Artykuły

Nieznośna lekkość

W spektaklu wszystkie zarzuty stawiane Kościołowi są skrzętnie łagodzone przez komizm - o "Zamknęły się oczy ziemi" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

Paweł Huelle po raz kolejny (po "Sarmacji") przygotował tekst z myślą o lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy - "Zamknęły się oczy ziemi" wyreżyserował Krzysztof Babicki. Spektakl ma być, jak dowiadujemy się z opisu, opowieścią z dziejów Kazimierza nad Wisłą. Z historii miasteczka wybrano dwa okresy: pierwszy to II Rzeczpospolita w przededniu wojny, drugi - początkowe lata XXI wieku. Akcja rozgrywa się w obu planach czasowych w tej samej posiadłości. W międzywojniu zamieszkiwała ją jasnowidzka Helena Łopuska (w dramacie Klementyna Wysocka), którą o przyszłość pytali przedstawiciele polskiej elity z marszałkiem Piłsudskim na czele. W czasach nam współczesnych zrujnowaną budowlę otrzymało do użytku Zgromadzenie Sióstr Rodziny Betańskiej.

Połączenie różnych płaszczyzn czasowych zostało poprowadzone bardzo zręcznie, nawet efektownie, jednak powstaje pytanie o sens takiego zabiegu. Nie jest do końca jasne, czy celem twórców było zrobienie spektaklu o tematyce historiozoficznej, opartego o ostatnie stulecie dziejów Polski, czy też będącego głosem w sprawach bieżących problemów Kościoła Rzymskokatolickiego, których swoiste apogeum i demaskację stanowiła sprawa sióstr z Kazimierza. Duet Babicki-Huelle stara się dotknąć w swoim spektaklu możliwie dużej liczby zagadnień: przywoływany jest Katyń, cud nad Wisłą, antysemityzm, ojciec Rydzyk, sprawa naruszania celibatu, ateizmu duchowieństwa, nadużyć finansowych księży, jak i ogólnie pazerności przedstawicieli Kościoła. Żaden z licznie wprowadzanych kontekstów nie może w pełni wybrzmieć i być potraktowanym z uwagą, na jaką zasługuje. Żarty z Rydzyka? Dzieci księży? Znamy, znamy - jednak spektakl nie proponuje pogłębionego spojrzenia na żadne ze zjawisk, a tylko przytacza obiegowe opinie i hipotezy, ocierając się w ten sposób o banał.

A szkoda, bo była szansa widowisko odważnie zabierające głos w kwestii sytuacji w polskim Kościele Katolickim. Jest o czym mówić, bo sprawy te są raczej tajemnicą poliszynela, niż przedmiotem poważnej publicznej debaty. Skandal związany z Betankami tylko pozornie jest odległym i przebrzmiałym tematem - historia została niepostrzeżenie zamieciona pod dywan. Skończyło się na wzajemnym przerzucaniu odpowiedzialności. Media bardziej skupiały się na doniesieniach o rozwoju wydarzeń, niż rzetelnej analizie zdarzeń sięgająca przyczyn. Mało uwagi poświęcono faktowi, że struktura Kościoła w obecnym kształcie stwarza możliwość powstawania takich sytuacji. W tym przypadku sprawa nabrała rozgłosu w związku z heretyckimi wizjami matki przełożonej - ile jednak jest zajść, w których nadużycia nie mają tak medialnego tła jak ta (bunt, eksmisja, wykorzystywanie seksualne)? Skoro mógł się rozwinąć silny nurt pseudomistyczny, to jak wiele musi być przypadków manipulacji nie wykraczających poza oficjalną doktrynę, przez co trudnych - lub niemożliwych - do ujawnienia.

Tymczasem w spektaklu Babickiego wszystkie zarzuty stawiane Kościołowi są skrzętnie łagodzone przez komizm. Jak nie parsknąć dobrotliwym śmiechem na widok księdza Bucika nagrywającego wyznania z cyklu "Z Pamiętnika młodego wikarego"? Atmosfera żartu udziela się widowni tak dalece, że śmieje się nawet w niektórych momentach dramatycznego monologu siostry Agnes (jednej z nielicznych postaci portretowanych konsekwentnie z pełną powagą), kiedy opowiada prokuratorowi o próbie gwałtu na niej. Armia Moherowych Beretów, na którą liczył Huelle, nie stawi się pod teatrem choćby z tego względu, że może się na spektaklu świetnie bawić i nie zauważyć ostrza satyry mierzącego w instytucję Kościoła.

Powagę i żart udało się natomiast dobrze zrównoważyć w częściach dotyczących dwudziestolecia. Rozbawienie i przekonanie o własnej sile polskich oficerów zostało skontrastowane z zatrważającymi wizjami przyszłości dworku i jego gości, jakie ukazują się Klementynie. Pozwala to na wytworzenie napięcia, poczucia zagrożenia. Wiemy, że przeczucia jasnowidzki były trafne, co każe surowszym okiem spojrzeć nam na postępowanie jej towarzyszy. Dobrego humoru nie mącą złowróżbne słowa o przyszłości Polski - wojskowi wkładają je pomiędzy bajki (mimo iż przepowiednie Wysockiej nie raz się sprawdziły) i ruszają ochoczo w tany, które przerywają sobie dla rozpraw na wyższością polskiego rydza nad innymi. Udaje się nieco odbrązowić pomniki polskich oficerów, poddać w wątpliwość ich proklamowaną doskonałość - czego dowody dostałam już w kolejce do szatni, słuchając ożywionych dyskusji moich sąsiadów.

Pod względem tematycznym spektakl rozpada się na dwie części, z których jedna posiada atuty dobrej i przemyślanej inscenizacji (z dużym potencjałem kontrowersyjności), druga wyraźnie niedomaga. W partiach poświęconych Betankom zabrakło konsekwencji, podjęcia ryzyka radykalnej krytyki, postawiono na krygującą się satyrę, która chce się podobać publice. W konsekwencji lekkość, z jaką twórcy obchodzą się z wymagającą wyczucia kwestią, staje się nieznośna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji