Artykuły

Obce i Tożsame

- Schulz jest jak światło teatralne, wyjmuje z przestrzeni tylko to, co chce - mówi reżyser ALEKSANDER MAKSYMIAK, nagrodzony w Szczecinie za kształt teatralny przedstawienia "Ostatnia ucieczka" z Wrocławskiego Teatru Lalek.

Chciałbym skoncentrować się na Pańskiej refleksji nad tożsamością u Schulza, tożsamości nie tylko literackiej, gdyż jak mi wiadomo inspirował się Pan również jego grafikami Co zdaniem Pana stanowi o wyjątkowości i swoistości tego autora, szczególnie w kontekście współczesnego odbiorcy?

- Co jest w nim takiego istotnego? Niesłychana wrażliwość - to po pierwsze. Zarówno w jego refleksji, jak i w czytaniu rzeczywistości. To nie ma nic wspólnego z jakimś zamykaniem się to jest niesłychany optymizm i niesłychana wiara w życie. Schulzowi bezustannie towarzyszy śmierć, ale zupełnie w innym wymiarze. Jego śmierć jest optymistyczna, to są inne obszary egzystencji. Przenosimy się po prostu w pewien świat, w którym możemy siebie dowolnie kreować. Proszę zwrócić uwagę choćby na jego rysunki, gdzie zaskakuje nas ta dziwna, ptasia perspektywa. On patrzy na świat z lotu ptaka, jakby się unosił To daje mu zupełnie inny ogląd. Jak pamiętamy z dzieciństwa, zupełnie inaczej patrzy się na świat spod stołu, gdy dorośli to jest coś potwornego, groźnego. Potem, gdy dorastamy i perspektywa staje się linearna, stajemy się strasznie krytyczni. Następuje przewartościowanie w naszych hierarchiach, postrzeganiu autorytetów Negujemy świat, a on proponuje przecież coś pięknego. Perspektywa z lotu ptaka to perspektywa lekkości, tam nie ma żadnego zacietrzewienia. U Schulza jest to uduchowiona refleksja nad egzystencją, nad tym jak czytamy nasze bycie. On wciąż błądzi, ale jest w nim jednocześnie coś przyjaznego. Schulz nikogo nie osądza, on daje zupełną swobodę.

Pojawia się u niego także coś, co jest ważne szczególnie dziś. Czasami trzeba po prostu wyhamować i znaleźć czas, ażeby coś dostrzec To, co towarzyszy nam na co dzień, ten "naturalny pęd", jest w rzeczywistości pędem wymuszonym. To, co nas otacza, jest w istocie ciągłym atakowaniem. Nie nadążamy nawet za konsumpcją, wciąż targają nami agresywne bodźce. W pewnym momencie zaczynamy się wyłączać i czerpiemy już tylko impulsy. Tak jak przypadku muzyki techno - to jest tylko ciągły puls Wyhamować należy chociażby dla siebie.

Czy zatem w Pana zamyśle spektakl stawia jakieś konkretne pytania, czy raczej skłania do medytacji?

- Medytacja to chyba za duże słowo, raczej do pewnej refleksji. Tak, jak obserwuje się jesienią opadające liście To jest terapia. Trzeba pozwalać sobie w życiu na zaskoczenie. To jest piękne!

Jak wyglądała praca nad estetyką spektaklu? Gdzie szukał Pan inspiracji? Czy tylko w grafikach Schulza?

- Szukałem u Schulza przede wszystkim klimatu, z którego niestety niewiele przetrwało Uzyskałem atmosferę tajemnicy, ale nie ma w niej nic ponurego. Chodzi o ciemne tła, maleńkie latarnie, odgłosy dorożki To jest magia! Musi być pewne niedopowiedzenie. Nie da się tego zagrać przy jasnych i karnawałowych dekoracjach. Schulz jest jak światło teatralne, wyjmuje z przestrzeni tylko to, co chce. Resztę dookreśla wyobraźnia widza. Wszystko kryje się w tych niesamowitych opisach, które sprowadzają się w rzeczywistości do jednego miejsca, miasteczka, ulicy, do jakiegoś drobnego wycinka Tak jest też w moim spektaklu. Widz dostaje jedynie znaki, kontury, czyli otwarte obrazy, które to dopiero wyobraźnia widza musi jakoś dookreślić. Bazuję na skojarzeniach, czasami ocieram się nawet o surrealizm i myślę, że to jest Schulzowi bardzo bliskie.

Rzeczywistość w Pańskim spektaklu jest wyraźnie rozdzielona pomiędzy materią żywą i martwą. Z czego wynika ten podział, w czym kryje się jego istota? Czym jest dla Pana marionetka?

- Zawsze intrygowała mnie relacja człowiek- -marionetka. To wyjątkowa zagadka Istnieje coś, co nazywam efektem obcości. Zazwyczaj, gdy spoglądamy na siebie w lustrze, jesteśmy na to przygotowani. Efekt obcości dopada nas niespodziewanie, często w samym środku miejskiego gwaru. Czasami nasz wzrok pada na czyjeś odbicie, jakaś obca nam postać odbija się w witrynie sklepowej. Po sekundzie orientujemy się, że patrzymy na samych siebie. Na to jesteśmy kompletnie nieprzygotowani! To nazywam właśnie efektem obcości.

Podobnie jest z marionetką. Spoglądając na marionetkę, spoglądam na samego siebie. To jest tak jakbym posadził siebie na stole, cofnął się i na samego siebie spojrzał. Przyglądając się lalce, przyglądam się sobie samemu. Zderzając na scenie dwa światy, należy przede wszystkim określić się, wiedzieć czemu to służy i poszukiwać - wynikających z tego rozdzielenia - konsekwencji.

Na zdjęciu: "Ostatnia ucieczka" w reż. Aleksandra Maksymiaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji