtorej godziny troje ludzi rozmawia, wydobywając z przeszłości bardzo banalne wspomnienia - tylko tyle. Małżeństwo; Kate i Deeley, i ta trzecia: Anna. Trójkąt o tyle nietypo­wy, że tu dwie kobiety mają się ku sobie i że stosunek ich istniał w dalekiej przeszłości, przed dwudziestu laty. Właś­nie spod gruzów i skamielin tej przeszłości odgrzebuje się teraz stare przeżycia. I okazu­je się, że zaważyły one nad losem i charakterem Kate i ważą dalej na jej dniu dzi­siejszym. Że można żyć z so­bą w bardzo szczęśliwym sta­dle przez długie lata i nie­wiele naprawdę wiedzieć o sobie. Że na końcu; kiedy kar­ty zostały odkryte wszystko wraca do normy: Kate dalej będzie kochającą żoną, zamk­niętą w sobie i odgrodzoną niewidzialnym murem od oto­czenia, a Deeley pogodzi się z gorzką świadomością, że to nie on odegrał główną rolę w życiu Kate.

Jak widać zawartość my­ślowa sztuki Harolda Pintera jest wątła i nie może impono­wać. Dotyczy spraw psycho­logii wielokrotnie penetrowa­nych przez literaturę i teatr - i to w sposób dociekliwy. Pinter penetruje je raz jesz­cze i choć czyni to na wąskim i ograniczonym polu dokonu­je w zręczności pisarskiej istnej żonglerki. Ta sztuka, w której nic się nie dzieje, utrzymuje widownię przez cały czas w napiętej ciszy. Działa nastrojem, który wciąga i fa­scynuje. Kunszt autora jest niebywały. Dialog mistrzow­ski : prosty i naturalny, niezwykle oszczędny, złożony z urywanych zdań i potocznych kolokwializmów, operuje zu­pełnymi banałami - a jednak wszystko w nim jest, wszyst­kiego dowiadujemy się z nie­go o występujących postaciach, ich losach i nawet o ich wyglądzie zewnętrznym. Didaskalia są tu niepotrzebne. A obok dialogu sugestywną wymowę mają rozliczne pauzy i milczenia, które odgrywają równie ważną rolę jak słowo.

ERWIN AXER czuje się w tego rodzaju sztukach najlepiej. Umie wydobyć wszystkie niedomówie­nia, podteksty, nastroje - zapuścić sondę w psychikę ludzką. Zwłaszcza jeżeli ma do dyspozy­cji tak wytrawnych aktorów. ZOFIA MROZOWSKA gra Kate cudownie samym spojrzeniem, emanującym nawet spod przymk­niętych powiek i ledwo widocz­nym uśmiechem rysującym się w kąciku ust - nieobecnym zamy­śleniu i oddaleniu od rzeczywi­stości. HALINA MIKOŁAJSKA ja­ko Anna na zasadzie kontrastu jest ostrzejsza w środkach wyra­zu, reprezentuje męską stronę w tym związku, potrafi zasugerować wewnętrzny niepokój tej postaci i różnorodność jej przeżyć. Dee­ley to jedna z najlepszych ról CZESŁAWA WOŁŁEJKI - bezpośredni i duchowo nieskompliko­wany, bardzo naturalny, doskonale reagujący na swe partnerki. Wszystko to odbywa się w odpo­wiednio realistycznym wnętrzu willi na wsi, gustownie sporzą­dzonym przez EWĘ STAROWIEY­SKĄ.

Tak się złożyło, że widzia­łem "Dawne czasy" na ich londyńskiej prapremierze w czerwcu ubiegłego roku - przedstawienie znakomite, o którym zresztą pisałem przy innej okazji. Nie sądzę jednak by przedstawienie w Teatrze Współczesnym wiele ustępo­wało tamtemu. Zwłaszcza, że i przekład Bolesława Taborskiego z dużą subtelnością od­daje trudności, jakie nastrę­cza oryginał. Miałbym tylko dwie pretensje do reżysera. Pierwsza, to zbyt manifestacyjne pokazywanie stosunku uczuciowego dwojga kobiet od samego początku, od pierw­szego ich zetknięcia się na scenie, przecież te uczucia pulsowały z pełnią nasilenia we wspomnieniach odległej młodości, a w teraźniejszości starzejących się pań pozostały po uczuciach tych tylko echa i ślady. Druga pretensja zna­cznie mniej ważna: nawraca­jąc myślą do "dawnych cza­sów" Deeley i Anna przypo­minają sobie różne przeboje przedwojenne jako wówczas modne melodie, tymczasem wszystko przemawia za tym, że "dawne czasy" w sztuce to pierwsze lata pięćdziesiąte - takie pomieszanie zmienia wi­dzowi perspektywę czasową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji