Artykuły

Jelenia Góra teatralna

Wychodząc naprzeciw jeleniogórskiej widowni, chcemy pokazać, jak bardzo różnorodny potrafi być teatr - z Łukaszem Dudą, dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Awangardowych PESTKA w Jeleniej Górze rozmawia Kamil Radomski z Nowej Siły Krytycznej.

Nowa Siła Krytyczna: Skąd nazwa festiwalu, PESTKA? Jak to się zaczęło?

Łukasz Duda: Kilka lat temu szukaliśmy razem z moim przyjacielem Jarkiem Grzeszczykiem nazwy dla festiwalu. Ja myślałem na początku o "Młynku". Zależało nam, żeby nie skupiać się tylko na teatrze, ale żeby prezentować kulturę awangardową z całą jej różnorodnością. Chcieliśmy pokazać dużo różnorodnych spektakli, ale i zorganizować warsztaty i koncerty, taki misz-masz. Stąd to skojarzenie z młynkiem. Pomysł był taki, żeby nazwa festiwalu była skrótem. Niestety znalezienie słowa na "y" okazało się za trudne. Potem padła kolejna propozycja: "Drylownica". Ale z tego samego powodu co poprzednio musieliśmy zrezygnować. Drogą wolnych skojarzeń przeszliśmy od "Drylownicy" do "Pestki". Wymyśliliśmy rozwinięcie akronimu PESTKA: Polskie Eksploracje Sztuki Teatralnej i Kultury Awangardowej. Przez wiele lat w Jeleniej Górze odbywał się festiwal Karola Nowakowskiego "Bombart", na który przyjeżdżaliśmy jeszcze jako teatr z Oleśnicy. Od początku byliśmy porównywani z tamtym festiwalem. Pytano, czy nasz będzie na równie wysokim poziomie. Dzisiaj uważam, że jak na tak skromny budżet, pierwsza PESTKA wyszła świetnie. Następna edycja wyszła z większą pompą, mieliśmy więcej pieniędzy, zaczęły rozwijać się nasze kontakty. Trwa to do dzisiaj i mam nadzieję, że tradycja teatralna powróci do tego miasta z wielkim hukiem.

Jak rozumiesz kulturę awangardową? Co to dla Ciebie znaczy?

- Przede wszystkim kojarzy mi się niszą. Co prawda, goszczą u nas spektakle, które nie do końca są już w niszy, wybiły się, osiągnęły komercyjny sukces. Ale sytuują się w nurcie poza-popowym. Zapraszamy często uznanych artystów, którzy postanowili zaangażować się w jakiś projekt eksperymentalny. Poza tym, wydaje mi się, że niewielu jeleniogórzan zdecydowało by się na podróż do Lublina, Gdańska, Gryfina czy Białegostoku, żeby zobaczyć spektakle, które pojawią się na naszym festiwalu. Wychodząc naprzeciw jeleniogórskiej widowni, chcemy pokazać, jak bardzo różnorodny potrafi być teatr.

Czyli PESTKA jest festiwalem przede wszystkim dla Jeleniej Góry?

- Uważam, że myślenie o środowisku lokalnym jest bardzo ważne. Często słyszę, że w Jeleniej Górze nic się nie dzieje. To absolutnie nieprawda! Dzieje się bardzo dużo, ale być może tylko dla wąskich grup. Ten festiwal też jest w jakiś sposób ukierunkowany, nie jest dla mas. Ale zawsze staraliśmy się tak dobierać repertuar, żeby nawet przechodzień, który wcale nie miał zamiaru iść do teatru, zatrzymał się i choćby zobaczył spektakl grany na ulicy. W tym roku ze względów finansowych niestety zrezygnowaliśmy z spektakli ulicznych, ale w zamian zaproponowaliśmy różne koncerty. Wiedząc, że w mieście jest liczna publiczność jazzowa, zaprosiliśmy zespół grający nowoczesny jazz. A z drugiej strony, wystąpi naprawdę szalony zespół "Chorzy na Odrę".

Jaka jest myśl przewodnia tegorocznego festiwalu?

- Banalność zła. Ale proszę nie dać się zwieść, nie wszystko na festiwali jest złe i banalne. Bardziej chodziło nam o to, że obok seksu i czekolady, we współczesnym, popkulturowym świecie najbardziej pociągające jest właśnie zło i cała otoczka z nim związana. Rzeczy kontrowersyjne są zawsze jakimiś wyzwaniem dla widza. "Pójdę zobaczyć spektakl, bo ta pokaże cycka, to musi być dobre". Nie chodzi też o to, że chcemy być prowokatorami ze wszelką cenę. Zależy nam raczej na oddaniu ducha współczesnego teatru. Pokażemy takie spektakle jak "Muertovivos" meksykańskiego Teatru Bancarota, "Ostatnie terytorium" Teatru '89 z Berlina, czy "Emigrantów" Mrożka berlińskiego Teatru "Macht ohne Buhne". To są wartościowe, polityczne teatry. Niektórym może nie odpowiadać konwencja, w jakiej tworzą. Tym niemniej, bardziej istotne jest, że to są ważne teatry, poruszające ważne tematy. Poza tym, wystąpią również teatry tańca, lalkowe, formy, egzystencjalne. Przekrój artystów też jest ogromny. Od młodych pasjonatów, przez studentów szkół teatralnych, po zawodowych aktorów.

Poza tym, organizujecie też działalność edukacyjną. Na czym będzie się on opierać w tym roku?

- Po pierwsze organizujemy warsztaty. Zajęcia z teatru tańca prowadzić będzie Tomek Bazan, dyrektor teatru Maat Project. Uczestnicy będą mieli możliwość poznania współczesnego teatru tańca, przy czym duży nacisk będzie położony na pracę z receptorami własnego ciała. Młodzież będzie miała wysoko postawioną poprzeczkę, ale mam nadzieję, że bardzo dużo z tego wyniosą. Kolejne warsztaty będą prowadzone przez Carlę Zimmerman z Drezna. Współpracowała ona z mnóstwem projektów tanecznych, zwiedziła prawie cały świat i na pewno można się od niej wiele nauczyć. Będzie prowadziła zajęcia z modern jazzu i hip-hopu. Uważam, że praca z ciałem w teatrze jest niezwykle ważna, a takie inicjatywy dają młodzieży możliwość intensywnego rozwoju. Poza tym warsztaty krytyki teatralnej. Często spotykam się z opinią, że krytyka jest tylko po to, żeby krytykować, w najprostszym tego słowa znaczeniu. Zależy nam, żeby młodzi ludzie mieli możliwość poznania innej percepcji teatru, żeby doświadczyli na własnej skórze, jak się pisze recenzje, robi wywiady. W tym roku te warsztaty poprowadzi Justyna Czarnota jako redaktor Nowej Siły Krytycznej, projektu Instytutu Teatralnego. Drugim filarem naszej działalności edukacyjnej są panele dyskusyjne. Pierwszy z nich będzie poświęcony roli teatru w mieście. Zaprosiliśmy przedstawicieli różnych teatrów z regionu. Drugi: "Teatr odważny, czy jest taki w Polsce?" z Jackiem Poniedziałkiem i Krzysztofem Mieszkowskim. W sobotę spotkamy się z Romanem Kurkiewiczem i będziemy rozmawiać o ekonomii kultury. Czyli zajmiemy się tym, jak kultura jest finansowana, a jak powinna być finansowana. Ostatni panel poświęcony będzie Kantorowi, w związku z czym zaprosiliśmy Bogdana Renczyńskiego, aktora teatru Cricot 2. Chcemy go zapytać o pracę z Kantorem, jego wspomnienia o samym Kantorze. Porozmawiamy również o teatrze formy jako takim.

Warto przyjechać do Jeleniej Góry na PESTKĘ?

- Na pewno. W niewielu miejscach można obejrzeć tak rzadko wystawiane spektakle jak "Albert Lux" Teatru Cinema czy "Fumum Vendere" Grupy Avis. Owszem, pojawiają się sporadycznie na różnych festiwalach, ale wartością PESTKI jest jej różnorodność. Jeśli nie odpowiada komuś dany rodzaj teatru, to może mieć pewność, że za chwilę zobaczy coś zupełnie innego. Jeśli kolejny spektakl nie przypadnie mu do gustu, to wieczorem może iść na koncert Dagi Dany i na pewno będzie zadowolony. Stawiamy na szeroką paletę proponowanych sztuk. Wydaje mi się, że to jest dobre.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji