Artykuły

Znajomi za bardzo znajomi

IV Europejskie Spotkania Teatralne "Bliscy Nieznajomi" w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Twórcom czwartej edycji Festiwalu Bliscy Nieznajomi, który zakończył się w niedzielę w Teatrze Polskim, nie udało się wyjść z ramki, którą sami dla siebie zbili. Miało być eksperymentalnie. Wyszło przewidywalnie.

Po "Bliznach historii", "Wykluczonych" i "Świętej rodzinie" na Europejskich Spotkaniach Teatralnych przyszedł czas "Herosów i Heroin". Na scenie Teatru Polskiego przez tydzień gościły wielkie postacie światowej literatury i teatry, m.in. z Rumunii, Czech, Słowacji i Ukrainy. Co nam po sobie zostawili?

Mam poczucie, że niewiele. Były pomysłowe rekwizyty: dymiąca lokomotywa mknąca przez scenę po autentycznych szynach wśród kaktusów, była szubienica, czerwona farba imitująca krew i aktorzy ucharakteryzowani na antyczne posągi - bez rąk i nóg.

Zabrakło istotnego dialogu z historiami, które wszyscy dobrze znamy.

Najodważniejszą próbę zmierzenia się z archetypem podjęli aktorzy z Teatru Dramatycznego w Warszawie. Ich "Don Kiszot" to pełne ekspresji poszukiwanie współczesnego mitu rycerza, żywiącego się ideami niemożliwymi do spełnienia. Zespół Macieja Podstawnego wyruszył w eksperymentalną podróż z kamerą w okolice Pałacu Kultury i Nauki i Dworca Centralnego, gdzie świat bezdomnych i alkoholików miesza się ze światem "normalnych" obywateli. Powstał film, którego fragmenty oglądamy podczas spektaklu. W postać wyrzutka Don Kiszota, ucharakteryzowanego na cuchnącego żula, wciela się w Teatrze Dramatycznym Adam Ferency. Ludzie, których spotyka po drodze - tańcząca na rurze galerianka Dulcynea czy luzak Sanczo wykazujący objawy ADHD - tworzą klisze dobrze znanych charakterów, a zarazem galerię postaci nieoczywistych. Szkoda, że w eksplozji aktorskich środków (na scenie oglądamy m.in. znakomitą Klarę Bielawkę i Dobromira Dymeckiego) w finale rozmywa się gdzieś sens całego tego cyrku.

Pytanie o sens traci prawo bytu w przypadku spektaklu "Sorry, Winnetou" na podstawie powieści Karola Maya. Sztuka wyreżyserowana przez Piotra Ratajczaka na deskach Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu przypomina zabawę w Indian i kowbojów. Tyle że na oczach widzów oddają się jej nie mali chłopcy, a dorośli faceci. Widzimy prerię, pióropusze, kapelusze, raz po raz rozbrzmiewa "pif-paf!" z wyobrażonych pistoletów. Ale aktorskie gagi zamiast śmieszyć - nużą. Sytuacji nie ratuje ani Old Shatterhand w wersji homoerotycznej - negatyw stereotypowego kowboja twardziela - ani próba "doszycia" przesłania w finale, w którym zamiast prerii oglądamy nagle... współczesny obóz dla uchodźców.

Cieplejsze wspomnienie pozostawi po sobie czesko-polsko-słowacki projekt "Jánošik, Janosik, Jánošik". Już sam fakt, że w ramach jednego przedstawienia oglądamy tak naprawdę fragmenty trzech i całość nie rozpada się z hukiem, zasługuje na szacunek. Wdzięku dodają spektaklowi ludowe pieśni wykonywane na żywo i humorystyczne scenki z czeską wycieczką zaopatrzoną w aparaty fotograficzne, która wędruje śladami legendy Janosika. Tej samej, która w Polsce ma twarz Marka Perepeczko.

Jak zapładniają wyobraźnię współczesnych reżyserów postacie takie jak Edyp, Medea czy Hamlet?

Na poświęcone im spektakle, zaprezentowane podczas Bliskich Nieznajomych, można by z powodzeniem prowadzać całymi wycieczkami oporną szkolną młodzież, która nie czyta lektur.

Czarodziejka Medea z Teatru im. Witkiewicza z Zakopanego tekst Eurypidesa na przemian to wysykuje, to dramatycznie wykrzykuje. Bohaterowie "Edypa" i "Hamleta" (oba przedstawienia przywiózł do Poznania Akademicki Ukraiński Teatr Muzyczno-Dramatyczny z Odessy) swoje kwestie deklamują, a wrażenia posągowości dopełniają kostiumy, imitujące greckie rzeźby ("Edyp") i postacie z talii kart ("Hamlet"). Przebogata scenografia Ukraińców bardziej przytłacza niż zachwyca. Czego tutaj brak? Świeżego spojrzenia na wątki wyeksploatowane już przez teatr aż do bólu i ponownego ich "przeczytania", ale nie w sensie dosłownym.

Na takich festiwalach jak Bliscy Nieznajomi chciałoby się przeżywać sceniczne porozumienia, przy których nie potrzeba słuchawek z lektorem. Tym razem się nie udało.

Na zdjęciu: "Hamlet", Akademicki Ukraiński Teatr Muzyczno-Dramatyczny, Odessa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji