Artykuły

Między niebem a ziemią czyli "Ptaki" w Powszechnym

Mój przekład oparty jest na innej zasadzie niż wszystkie dotychczasowe. Zależy mi na tym, żeby tekst działał bezpośrednio, bez odwoływania się do komentarzy, żeby był przeznaczony dla normalnej publiczności, nie tylko dla filologów. Absolutnie kpię sobie z dosłowności filologicznej, którą tak wysoko cenili poprzedni tłumacze. Przy tym jednak nie ma u mnie jednego zdania, którego nie byłoby w tekście. Dochowuję wierności nie słowom, a sensowi zdania. Zadziorny komentarz - program Artura Sandauera można by równie dobrze wygłosić... jako pochwałę jego przekładu. A młodemu reżyserowi, Ryszardowi Majorowi pogratulować, że nic nie uronił ze znakomitego tłumaczenia. Wręcz przeciwnie. Wzbogacił go delikatnie i subtelnie, poszerzając - teatrem ruchu i gestu, jaki opanował w swoim macierzystym studenckim Pleonazmusie - nośność znaczeniową tekstu, bez nachalnych i płaskich aluzji.

Warszawski spektakl PTAKÓW Arystofanesa wyrasta bowiem z krakowskich, Pleonazmusowych doświadczeń; kipi młodością, porywa radością tworzenia. Dlatego przekład Sandauera sprawdził się tu znakomicie. Doskonale opowiada fabułę, świetnie obsługuje zabawę, wyjaśnia zawiłe i nieczytelne partie sztuki greckiego komediopisarza. Reżyser wraz ze scenografem, Janem Banuchą - dysponując właśnie takim tekstem - mogli pozbyć się piór, dziobów, ogonów i całej tradycyjnej kostiumologii ptasiej, ubierając fruwające społeczeństwo w wesołe, kolorowe stroje współczesne, a dwóch Ateńczyków w czarne garniturki. Miejscem gry stała się umowna przestrzeń sceny, pokryta kłębiącymi się poduchami chmur. W dole usytuowano - niebo, w górze - ziemię, co łatwo stwierdzić po odwróconej sylwecie pałacu kultury... na horyzoncie.

I w takiej scenerii Major rozgrywa wielki żart-zgrywę Arystofanesa, który swoim współczesnym w premierowym przedstawieniu (414 rok p.n.e.) musiał nieźle przyłożyć i dosolić przewrotnym pomysłem - wizją ptasiej krainy. Zakładają ją dwaj mieszkańcy Aten, bo mają już dość paskudnej atmosfery, jaka panuje w tym mieście. Był to - jak pamiętamy z historii - okres kryzysu politycznego i w Atenach istotnie trudno było wytrzymać Procesy, donosicielstwo, demagogiczne wystąpienia - określały klimat życia politycznego i kulturalnego ówczesnych Aten.

Pistetajros (Franciszek Pieczka) i Euelpides (Kazimierz Kaczor) wmawiają królowi greckiemu Tereusowi, przemienionemu w Dudka (Gustaw Lutkiewicz) i fruwającej gromadzie, że to ptaki kiedyś były bogami - i władali światem. Wystarczy więc zbudować miasto pomiędzy niebem a ziemią, a bogowie - pozbawieni ofiar ludzi - będą zmuszeni do uznania ich za swych władców. Powstaje nowe państwo - miasto zwane Kukułczynem Chmurnym. Aby Kukułczyn stał się twierdzą nie do zdobycia mieszkańcy rzeczypospolitej ptasiej wznoszą potężny mur. Pistetajros zaś, by szybciej i skuteczniej odciąć się od ziemi i nieba - wysyła z pomocą ptakom swojego druha. Budowa potęgi nowego państwa i nowej władzy nie przebiega jednak bezkonfliktowo. Zagrożone niebo i zaniepokojona ziemia inwigilują ich poprzez swoich donosicieli, szpiegów, pośredników, wazeliniarzy, poetów-panegirystów, ambasadorów... Zjawia się też przyjaciel człowieka, a wróg bogów - Prometeusz (Bronisław Pawlik), ukrywając się przed wzrokiem Zeusa... pod parasolem; twierdzi, że głodni bogowie (odcięci od dymów ofiarnych z ziemi) zgodzą się na wszystko. Wreszcie przedzierają się do nowego państwa sami bogowie z mediacjami.

Ryszard Major potraktował PTAKI Arystofanesa jako zabawę. Jego spektakl to zarazem ironiczna i przewrotna przypowieść o ludzkich marzeniach i złudzeniach. Zabawa-satyra, zabawa-kabaret, w którym lekko i z drwiną szydzi się z kiepsko działających mechanizmów społecznych, z przywar ludzkich, złych ambicji, grzesznych zapędów po władzę absolutną, dyktatorską... Reżyser sięgnął po środki do młodego teatru, który lubuje się w rock-operze, politycznym kabarecie i zbiorowych, pełnych ekspresji ruchach. Gąbczasta powłoka chmur daje wykonawcom nieograniczone możliwości ruchowe. Więc tańczą, skaczą, koziołkują i śpiewają do znakomitej muzyki Krzysztofa Szwajgiera. Kolorowe, rozśpiewane chóry młodych ludzi, bez nużącej stylizacji na antyk i imitowania wyglądu ptaków - stanowią wyborny kontrast dla charakterystycznie potraktowanych przedstawicieli ziemi i Olimpu. I w tych "przecięciach" udało się reżyserowi wydobyć najwięcej śmiechu i humoru.

Rubaszny, razowy i ludowy humor jest oczywiście zasługą Franciszka Pieczki. Jego Pistetajros - to postać plebejska, wykrojona ze zgrzebnej materii ludowego poczucia humoru i rozsądku. Prostak o zacięciu filozoficznym, prostoduszny i naiwny, a równocześnie chytry i przebiegły dyplomata. Radzi sobie z bogami i ziemianami nader skutecznie. Może nawet zbyt zasmakował w łatwości wykonywania władzy i w pokonywaniu przeciwników. Pokazuje to zgoła znakomicie scena finalna. Na pustej przestrzeni pośród białych obłoków Pistetajros i Euelpides, w swoich czarnych garniturach, zasiadają do uczty. Marzenia i skłonności Pistetajrosa, które demonstruje znaczącymi gestami - już nie bawią. Zaczynają niepokoić, zmuszają do refleksji. Reżyser po prostu dopisał Arystofanesowskim PTAKOM morał i przestrogę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji