Artykuły

WSPOMNIENIE: Edmund Fetting (10.11.1927 - 30.01.2001)

W końcu stycznia minie dziesięć lat od Jego śmierci. Był wybitnym aktorem, sympatycznym kolegą, dobrym i wrażliwym człowiekiem.

Cieszył się sympatią zarówno widzów, jak i kolegów. Jego wielbiciele nie mogli mu wybaczyć, że tak wcześnie pożegnał się ze sceną. Powodem tej decyzji była poważna choroba serca. Lekarze zalecili mu spokój i oszczędzający tryb życia. Zastosował się do ich poleceń. Zrobił to jednak niezbyt chętnie. Kochał teatr i zawód, który wykonywał. Mimo zaleceń lekarzy i posłuszeństwa pacjenta jego serce nie wytrzymało. Przestało bić 30 stycznia 2001 roku. Odszedł na zawsze, ale pozostał w pamięci tych, którzy go kochali.

Niezwykle utalentowany i muzykalny. Jako jeden z nielicznych aktorów dramatycznych nagrał interesującą płytę z balladami Bułata Okudżawy. Nikt tak pięknie i przejmująco nie śpiewał piosenek Aznavoura i Kurta Weila. Ci, którzy pamiętają jego aksamitny głos, muszą odczuwać dreszcze na wspomnienie najpiękniejszej w historii powojennego kina ballady "Nim wstanie dzień" do słów Agnieszki Osieckiej z muzyką Krzysztofa Komedy, zaśpiewanej przez niego w filmie "Prawo i pięść".

Od najmłodszych lat marzył o studiach muzycznych, szczególnie zainteresował się jazzem. Jego rodzice nie podzielali tych fascynacji. To, że zdecydował się na aktorstwo, też nie wywołało ich zachwytu. Zwłaszcza ojca, który dziwił się, że syn chce zostać "komediantem". Dopiero po latach, kiedy zobaczył go na scenie jako Raskolnikowa w "Zbrodni i karze" Dostojewskiego, przyznał, że wybrał słuszny zawód. Trudno dziś uwierzyć, że aktor, który ściągał swoim nazwiskiem tłumy publiczności, z hukiem wyleciał ze szkoły aktorskiej. Wielki mistrz i pedagog Aleksander Zelwerowicz powiedział mu, patrząc prosto w oczy: "Pan się do teatru nie nadaje, bo pan jest zbyt smutny". Ta druzgocąca ocena nie załamała go, choć zostawiła jakiś osad w sercu. Ale życie wynagrodziło mu te przykre słowa. Jego kariera aktorska potoczyła się jak najpiękniejsza melodia. Rozpoczynał ją od Teatru Ziemi Opolskiej. Tam w 1949 r. debiutował rolą lokaja w "Weselu Fonsia". Był to "ogon". Ale "ogony" nie były mu pisane. Dyrektorzy szybko zobaczyli w nim rasowego aktora. Udowodnił to swoim wielkim talentem, solidnością i pracą.

W jego dorobku aktorskim znalazł się Chlestakow w "Rewizorze" Gogola, Alfred w "Mężu i żonie" Fredry, Parys w " Wojny trojańskiej nie będzie" Giraudoux, Hr. Henryk w "Nieboskiej komedii" Krasińskiego, Chopin w "Lecie w Nohant" Iwaszkiewicza i Szekspirowski Hamlet. Jego droga aktorska wiodła od Opola, poprzez Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, Teatr im. Stefana Jaracza i Teatr Nowy w Łodzi, aż do Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Tam ugruntował swoją pozycję i stanął mocno na nogi. W roku 1960 otrzymał Główną Nagrodę Aktorską za rolę Joe?ego w sztuce Saroyana "Zabawa jak nigdy".

W roku 1961 był już w Warszawie, w najlepszym wówczas zespole Teatru Dramatycznego w Pałacu Kultury i Nauki. Z miejsca stał się ulubieńcem publiczności. Krytycy też przyjęli go życzliwie. Wielcy reżyserzy, tacy jak Ludwik Rene i Konrad Swinarski, obsadzali go w swoich sztukach. Powierzali mu odpowiedzialne zadania. Lubili z nim pracować. Jego niezapomniane role w Teatrze Dramatycznym to między innymi: Kreon w "Królu Edypie", Richard Egli we "Franku V", Mickey w "Po upadku" Millera i Pacjent w "Fizykach" Dürrenmatta.

Po przejściu do Teatru Ateneum zagrał Petersa w "Niemcach" Kruczkowskiego i Jacka we "Wszystko w ogrodzie" Albbe?ego z Aleksandrą Śląską, dając koncert gry aktorskiej najwyższej klasy.

Kiedy jego dawny dyrektor Zygmunt Hübner objął dyrekcję Teatru Powszechnego na Pradze, Mundek przeniósł się natychmiast do niego. W inauguracyjnym przedstawieniu "Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej w reżyserii Andrzeja Wajdy zagrał znakomicie Philippeaux. Za tę rolę w roku 1974 otrzymał indywidualną nagrodę aktorską na Festiwalu w Opolu.

Sukcesy odnosił też w Telewizji, w Polskim Radiu, w filmie i na estradzie. Wszędzie jego role to pełnokrwiste, interesujące postacie godne zapamiętania. W takich filmach, jak: "Zaduszki", "Lokis", "Głos ma prokurator", "Prawo i pięść", "Zazdrość i medycyna" czy w "Pustyni i w puszczy". A w serialach telewizyjnych "Królowa Bona", "Doktor Ewa" i "Czarne chmury". W Teatrze Telewizji w archiwum pozostały liczne nagrania z jego ról, które tam zagrał. W latach 80. widziałem go jako Pastora Mandersa w "Upiorach" Ibsena w Teatrze Współczesnym i jako Dr. Ranka w "Norze" w Teatrze na Woli. Z ostatniego okresu w mojej pamięci pozostał jako Wiktor w "Sonacie jesiennej" Bergmana w Teatrze Prezentacje u Romualda Szejda w roku 1990 i w "Letnikach" Gorkiego w Teatrze Dramatycznym w roku 2003.

W uznaniu zasług Związek Artystów Scen Polskich uhonorował go tytułem Członka Zasłużonego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji