Artykuły

Komiks Tomaszewskiego

Na scenie Teatru Wielkiego gości Wrocławski Teatr Pantomimy, prezentując swą najnowszą pozycję - "Rycerzy Króla Artura" w reżyserii i choreografii Henryka Tomaszewskiego. Widowisko to stanowi - czytamy w programie - "swobodną adaptację licznych legend związanych z tematem Króla Artura, Rycerzy Okrągłego Stołu i Graala", utrwalonych w starofrancuskich powieściach z XII i XIII wieku.

Spektakl Tomaszewskiego nie budzi, niestety, mojego entuzjazmu. To, co ogląda się na scenie jest przypowieścią zilustrowaną taki sposób, że momentami przypomina żywy komiks. Przy czym rolę podpisów pod obrazkami pełnić mogą zamieszczone w programie tytuły poszczególnych scen, np. "Król Artur walczy ze smakiem" albo "Jak Król Artur u stolarza stół zamawiał".

Wysiłek realizatorów koncentruje się na opowiedzeniu fabuły w sposób możliwie najprostszy i możliwie dosłowny, przy czym za ową fabułą nic się nie kryje, ma drugiego dna. Zderzenie średniowiecznych legend z konwencjami teatru popularno prowadzi do efektów zgoła niezamierzonych. Choć się sporo dzieje, choć jest wiele ruchu i duża zmienność scen, to przecież w pierwszej części wyraźnie wieje nudą. Spektakl nie ma tej gęstości, tego nasycenia, co dawniej.

Jest to widowisko o wyraźnie komercyjnej proweniencji, przeznaczone do oglądania, a nie emocjonalnego odczuwania, widowisko nie wymagające wysiłku myślowego, a sprawiające naskórkową przyjemność. Oczywiste brakuje w nim bardzo interesujących motywów, niezwykle wyrazistych dramaturgicznie; jest kilka wspaniałych scen zbiorowych, świetnie zakomponowanych i zrytmizowanych. są ujęcia godne przedstawień najwyższej rangi. Ale obok tego jest owa denerwująca dosłowność, strojąca się w bogaty kostium i podpierająca imitacją - efektami akustycznymi.

Ciszę, tak ongiś przejmującą w przedstawieniach Tomaszewskiego, zastąpiła muzyka ogarniająca cały spektakl, ale nie tyle organizująca go czy porządkująca, ile towarzysząca akcji, także na swój sposób ilustracyjna. I ona ma widzowi dostarczać przyjemnych wrażeń (w I części - "operowa", w II --"musicalowa").

Spektakl toczy się gładko, a odbiera się go bezrefleksyjnie i bez większych emocji. Sprawia przyjemność, raz większą raz mniejszą, taką jakiej się doznaje śledząc "historyczną" fabułę, "egzotyczne" dzieje, słuchając przy tym dobrej muzyki.

Jestem osobiście zdumiony kierunkiem ewolucji Teatru Pantomimy i faktem, że Tomaszewskiego tak bardzo zawodzi tym razem nienaganny dotąd smak artystyczny, wielka inwencja i subtelna wrażliwość estetyczna.

Godzi się wszakże na zakończenie oddać sprawiedliwość niektórym wykonawcom. Najciekawsze moim zdaniem role stworzyli Leszek Rosołek jako Galahad i Łukasz Jurkowski jako Percewal. Na uwagę zasługują także kreacje Czesława Bilskiego (Artur), Ewy Grabowskiej (Morgan), Marka Oleksy (Mordred) i Jerzego Reterskiego (Lancelot). W pamięci widza pozostaną pierwsze sceny z sekwencji "Na zamku Króla Artura", sekwencja ostatnia "Powrót rycerzy na zamek" oraz dwie sceny: "Jak Percewal z Czerwonym Rycerzem walkę stoczył i zbroję rycerską zdobył" oraz "Jak Galahad, wybraniec, Graal sformował".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji