Artykuły

Co nam się podobało?

W Warszawie

Podobał się nam chór z komedii Arystofanesa "Żaby" (Teatr Rozmaitości, reż. G. Pamipilione, przysposobione przez A. Jarockiego) [ wł. Jareckiego - przyp. red.]. Chór wyglądał jak rosyjskie zabawki, typu "baba w babie", zamaszyście furkał spódnicami, a jego śpiewki bardziej przypominały swojskie weselisko, niż komentujący, rozważny chór greckiego dramatu. Było to tak bez sensu, że stało się okropnie zabawne. Szczególnie, że sprawa polega na czysto wizualnym, powierzchownym komizmie. Cokolwiek byśmy nie wiedzieli o strojach greckich, o "posągowych fałdach" itd., to jednak chłop zaplątany w babską spódnicę śmieszny jest i basta. Szczególnie chłop "na schwał", a właśnie tacy, z Jerzym Duszyńskim na czele, zapiewali w owym chórze.

"Żaby" to historia wędrówki Dionizosa do Hadesu po odbiór poety i dramaturga Eurypidesa. Oprócz wyżej wymienionego rezyduje w piekle jeszcze jeden literat - Ajschylos. Główne spięcie dramatyczne stanowi "mecz" między dwoma dramaturgami, z których jeden pokazywać chciał życie a drugi pozytywne wyobrażenie o nim. Jeden powiada: "Nie ja wymyśliłem Fedrę. Zło istniało", drugi wychowuje ludzi "sążnistych, zamaszystych". Jak?

Ajschylos: Dałem dobre przykłady.

Dionizos: W życiu?

Ajschylos: Nie, w teatrze. A co robił wtedy Eurypides?

Eurypides: (wskazując na widzów) Ich nauczyłem mówić

Ajschylos: Całkiem niepotrzebnie.

Eurypides: Widzieć, czuć, myśleć, kłamać, nienawidzieć, kochać, niczemu nie dowierzać - być i niekochanym!

Ajschylos: To wszystko po co?

Eurypides: Otwarłem na oścież drzwi domów, w których ludzie żyją i

pracują.

Każdy widz to rozumie, może to

ocenić,

byle trochę pomyślał/

Ajschylos: Znowu pytam: po co?

Eurypides: Nie ogłuszałem mózgów

publiczności

wojami zakutymi w miedziane

pancerze,

i łatwo moją szkołę od jego

odróżnisz:

kogo ja wychowałem, kogo on

wychował...

Moi chodzą bez orkiestry,

Dionizos: Ale w którą stronę?

Eurypides: Myśleć uczyłem nieraz, dając im sąd tak jasny,

że każdy kto chce teraz

może mieć pogląd własny (...)

Dionizos: Możliwe, lecz co z tego?

Szkodliwe to napoły.

Wynikło co dobrego z myślenia twojej szkoły?

A po cóż myśli nędznej pchle,

co mieszka mi na głowie?

Czy to dobrze, czy raczej źle?

niech mi kto mądry powie. (...)

Chór: Pohulaliśmy wesoło, podpili

teraz byśmy sobie z kogoś pokpili.

Oj, pokpilibyśmy albo podrwili,

gdybyśmy się na odwagę zdobyli.

Oj, roznieślibyśmy w pyskach na

strzępy -

gdyby wolno było parę dać z gęby.

Oj, zagralibyśmy palcem na nosie,

gdyby nam zaryzykować chciało się,

Suchej na was nie zostałoby nitki,

lecz nam teraz już nie w głowie te

zbytki.

I wolnego już nie mamy wyboru,

bo zginęło nam poczucie humoru.

W Puławach

Podoba nam się w ogóle to, co robi Puławskie Studio Teatralne. Jest to teatr emocji, teatr zmiennych nastrojów, teatr aktorskiego kunsztu. To przedstawienie, które widzieliśmy nazywa się "Teatr cudów" (wersja druga) ale mogłoby się nazywać jakkolwiek, bo teatralność tradycyjna jest tu tylko szkieletem, oparciem dla scenicznych działań, dla aktora.

Jest to również pewien chwyt psychologiczny. Pośrodku sali stoi coś, co imituje scenę teatru. Jest kurtyna, aktorzy. W przeciwnym końcu sali, zmieszani z widzami, aktorzy i kukły, grają widzów. Kontakt jest bardziej bezpośredni niż w jakimkolwiek innym teatrze. Czy to ułatwia odbiór? Nie, odbiór raczej utrudnia. Ale czy widz, w tym konkretnym przypadku, znaczy odbiorca? Nie sądzę Współtwórca? Nie przesadzajmy. Jego rola może jest określona teoretycznie, ale w praktyce jeszcze się nie wyklarowała.

Tego rodzaju teatr służy u nas ciągle bardzo specyficznemu widzowi. Magii tego teatru trzeba się poddać. Trzeba chcieć, umieć, albo nie zdawać sobie z tego sprawy. Dlatego widownia jeszcze długo będzie się składała z dwu, biegunowo różnych widowni. Na naszym przedstawieniu było bardzo dużo młodzieży, chyba szkolnej, świetnie, żywo reagującej.

Inżynierów i robotników z Puławskich Zakładów ten teatr nie obchodzi, to fakt. Szkoda, że jest on w tym mieście teatrem jedynym. Gdyby tam wystawiać operetkę, musical, z bogatym wystrojem, co oczy rwie, a obok przyhołubić takie studio, to byłoby to. Prawo wyboru, nawet jego pozory, dają ludziom wiele zadowolenia. I wtedy często wybierają to, czego nigdy by nie przyjęli, gdyby to była jedyna możliwość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji