Artykuły

Dlaczego nie?

Każdy mówił coś o swoim mieście, starając się znaleźć w nim teraz dla nas coś wyjątkowego - pisze Artur Pałyga w felietonie dla e-teatru. Londyn, Paryż, Berlin, Quebec, Montevideo, Madryt, Barcelona.

Londyn, Paryż, Berlin, Quebec, Montevideo, Madryt, Barcelona.

Cóż ja mogę opowiedzieć o Bielsku-Białej dramatopisarzom z tak pięknych miejscowości, co by ich zaciekawiło? Góry? Bez sensu. Mają swoje, wyższe. Teatr? No też mają swoje.

- A u nas są spotkania filozoficzne i teatr tekstu - mówię. I tłumaczę. - Spotkania filozoficzne wymyślił Jarek, filozof. Spotykamy się co dwa tygodnie w knajpie, czytamy teksty i dyskutujemy. Teatr tekstu prowadzę ja. W naszym teatrze w Bielsku. Przynoszę dramat, rozdzielam role, czytamy i dyskutujemy.

Chwyciło. Zaciekawiło. I Londyn, i Paryż.

- I tak sami ludzie przychodzą? I czytają? I sami z siebie dyskutują?

- Obrażamy się, idzie na noże. Ostatnio kłóciliśmy się o Antygonę, która staje przeciw życiu, wlokąc mroczne cienie, trupami podkłada dynamit pod miasto.

S. raz się tak obraził w trakcie takiej dyskusji, że nie przychodził przez co najmniej miesiąc.

S. uważa, że teatr idzie złą drogą. Camus, Beckett, Czechow - nazwiska, po których powinna zapaść długa, długa cisza. Bo po nich już nic. Łomnicki. Gdzie teraz Łomnicki?

S. nie poważa mojego teatru. Uważa, że to hucpa, błazenada i publicystyka. Zmusza mnie do określeń, do tłumaczeń, do wyjaśnienia, dlaczego. Zmusza mnie do bycia w kontrze wobec teatru, który przecież też cenię, który też jest mój, a on mnie ustawia tak, że nie mój, co mnie wkurza. Nie chcę tej polaryzacji, ale tak wychodzi. W kłótni z nim odnajduję ten moment, kiedy taka kontra była, kiedy się wydarzyła naprawdę. Moment rozejścia. Radości z rozejścia. Miałem wtedy osiemnaście lat i o teatrze wiedziałem tyle, że jest nudny, sztuczny i sztampowy i siłą prowadzi się do niego szkoły. Problemy pustki, egzystencji i wielkich, ostatecznych pytań wywoływały co najwyżej odruch wymiotny. Dosyć! Kurde! Ileż można to mielić w kółko i to samo? Energia była w Jarocinie, życie było w domu kultury w Porąbce na koncercie, w "Jeżeli nam zabraknie sił" Armii. Teatr ział martwotą. Tak go wtedy widziałem i do amatorskiego teatru Klatka zapisałem się głównie dlatego, że miał fajne plakaty i prowadziła go fajna dziewczyna.

- Przygotowujemy "Moralność pani Dulskiej" - powiedziała.

- Nie masz wyboru, bo została nam do obsadzenia tylko rola Felicjana. Wybierz sobie, co chcesz robić na scenie.

- Jak wybierz? Znaczy co?

- No każdy sobie sam wybrał, jak chce spędzać czas na scenie w trakcie sztuki. I przyniósł rekwizyt.

Wybrałem strzelanie z łuku. Zabawkowego. Z przyssawkami.

Pojechaliśmy na przegląd amatorskich teatrów do Wrocławia. Przed nami same świetne rzeczy: Różewicz "Białe małżeństwo", Mrożek "Emigranci", Stachura "Msza wędrującego", Camus, Beckett.

Gęstniało, sztywniało. Nie że akurat to, nie że te teksty, ale że to wszystko było zakutane w taki czarny płaszcz. Głos zawieszony w pustce egzystencji.

- A teraz przed państwem zespół z Bielska-Białej przedstawi Gabrieli Zapolskiej "Moralność pani Dulskiej"!

Pamiętam gwizdy. Część osób wyszła. Generalnie atmosfera pogardliwa. Zapolska nie mówi o pustce, tęsknocie i o losie ludzkim. No przynajmniej nie w "Moralności", która w owym czasie w dodatku była przebrzydłą lekturą, o której każdy miał jakieś notatki w zeszycie do polskiego.

I wstała Karina, która grała Dulską, w mundurku harcerskim, z gwizdkiem. Zagwizdała i zrobiła musztrę. Robert transwestyta uganiał się za Melą, Hesią. Jacek - Zbyszko hysiał na bujanym koniu, Marzena - służąca robiła samolot, a Felicjan czołgał się i skradał z łukiem, strzelał i odsysał strzały, a w krótkiej przerwie, kiedy wszyscy wybiegali, robiąc ciuchcię, miał solówkę - strzelał w górę i patrzył, czy spadnie. I wypowiadał to swoje jedno słowo - przekleństwo. Rany, jaką myśmy wtedy czuli siłę! No przynajmniej ja. Jaka polaryzacja nastąpiła z Pustką i Tęsknotą! Teatr był uratowany. Dla mnie to był ten moment. Teraz już można było Zadawać Pytania. Ale z tej pozycji!

I ta dziennikarka!

- Dlaczego to robicie?

Opowiadamy jej radośnie jakieś dyrdymały.

- A dlaczego Zapolską? Dlaczego "Moralność"?

- A dlaczego nie? - to pytanie jest zawsze rozsądne.

Potem zmieniliśmy tytuł na "Poproszę o garnek".

Im więcej lat mija, tym bardziej obrasta to w taki jakby prywatny mit. Ale nigdy dotąd niewypowiedziany. S. to wywołał. Przez niego to się określiło i nazwało. Zapisałem, nim zniknie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji