Artykuły

Najpierw znałem ją tylko z głosu

Sława "Młodej Lekarki" przyćmiła nieco inne osiągnięcia Ewy Szumańskiej - wspomnienia akowskie, książki podróżnicze czy wreszcie perełki felietonowe w "Tygodniku Powszechnym". Ale to rzecz zwyczajna w świecie oplecionym siecią mass mediów - Jacek Federowicz wspomina EWĘ SZUMAŃSKĄ.

Do radiowego magazynu "60 minut na godzinę" przysyłała swój skecz-serial "Z pamiętnika młodej lekarki". W tekście i głosie głównej bohaterki udawało jej się zmieścić wszystko, co najgorsze w pojęciu "dziecię Peerelu". Niedouczona, ale pewna siebie przedstawicielka "nowej inteligencji". Ważna pani doktór. Przekonana o swej wielkiej misji na dalekiej rubieży, ale za rzecz normalną uznająca kopertę pozostawioną przez "pacjęta" na parapecie. Wyrażająca się - w swym pojęciu - wykwintnie, ale dotkliwie kalecząca język w co drugim zdaniu i ze szczególnym upodobaniem gwałcąca podstawowe reguły gramatyczne. A przy tym przez cały czas usiłująca dostosować się do stylu "Trybuny Ludu". Tak odbierałem przesłanie satyryczne "Młodej Lekarki" i była mi ta postać tak bliska, tak idealnie realizująca to, co było i moją ambicją autorską, że nawet w pewnym momencie usiłowałem ożenić mojego "Kolegę Kierownika" właśnie z "Młodą Lekarką". Technicznie to nie wyszło, Ewa Szumańska pracowała we Wrocławiu, ja w Warszawie, zresztą nawet jeżeli autorzy lubią się wzajemnie i czują, że łączy ich głęboka wspólnota poglądów, nie zawsze udaje im się wspólne pisanie.

Za to wspólne knucie, proszę bardzo. W stanie wojennym było rzeczą oczywistą, że z radia ją wyrzucą i że zajmie się działalnością nielegalną, zaraz po przebyciu kroku wstępnego, to znaczy pracy w komitecie pomocy więzionym, przy kościele, ulica Katedralna 4. Nie miejsce tu na dłuższe opowieści. Ale przypominam sobie charakterystyczną decyzję, która w owym okresie też była dla mnie oczywistością: wracając z Zachodu na kampanię wyborczą przed wyborami czerwcowymi 1989, oboje z żoną postanowiliśmy, że będziemy wracać przez Wrocław, żeby pierwszymi osobami, z którymi porozmawiamy twarzą w twarz i bez świadków na ziemi ojczystej, byli Ewa i jej mąż Zbyszek. Rok wcześniej władza udzieliła mi łaski paszportowej, z czego skorzystałem i w okresie rozmów okrągłostołowych przekonywałem Polonię w USA o słuszności działań Wałęsy. Ogólna słuszność nie wymagała - dla mnie - dodatkowych wyjaśnień. Ale szczegóły?... Miałem tysiące pytań i osobą, której mogłem wierzyć bezgranicznie, była właśnie Ewa. Zanocowaliśmy, pogadaliśmy i już w pełni zorientowani w sytuacji w kraju pojechaliśmy do Warszawy.

Sława "Młodej Lekarki" przyćmiła nieco inne osiągnięcia Ewy Szumańskiej - wspomnienia akowskie, książki podróżnicze czy wreszcie perełki felietonowe w "Tygodniku Powszechnym". Ale to rzecz zwyczajna w świecie oplecionym siecią mass mediów. Praca dla "Tygodnika" była jej ostatnią. Była bardzo zawzięta. Pisała nawet, gdy poważne kłopoty ze wzrokiem zmusiły ją do przejścia na dyktowanie. Nie umiała pogrążyć się w chorobie i milczeć. Dzielna przez całe życie.

Pogrzeb odbędzie się w sobotę 21 maja o godz. 12 na cmentarzu wrocławskiej parafii pw. św. Ducha (ul. Bardzka)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji