Artykuły

O aktorze w XXI wieku i potrzebie warsztatów

Wydarzenia towarzyszące XXIX Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi relacjonuje Paulina Danecka z Nowej Siły Krytycznej.

Festiwale szkół teatralnych to okazja do spotkania studentów i dydaktyków - rozmowy o potrzebach , wizjach, innowacjach. W programie 29 Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi nie zabrakło namysłu nad przyszłością szkół oraz aktorstwa w XXI wieku, problemem dyskusji okazała się powierzchowność.

Łódzki festiwal to przede wszystkim prezentacja i konkurs przedstawień dyplomowych wydziałów aktorskich i jak pisze Joanna Kocemba, jedna z redaktorek gazety festiwalowej "Tupot": Od pokazywanych spektakli wymaga się głównie zaprezentowania dobrego poziomu sztuki aktorskiej. A jeśli wymaga się więcej? Jeśli się okazuje, że sztuka aktorska nie wystarcza? Odpowiedzi można było szukać w programie wydarzeń towarzyszących - na konferencji "Aktor wobec przemian teatru XXI wieku" oraz warsztatach "Dramat w Procesie Rozwoju".

Żeby wybrzmiał tekst - warsztaty z młodym dramatem

Już po raz ósmy festiwalowi towarzyszyły warsztaty "Dramat w Procesie Rozwoju" współorganizowane przez Agencję Dramatu i Teatru (ADiT). Ideą warsztatów jest: zapoznawanie młodego twórcy z młodym dramatem, namawianie do pogłębionej lektury - do budowania spektakli w pełnym rozumieniu i poszanowaniu słowa, spotkanie oraz partnerska współpraca dramatopisarza, reżysera i aktorów - włączenie autora w proces realizacji spektaklu, w myśl zasady, że najlepszy autor to autor żyjący.

W tym roku młodzi reżyserzy mogli wybierać między dramatami Bożeny Intrator i Pawła Jurka ("Motyle były wcześniej"), Artura Grabowskiego ("Cnoty zachodzącej cywilizacji"), Jarosława Jakubowskiego ("Dom matki"), Rafała Matusza ("Pralnia") oraz Iwony Kusiak ("Czekaj").

W ciągu pięciu dni, w zespołach, w których skład wchodzili: autor, reżyser i studenci drugiego roku wydziału aktorskiego PWSFTviT, pracowano nad tekstem i wypracowano niemalże spektakle - z ciekawymi rozwiązaniami scenograficznymi, z dobrym opanowaniem tekstu, ale czy ze zrozumieniem dramatu? Reguły warsztatu kazały ograniczyć prezentacje do 50 minut, dlatego na dłuższych tekstach dokonano sporych skrótów - niekiedy ze szkodą dla autorów, bo formy dramatu i podział tekstu zaproponowany przez twórcę był trudny do pogodzenia z wymogami sceny - jak w wypadku sztuki Rafała Matusza. Konfrontacja młodego reżysera z autorem była pouczająca obustronnie - reżysera uczyła pokory i uwagi względem tekstu, autorowi przypominała o warunkach sceny i kompromisach, z jakimi wiąże się wystawienie. Artur Grabowski wspominał, że chętnie przystąpił do opowiadania aktorom postaci, jako wykładowca UJ szybko wczuł się w rolę prowadzącego - i oto kolejna pułapka i wyzwanie, z jakim mogły się spotkać współpracujące grupy: jak podzielić kompetencje i decyzje, by i autor był zadowolony, i reżyser (Karolina Kirsz z AT w Warszawie) na swoim miejscu?

Wartością dodaną do jednego z czytań były pomysły obrazów, które w trakcie prób wyszły od aktorów. W próbie inscenizacji "Domu matki" w reżyserii Katarzyny Dąbkowskiej z UŚ w Katowicach pojawiły się świetnie dostrojone upiory w noworocznych liberiach, dziewczynka w białej sukience lepiąca łódkę z chleba, tańce na balkonie - pomysłowo wykorzystana przestrzeń, która angażowała okna i krajobraz za nimi. Przed szczególną trudnością stanęła Lucyna Sosnowska z PWST w Krakowie - wybrała dwa teksty ("Pralnię" i "Czekaj") i tym sposobem ta sama grupa aktorów musiała opracować dwa razy większą ilość materiału. Z jednej strony byli najbliżej idei warsztatów - z braku czasu musieli skupić się na tekście, z drugiej strony, w konfrontacji z pozostałymi propozycjami, wypadli skromniej.

Ale czy o inscenizację tutaj chodziło? Czy inscenizowanie pozostałych czytań to zarzut? Nie można (a na pewno nie warto) ograniczać wyobraźni, która chce więcej, ludzi, którzy w ciągu kilku dni odważają się na spektakl. Warto pogratulować odwagi i nie zapominając o tekście, upomnieć: trochę wolniej, trochę głębiej - z literatury można czerpać znacznie więcej!

Inscenizacja zaproponowana przez Grzegorza Dębowskiego z PWSFTviT poszła nawet o krok dalej niż cztery wyżej opisane - obok scenografii, pojawiły się naprawdę potrzebne i z pomysłem zaprojektowane wizualizacje - łączenie krajobrazu z projektora z cieniami aktorów siedzących na scenie, z "robaczkiem" wywołanym drganiem breloczka u wylotu światła oraz filmy - wyświetlanie scen z przestrzeni pozascenicznej - bardzo trafione i odświeżające, ratujące zasadność nadużywanych we współczesnym teatrze wizualizacji. Z pomysłem! Skoro jednak z tego odczytania najwyraźniej pamiętam obrazy, to może znaczyć, że tekst wybrzmiał zbyt słabo.

Potrzeba warsztatów jest duża: potrzeba pracy z tekstem oraz współpracy z autorami - nie tylko okazjonalnie i festiwalowo, ale przede wszystkim w programie edukacyjnym szkół teatralnych, w którym ciągle za mało improwizacji, za mało też skupienia nad rozumieniem proponowanych tekstów - nad ich aktualnością i przekazem. Studentowi, który widzi luki w swojej edukacji, który przyznaje się do nieśmiałości na rynku pracy, nie wystarczą eksperymenty formalne - tylko praca nad tekstem może pogłębić wiarę, że jako człowiek i artysta ma coś do powiedzenia. Osoby zaangażowane w projekt oceniały go jako ważne i rozwijające przedsięwzięcie.

Spór o duszę, fireshow

Konferencję "Aktor wobec przemian teatru XXI wieku" zainaugurowały podobne do siebie, ale różne od stanowiska polskich reprezentantów, wypowiedzi gości zagranicznych: Oxany Smilkovej (Czechy) oraz Grigorija Lifanowa (Rosja) - zarysowali oni ciekawą, ale w dalszym toku dyskusji pominiętą (może nierozumianą/niepodzielną) perspektywę teatru i aktorstwa z duszą.

Zdaniem Smilkovej, aktor ma być tym, kto zapobiega śmierci duszy, kto umie widzieć i myśleć, kto jest partnerem na scenie, wchodzi w dialog z widzem. Lifanow przypominał o prognozowanym zmierzchu teatru wobec nastania telewizji, tłumaczył, dlaczego do niego nie doszło i co trzeba zrobić, żeby ten stan utrzymać: należy pamiętać, że teatr to miejsce, do którego widz przychodzi jak na spotkanie - po żywe emocje; widz przychodzi oglądać stany duszy, więc aktor nie może być bezrefleksyjnym naczyniem - musi egzystencjalnie wchłonąć tekst, rozumieć literaturę, a przy tym być ciałem plastycznym, które nie ukrywa się za technologią i sprzętem, które nie ginie w gąszczu projekcji i kłębach dymu. W dalszej części dyskusji dusza wywołała kontrowersje, Krzysztof Mieszkowski (dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu) wziął jej istnienie w nawias, po czym rozpalił gremium postulatem spalenia tekstów klasyków oraz szkół teatralnych - pomysł odświeżenia standardów posunął się dość daleko: spalić, by na przebrzmiałych paradygmatach budować nowe, oparte na improwizacji i młodości placówki. Budować! Tadeusz Nyczek zripostował cytatem sprawdzonym: Nie palić komitetów, ale zakładać własne. Oba postulaty, o ile wyjdą poza obszar dyskusji, wydają się atrakcyjne - jako urozmaicenie propozycji edukacyjnych i repertuarowych. Niestety temperatura debaty stygła szybko - jak kawa, na którą ogłoszono przerwę. Ucichło. W drugiej części rozmów wykształciła się opozycja w osobie Elżbiety Zaniewicz, która palić nie chciała, za którą milcząco opowiedziała się większość i wobec tej większości paradoksalnie doszło do przypisania władzy "Notatnikowi Teatralnemu" i Mieszkowskiemu - nadaniem władzy wyciszono jedyny wywrotowy postulat. Nikt nie wziął duszy w zdecydowaną obronę - rozmówcy powoływali się na wiedzę i doświadczenia - każdy na subiektywne. Opinia Mieszkowskiego obiegła Polskę tuż po zakończeniu pierwszej części konferencji. Czemu jednak jako anegdota, eksces, nie zaś jako ważny, bo zdecydowany głos w dyskusji, który mógł sprowokować do niepohamowanych, emocjonalnych wypowiedzi? Życzyłabym sobie więcej zdecydowanych głosów, które zamiast stawać w kontrze, pociągną za sobą konkretne działania: budowanie nowego w wielości, dawanie alternatyw.

Władzę ma ten, kto działa, kto rozumie, że alternatywa ubogaca, że nie trzeba obracać jej przeciw. Różność w wielości i odwaga eksperymentu są tym, czego potrzeba życiu teatralnemu. W nurcie opozycji i forsowania racji dyskusja odpływała coraz dalej od zadanego tematu konferencji: "Aktor wobec przemian teatru XXI wieku".

Drugi dzień spotkań przy konferencyjnym stole przyniósł kilka mądrych wypowiedzi o kulturotwórczej roli teatru (Paweł Łysak - dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy) oraz ponowną konfrontację rosyjskiej duszy i emocjonalności z polskimi próbami przeliczenia wszystkiego na pytania i wiedzę. Może nie trzeba dociekać aż tak bardzo? Może należy przyjąć, że część życia teatralnego, zwłaszcza w obrębie praktyki, to częściej czucie i wiara niż szkiełko i oko? Może warto podzielać emocje, zamiast dyskutować o polityce? Od zaproszonych gości i opisywanych przed nich praktyk polski student i dydaktyk mogą się uczyć zaufania procesowi i potencjałowi ludzkiemu studenta. Wiary w ambitną literaturę, która potrafi wpływać na stany emocjonalne, występować naprzeciw zblazowaniu, pobudzać ciekawość i chęć działania przez całe życie.

Co szkoła powinna dać studentowi, który chyli czoła nad własnym niedouczeniem? Wymagania - pewien poziom wiedzy, który buduje pewność siebie. Biegłość techniczną nieodłączną od zaufania w indywidualność/duszę. Partnerstwo z autorytetem, który nie cofa się przed tym, żeby nim być. A potem już tylko otwarte drzwi teatru, dyrektora, który jest gotowym na dialog menedżerem i kulturotwórcą. Widza, który jest również czytelnikiem i z założenia nie jest wrogiem. Niewygaszanie emocji i okazje do kolejnych konfrontacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji