Artykuły

Cyrulik na Miodowej

KABARET. Jaskinia towarzyska międzywojennego dwudziestolecia, pieprzna przyprawa życia i przeprawa z rzeczywistością. Giełda autorów, scena gwiazd. Qui pro Quo. Ali Baba, Banda, Cyrulik Warszawski, Sfinks, Czarny Kot, - Kto to dziś pamięta: "Podowcipkować by troszeczkę, podokazywać by ciut-ciut".

Tę maksymę międzywojennego kabaretu przypomina po latach młodzież aktorska, wylatująca w świat sceny z zacisznego studenckiego matecznika. Przypomina wybornie, dając na szkolnej scenie zgrabne przedstawienie wodewilu, sygnowanego nazwiskami największych sław. Olimp dowcipu, fantazji, pomysłowości.

Tuwim, ten z "Pokoiku na Hożej", "Miłość Ci wszystko wybaczy", "Co nam zostało z tych lat", Hemar, ten co pisał "Czy pani Marta jest grzechu warta" i "Santa Madonna poratuj". "Alfa Omegę" napisali w tandemie. Tuwim był wtedy kierownikiem literackim "Cyrulika", Hemar muzycznym i naturalnie tam Jarossy reżyserował wodewil w 1936 r. w dekoracjach Daszewskiego, z Dymszą w roli tytułowej, z Górską, ze Zniczem, z Olszą. Upłynęły lata zanim o tym sobie ktoś przypomniał, zdekompletowany egzemplarz tekstu znaleziono w archiwum Tuwima, wydrukowano w "Dialogu" (1978) a zagrano właśnie teraz.

Mała salka Szkoły Teatralnej, tak ciasna jak przedpokój, tym razem jest jak znalazł. Tłoczno, rodzinnie, dyskretna muzyka, dymek z papierosa. Widz będzie poinformowany o wszystkim, co się zdarzy w tym szalonym wodewilu. Najpierw w biurze PUOLP-u (Państwowego Urzędu Obserwacji Lotu Ptaków), potem w wielkim świecie. Właśnie taką drogę przemierza młody Alf Omega, królewicz z pucybuta, gwiazda z urzędnika, wczoraj nikt, a dziś uwielbiany przez tłumy śpiewak i wpływowa osobistość. Kiepura jak żywy. Tuwim i Hemar już wcześniej podszczypywali sławnego tenora (Tuwim pisywał: "Kiepura - czterdzieści i cztery"), a tu pokazali karierę idola w krzywym zwierciadle. Zakpili po drodze z wielu sytuacji i osób, co dziś nie zawsze jest czytelne, ale dalej śmieszne.

Przecież nie o śmiech tutaj chodzi, tylko o zdrowy rozsądek. Ciąg zabawnych, satyrycznych scenek, skomponowanych luźno, zmierza do finału. A nie jest on śmieszny. Bufon, fanfaron, stawny tenor zapragnął władzy...

Tę gorzką kpinę najmłodsi aktorzy prowadzą z lekkością i wdziękiem. W świetnym tempie, z pożądanym satyrycznym zacięciem, śpiewająco - bo muzyki sporo (jest i wielki przebój "Mieć głos"). W zgranym ansamblu daje się zauważyć kilka ról zagranych wyśmienicie! Blum Jarosława Gajewskiego, Rewski Jerzego Rlesyka, tytułowy Alf Krzysztofa Stelmaszyka, Kiecka Marii Ciunelis - nie sposób wspomnieć o wszystkich.

Dobrze im ten dyplom wróży na dalszą teatralną drogę. Czy dobrze wywróży także szkolnej scenie, której losy ważą się od lat? Ostatnio słychać, że mogłaby być lokatorem w dawnym STS, którego remont podobno zmierza ku końcowi. Młody, szkolny teatr, dostępny szerokiej widowni, byłby na pewno ożywczą nowością w podupadającym warszawskim teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji