Artykuły

"Elektra" - Giraudoux. III. Aktorzy

Estrada Poetycka Teatru W.P.

Role w tej sztuce są wyjątkowo trudne i wdzięczne. Trudne, bo mało w niej stosunkowo symetrycznie rozłożonych dialogów; każda z postaci ma momenty, w których wysuwa się na pierwszy plan i wtedy właściwie ona wygłasza monolog, przerywany rzadkimi uwagami pozostałych osób; ale przecież wszyscy inni aktorzy muszą wtedy stać na scenie i słuchać, dopóki znów szczęśliwie dla któregoś z nich on sam nie dojdzie do głosu, a inni zamilkną. Wdzięczne zaś są te role dla tego, że można z nich zrobić wspaniałe rzeczy.

Bardzo przemyślaną, jednolitą i efektowną koncepcją aktorską jest Egistos J. Kreczmara. Istota zagadnienia polega tu bodajże na tym, aby być w pierwszym i w drugim akcie człowiekiem tym samym, a jednak innym głęboko odmienionym; "spodziewali się ciebie, a przyszedłeś nie ty" - mówi mu o tej przemianie Żebrak. Jakoż istotnie Egistos z pierwszego aktu to trochę senna i znudzona swym bytowaniem, choć bardzo inteligentna larwa, z której gdzieś w okolicy antraktu wyłoni się Egistos-król Osobną uwagę warto zwrócić na samo mówienie tekstu przez Kreczmara: przy użyciu bardzo dyskretnych środków nadaje on wypowiadanym przez siebie słowom wyjątkową plastyczność i barwność, nie tracąc równocześnie niczego z ich czysto intelektualnych walorów.

Z. Małynicz-Klitemnestra. Imponująca postać z cichym, trochę żałosnym głosem, w którym czuć wieczne podrażnienie i niepokój. O ile Elektra jest zdecydowanie- nerwowo chora, ta cierpi przynajmniej na nieuleczalną ciężką neurastenię. Nawet momenty jej tkliwości są histeryczną grą; a już, gdy zdecyduje się w końcu rzucić w twarz córce całą prawdę o swojej nienawiści do jej ojca, zmienia się w chorą żmije, plującą jadowitą śliną. I to wszystko zbudowane zostało na tym łagodnym melodyjnym, chwilami może aż za miękkim głosie, jak gdyby stworzonym do tego, aby być głosem najczulszej z żon i matek...

A. Zelwerowicz i J. Woszczerowicz - podwójnie obsadzona rola żebraka, nie biorącego zasadniczo udziału w akcji, a zawsze obecnego na scenie tłumacza zdarzeń i komentatora ludzkich myśli. Mówi się o nim, że nie wiadomo, czy jest człowiekiem czy bogiem; otóż zdaje mi się, że Zelwerowicz jest bardziej bogiem, Woszczerowicz bardziej człowiekiem. Charakterystyczny, nieco wolniejszy niż u innych, a niesłychanie precyzyjny sposób mówienia Zelwerowicza i jego pełne godności ruchu nadają mu boskie dostojeństwo; Woszczerowicz zaś frapuje widza swoim własnym, zupełnie oryginalnym sposobem akcentowania tekstu, który wydaje się nieoczekiwany, a zawsze porusza jakieś głęboko ludzkie struny. To już nie przebrany bóg, ale właśnie najautentyczniejszy żebrak, który w jakichś fantastycznych kolejach losu nauczył się niespodziewanej mądrości.

Rola Elektry jest również podwójnie obsadzona: przez Z. Mrozowską i H. Kossobudzką. Tu właśnie boję się najbardziej, aby nie popełnić omyłki. Podkreślałem już, że Elektra to osoba chora, "lunatyczka w dzień" - jak mówi o niej, zdaje się, Egist, "wrażliwa i z opóźnionymi reakcjami" - jak ją bardzo łagodnie określa Żebrak. W interpretacji Kossobudzkiej robiła na mnie wrażenie nieźle zaawansowanej schizofreniczki: Mrozowska użycza jej znacznie większej ilości zdrowia. Wydaje mi się, że i jedno i drugie jest możliwe, choć mnie osobiście bardziej odpowiada wybór Mrozowskiej, bo daje większą możliwość cieniowania różnych efektów. W obu "wydaniach" widać bardzo staranne opracowanie roli i oba robią duże wrażenie. Większe - "jak z samej koncepcji wynika" - robi opracowanie Mrozowskiej, która ma wiele naprawdę wzruszających momentów. Ale równocześnie oba mają też swoje trudności, i zdaje mi się, że były chwilę, gdy te trudności znajdowały pewne odbicie w grze. U Mrozowskiej było to zbytnie czasem natężenie patosu, (powiedziałbym - za łatwe - patetyzowanie niektórych fragmentów), u Kossobudzkiej znów zdarzały się całe partie, robiące wrażenie zbyt "matowe".

Agata (A. Górecka) wygrywa z okiem, humorem i w doskonałym tempie swoje zabawne perypetie z kochankami, a później tę kapitalną "deklarację praw kobiety". Jej "małżonek", prezes trybunału (S. Łapiński) miał na premierze niepotrzebnie przeszarżowaną maskę; znacznie bardziej podobał mi się na czwartym, przedstawieniu bez tej błazeńskiej łysiny. Nie wiem dobrze czemu dziwnie jakoś opada on z sił w momencie (straszliwego dlań coprawda) wyznania Agaty. Poza tym, zwłaszcza w pierwszym akcie, jest należycie komiczny.

Orestes. Rola, o której niemal zupełnie milczałem przy streszczaniu samej sztuki. Bo Giraudoux wyraźnie odsuwa go na dalszy plan, robiąc z niego właściwie tylko wykonawcę wyroku Elektry. Jest namiętny, a równocześnie miękki, łagodny, marzycielski. A więc jest człowiekiem, który raczej nie nadaje się do mordowania, matki i stryja? - Oczywiście; i w tym jest również pewne zawikłanie, które - jak mi się zdaje - J. Świderski albo przeoczył, albo nie umiał mu sprostać. Orestes, ukazujący się na moment w ostatniej scenie tragedii, nie może być tym samym Orestesem, który czuli się, a nawet trochę mizdrzy, w pierwszym akcie. Będzie to raczej człowiek w połowie tylko przytomny, opanowany szaleństwem zemsty. Świderski był dobrym Orestesem - "gagatkiem" ale w ostatniej scenie też jakoś nie wygląda na mordercę.

Małe Eumenidy wydają się żywsze i prawdziwsze od "dużych".- Tu może przyda się pewne, objaśnienie "treściowe:. Kim są te małe złośliwe dziewczynki, tak wygadane i tak szybko rosnące? -- Można je uważać za ukryte myśli - głównie Orestesa - dojrzewające w miarę tego, jak rodzeństwu uświadamia się cała tragedia. Nie grzeszą one zbytnią, konsekwencją, kluczą, namawiają do zbrodni, cofają się znowu, aby w końcu opanować całkiem sprawcę i dręczyć go "wyrzutami sumienia". Ale czy w życiu jest inaczej?

Pozostałe role poprawne i starannie opracowane.

To są zastrzeżenia, nasuwające się nie bardzo wtajemniczonemu widzowi, który najpierw próbował wyrobić sobie pogląd na samą sztukę z wyobrazić ją sobie w pewnym kształcie "idealnym", a później dopasowywał do niej to, co zobaczył na scenie Ale przecież przedstawienie wiedział jeszcze wtedy, gdy nie zaczynał myśleć o sztuce? Tak, i dlatego bardzo trudne i zawodne są te drogi i nie można im zbytnio dowierzać. Tylko jako głosowi w dyskusji, która oby rozpętała się tak, jak na to "Elektra" zasługuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji