Artykuły

Na małym ekranie

Z zaciekawieniem obejrzeliśmy w ubiegłym tygodniu telewizyjnym program red. Bogdana Czarnockiego, zatytułowany "Laureaci". Audycja została zrealizowana w ulubionej telewizyjnej manierze (rozmowa - dokrętka filmowa - rozmowa), ale tym razem istota poruszanych spraw i problemów, pozwoliła skutecznie nie dostrzec formalnej sztampy, na ogół sprawnie wyreżyserowanej.

Przed kamerami wystąpili: przewodniczący Prez. MRN w Barlinku - Tadeusz Michalczyk, nadto pełniący funkcję przewodniczącego Oddziału Myśliborskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego; Jerzy Brzozowski, szczeciński artysta-plastyk, laureat nagrody Prezydium WRN, oraz sekretarz Szczecińskiego Towarzystwa Kulturalnego, Karol Czejarek.

Program dotyczył ruchu regionalnego, a w szczególności działania Myśliborskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, które jest również laureatem nagrody WRN. "Ojciec miasta" Barlinka, T. Michałczyk omówił krótko działalność oddziału, poświęcając więcej uwagi organizacji amatorskiego ruchu artystycznego i podnoszącej się aktywności społecznej mieszkańców Barlinka, co uwidacznia się w dbałości o wygląd miasta i licznie podejmowanych czynach społecznych. Wspomniał też o plenerze, zorganizowanym w Barlinku, pod auspicjami Towarzystwa Regionalnego i STK. Temat ten rozwinął Jerzy Brzozowski, prezentując kilka prac powstałych na plenerze i podkreślając wagę, jaką stanowią dla twórców kontakty z terenem.

Na zakończenie programu wystąpił K. Czejarek, poświęcając swą wypowiedź działaczom i działaniu MTSK, które jako pierwsze w województwie dokonało bilansu stanu posiadania i rejestracji najpilniejszych potrzeb w zakresie upowszechniania kultury, tworząc alternatywny plan rozwoju tejże na Ziemi Myśliborskiej.

Odbył się też w ubiegłym tygodniu doroczny występ telewizyjny Państwowych Teatrów Dramatycznych w Szczecinie, które w ramach ogólnopolskiego festiwalu teatralnego wystąpiły w piątkowy wieczór z "Otellem" Williama Szekspira. Znany to już spektakl i nawet głośny po festiwalu toruńskim, gdzie nagrodzono i reżysera (Jan Maciejowski), i scenografa (Zofia Wierchowicz) i Włodzimierza Bednarskiego za rolę Jagona. Sukces ten więc powtórzono raz jeszcze przed największym w Polsce audytorium, by go już na dobre utrwalić w zbiorowej świadomości Polaków, mimo iż telewizyjna realizacja przedstawienia o tak szerokim zakroju scenicznym nie należała do rzędu zadań najłatwiejszych. Ale też w dorobku szczecińskiego sezonu teatralnego 1966/67 był to chyba spektakl jedyny do pokazania widzom całego kraju.

Był to jednak spektakl wyjątkowo ambitny, zmierzający do odświeżenia niedobrej tradycji teatralnej tej szekspirowskiej tragedii, która najwcześniej trafiła na deski starego, konwencjonalnego teatru i tam przemieniła się stopniowo w dekoracyjne, pełne przepychu widowisko z trzema najwyżej popisowymi rolami dla starzejących się już wirtuozów. Odnosi się to przede wszystkim do tytułowego Otella - w wieku XIX jednej z ostatnich już wielkich ról w karierze głośnych amantów. Tradycja ta zaważyła również na szekspirologii; "Otello" był przedmiotem sporów raczej akademickich, współcześni inscenizatorzy omijali ten dramat; w głośnej książce Kotta "Szkice o Szekspirze", tłumaczonej już chyba na wszystkie cywilizowane języki, inspirującej wiele sławnych przedstawień, "Otello" jest wspominany tylko marginesowo.

Maciejowski podjął próbę przywrócenia tej tragedii teatrowi współczesnemu i współczesnej wrażliwości. Skomplikował ją - na plan pierwszy wysunął Jagona z jego dramatem przystosowania, każąc parze kochanków rozegrać klasyczny konflikt miłosny z wszystkimi jego antynomiami, jakie są z nim immanentnie związane, niezależnie od epoki, w której rzecz się rozgrywa. Stąd cała pojemność myśli spektaklu; łatwość, z jaką widz wpisuje w przedstawienie swoje własne doświadczenie życiowe.

Nie dało się przenieść do studia całej konstrukcji scenicznej, która była nawiązaniem do konstrukcji sceny elżbietańskiej. Spektakl transmitowano z teatru. Dlatego słabiej wypadła w nim scenografia - raczej szara i wycinkowa jedynie na ekranie telewizora. Ujawniły się też znane już słabości teatru szczecińskiego - tylko pierwszy plan aktorski reprezentował wysoką klasę artystyczną, reszta istniała tylko formalnie. Kamera telewizyjna stawia aktorowi wyjątkowo wysokie wymagania; sprostali im tylko Andrzej Kopiczyński i Włodzimierz Bednarski; już nawet Krystyna Bigelmajer (Desdemona) była zbyt mało wyrazista.

Sprawna i pomysłowa realizacja telewizyjna Juliusza Burskiego potwierdziła raz jeszcze, że mimo wszystko stać nas na teatr TV; wydobyła ona z przedstawienia wszystko niemal, co można było kamerą z tego przedstawienia wydobyć; kilka drobnych (nawet dosyć zabawnych) usterek technicznych wynikało zapewne z nowych dla całej ekipy warunków transmisyjnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji