Artykuły

Pali się!

Max Frisch: Biedermann i podpalacze. Przekł. I. Krzywickiej  i J. Garewicza – Teatr Współczesny. Reż. Erwin Axer. Kostiumy i dekor. Otto Axer. Il. muzyczna Z. Turski

DZIWNE się może wydać, że nowoczesnych autorów najmoc­niej atakujących zagadnienia pokoju i wojny, bezpieczeństwa świata wydała ostatnio właśnie Szwajcaria, kraj który uchodzi cało ze wszystkich wojen światowych. Max Frisch autor Biedermanna i podpalaczy jest bowiem podobnie i jak Duerenmatt, Szwajcarem. Sztuka którą oglądamy na scenie Teatru Współczesnego jest mimo swej komediowej formy, dramatem nie tylko pana Biedermanna, przeciętnego mieszkańca jednego z tysięcy miast świata, człowieka pragnącego nade wszystko spokoju, ale dramatem milionów mieszkańców globu ziemskiego.

Biedermann bogaty kupiec chce mieć spokój i więcej niż śmierci lę­ka się wszelkich przemian.

A jak powiada przez usta chóru autor: „Ten kto przemian się lęka bardziej niźli nieszczęścia, cóż począć może przeciw nieszczęściu?”

Chór? Tak, naprawdę chór. Bo w tej dziwnej sztuce połączyły się w jedną nierozerwalną całość formy zaczerpnięte ze wszystkich epok, jakie przeżywała ludzkość. Wystarczy, gdy powiemy, że niezwykłe drogi zaprowadziły tego na wskroś nowoczesnego autora do antycznego teatru greckiego i kazały mu wyrażać swe myśli, obawy, wyrzuty sumienia ustami chóru, co prawna zamiast w szaty greckie przybranego w… mundury strażackie. Nie koniec na tym: ów nowoczesny pisarz daje swym boha­terom symboliczne nazwiska: Bieder­mann oznacza bowiem przeciętnego poczciwca, imię jego Gottlieb czło­wieka miłującego Boga, zaś nawie­dzający dom jego podpalacze nazy­wają się Schmitz (Chlaśnięcie batem) Eisenring (Żelazny pierścień). Wresz­cie skrzywdzony długoletni pracow­nik, nad którym Biedermann nie ma litości, nosi wiele mówiące nazwiska Knechtling (Parobczak). Całkiem jak bohaterowie pseudoklasycznych ko­medii, jacyś Poczciwcy, Bogaccy czy Smutniccy.

Czemuż to autor uczynił ze swego wiecznie czujnego chóru-strażaków? Oto dlatego, że świat, który przed­stawia, jest światem w przededniu najstraszliwszego pożaru i ci „zwar­ci, silni i gotowi” mówiąc dobrze nam znanymi terminami, nie będą w stanie nic na ową klęskę zaradzić.

Sztuka więc dziejąca się pozornie tylko w jednym mieszczańskim domu pana Biedermanna, jest sztuką o najważniejszych zagadnieniach naszej epoki: jest to drobiazgowe i wierne studium o strachu przed klęską, o słabości ludzkiej, która każe odsuwać od siebie widmo owej klęski, raczej nie myśleć, niż w nią uwierzyć. Na próżno chór przestrzega pana Bieder­manna słowami „Bardziej ślepy od ślepca jest tchórz, brnie po omacku, dreszczem nadziei napawa go myśl, że Zło nie jest Złem…” – on po to by spać spokojnie łudzi się aż do chwili, gdy już jest naprawdę za póź­no. Pan Biedermann toleruje w swym domu podpalaczy, więcej, on im pomaga i to wszystko czyni ze strachu przed podpaleniem jego do­mu. Na tym głębokim i wstrząsają­cym paradoksie oparta jest sztuka Frischa i może dlatego pozastawia widzowi wrażenia, z których nie pręd­ko może się otrząsnąć po wyjściu z teatru.

Epilog sztuki, rozgrywający się już na tamtym świecie, na przedpieklu jest jak gdyby postawieniem wielu kropek nad wieloma „i” z jakimi stykamy się w tej sztuce. Wynika z niego okrucieństwo ludzkiej „spra­wiedliwości”, która wybacza zabój­com w mundurach, a potępia bez­względnie wszystkich innych, wynika i z niego dalej skłonność ludzka do pocieszania się nawet w obliczu naj­okropniejszych klęsk. Jakże bliskie specjalnie warszawiakom jest zdanie i wypowiedziane przez Biedermanna, który z tamtego świata patrzy na spalone i odbudowane swoje miasto: „Powiedzmy sobie otwarcie, że to po prostu, błogosławieństwo, że się spaliło, naprawdę błogosławieństwo z punktu widzenia urbanistyki…”

Tę niełatwą w założeniu sztukę wystawił Erwin Axer znakomicie. Obsa­da była trafna. Małżeństwo Bieder­mannów znalazło inteligentnych wykonawców w Stanisławie Daczyńskim i Stanisławie Perzanowskiej. Podpalaczami świetnymi w swym komizmie byli Mieczysław Czechowicz jako piekielny Józio oraz Andrzej Łapicki jako straszliwy Willi. Bardzo przy­jemną pokojówką Anną była Barbara Wrzesińska.

W drobnych rolach grali: Tadeusz Surowa (Policjant) Edmund Fidler – Doktora filozofii, intelektualistę, któ­ry w piśmiennych protestach „odgra­dza się” od pożaru i jego konsek­wencji. Wreszcie Chór złożony z groteskowych strażaków odtwarzali Bieliński, Friedmann, Pluciński i Sadzikowski pod wodzą Michnikow­skiego. Halina Kossobudzka poświę­ciła się dla sztuki w niemej roli cho­dzącego po scenie żałobnego wyrzutu sumienia.

Inscenizacja Axera wydobyła ze sztuki najważniejsze momenty, umiała nie zatracając wagi problemów tworzyć nastrój komediowy, toteż akcję przerywały raz po raz wybuchy śmiechu. Przekład sztuki bardzo dobry.

„Biedermann i inni” to jedno z najciekawszych przedstawień naszych teatrów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji