Artykuły

Poezja gestu

Rycerze Króla Artura - XVII program Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Scenariusz, reżyseria i choreografia Henryk Tomaszewski, scenografia Zofia de Ines Lewczuk. Gościnne występy w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

JAKIŻ miał zamysł Henryk Tomaszewski, wprowadzając na scenę "Rycerzy Króla Artura"? Czy chciał w nas obudzić tęsknotę za tajemnicą niepoznaną i niezgłębioną, jak tajemnica Graala? I czy w jego spektaklu ten święty puchar miał stać się znakiem magicznym, symbolem wiecznie niespełnionego pragnienia?

A może chciał po prostu, w tych niepoetycznych czasach przypomnieć, że istnieją Piękno, Sztuka, Poezja? I że je wszystkie da się zamknąć w teatrze ruchu, wypowiadającym treści bez słów, ale o ileż sugestywniej. W teatrze milczącym, przemawiającym wprost do wyobraźni widza, z całą bezpośredniością.

A jeśli tak, historia króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu byłaby tylko pretekstem literackim, pozwalającym zabrzmieć poezji gestu. Jeszcze jedną partyturą, otwierającą wyobraźnię sceniczną Tomaszewskiego. Wyobraźnię bez granic, nieposkromioną, bujną. Czy to mało? Przeciwnie! To aż tyle, ile znaczy spotkanie z nowym dziełem scenicznym twórcy wrocławskiej Pantomimy.

Scenariusz tego widowiska bierze początek w legendzie, zapisującej losy średniowiecznego władcy Celtów, Artura i jego błędnych rycerzy z Lancelotem na czele. Opowieść ta, po wielekroć zanotowana w literaturze, przez Tomaszewskiego została napisana raz jeszcze. W oryginalny, twórczy sposób. I - rzecz jasna - innym językiem.

Ten język to pantomima, artystycznie przetworzony ruch, wyrażający emocje, nastroje, zdarzenia. To zadziwiająca technika rąk, nóg i ciał mimów - wsparta akompaniamentem światła, kolorem, muzyką.

Tomaszewski potrafi zaintrygować od pierwszej sceny, pierwszej sytuacji. A tę powierzył królowi Arturowi - Czesławowi Bilskiemu. Jaki skupiony, jaki sugestywny jest ten artysta prezentujący, zrazu tylko etiudę - przedsmak bogatej w odcienie roli. A potem, scena za sceną, rysuje Tomaszewski kształt mimodramu mieszając mistycyzm z rubasznością, prostotę z wykwintnością szczegółu, ascezę z subtelnym erotyzmem. Ba, zdobi wszystko wielością smakowitych drobiazgów, zabawnych, żartobliwych, to znów groteskowych czy dramatycznych.

Oczywiście król Artur zbierze rycerzy, wyruszą - jak każe legenda - na poszukiwanie Graala, przybłąka się Percewal; bękart królewski, Mordered, przyspieszy klęskę władcy, a syn Lancelota, Galahad, zasłuży na miano wybrańca bogów. Wszystko to dzieje się u Tomaszewskiego. Ale dzieje się przede wszystkim fascynujący spektakl wyobraźni, w którym przed widzem odsłaniają się nie przeczuwane wcześniej skojarzenia. To mag Tomaszewski narzuca własne spojrzenie.

Dla realizowania swoich zamysłów ma - przyznajmy - zdyscyplinowanych i twórczych aktorów, zdolnych wyrzeźbić drobiazgowo najmniejszą, epizodyczną rolę. Wśród prowadzących - (obok Bilskiego - Artura) budzi podziw Marek Oleksy (bękart Mordered), dramatycznie pokazujący mocowanie się człowieka z dobrem i złem. Interesującą propozycję stwarza Ewa Grabowska jako czarodziejka Morgan i jest to niewątpliwie najbardziej krwista z kobiecych ról spektaklu. Zaś wśród mężczyzn - kolejna, godna uznania praca - to rysunek postaci Percewala, dany przez Łukasza Jurkowskiego. A jeszcze szaleństwo Lancelota (Jerzy Reterski), nierzeczywistość Galahada (Leszek Rosołek) - te role zostają w pamięci.

Nie sposób nie wspomnieć o muzycznej oprawie spektaklu. Złożona (technicznie po mistrzowsku - nagranie Huberta Breguły) z różnych dzieł i stylów jest prawdziwą przewodniczką nastrojów. Tak jak ich dopełnieniem stają się malarskie dekoracje i kostiumy Zofii de Ines Lewczuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji