Artykuły

La commedia divina Józefa Szajny

"...i spadło gwiezdnym deszczem pięć tysięcy tercyn..."

Julian Tuwim ("Commedia divina")

W warszawskim Teatrze Studio nowa premiera i nowe wydarzenie. Józef Szajna nawiązał do pasma swoich autorskich przedstawień: "Witkacy" - "Gulgutiera" - "Replika" - teraz "Dante". Scenariusz "Dantego" napisał na kanwie "Boskiej komedii", sam go wyreżyserował i nadał mu kształt plastyczny, integrując w ten sposób podstawowe funkcje autorskie.

Nazwisko Szajny jawi się ilekroć mowa o propozycjach nowego teatru, który druzgocze stereotypy i przyzwyczajenia widza, zrywając z klasyczną formułą widowiska scenicznego. Nie czuję się na siłach odpowiedzieć wprost na pytanie: jaki model teatru Szajna nam proponuje? Próba definicji w stosunku do zjawiska "w marszu" prowadziłaby nieuchronnie do uproszczeń, a tych chciałoby się uniknąć.

Zenobiusz Strzelecki scenograf o pasji teoretyka, twierdzi, że "Szajna traktuje dramat nie jak obraz rzeczywistości, lecz jak rzeczywistość samą, którą dopiero należy ująć w kategoriach estetycznych". ("Kierunki scenografii współczesnej", W-wa 1970). Inaczej mówiąc, celem jego widowisk nie jest jakakolwiek, choćby nawet zdeformowana subiektywnie, odbitka rzeczywistości. Nie chodzi o przedstawienie czy "zagranie" czegokolwiek, ale o stworzenie czegoś nowego, które nie istniało dotąd w gotowej formie, nie ma więc prototypów ani wzorców.

Świat sceniczny Szajny pulsuje własnym życiem, kieruje się autonomicznymi prawami, a jego styki z realnością mieszczą się co najwyżej w płaszczyźnie inspiracji, z której artysta korzysta w najbardziej dowolnym zakresie. Tak więc i tercyny Dantego stanowią dla Szajny surowiec, potężny wprawdzie rozmiarami i wagą tego dzieła znaczącego w rozwoju myśli ludzkiej, ale z punktu widzenia widowiska - tylko surowiec, lub raczej jeden z surowców.

Prześledzić, w jakim stopniu inspiruje Szajnę tekst "Boskiej komedii", niełatwo. Słowo nie jest dla niego na ogół punktem wyjścia, a czytelny przekaz treści werbalnych go nie bawi. Szajna myśli obrazami, w obrazach szuka więc alfabetu, z którego chce złożyć swą wypowiedź artystyczną.

Właśnie w tym ikonograficznym kodzie dopatrzeć się można w przedstawieniu Szajny ciągłości kulturowej, bezpośredniego nawiązywania do tradycji. Zamieszczony obok fotos z przedstawienia ukazuje Dantego w ramionach Beatrycze. W pozie, w jakiej zamarła para artystów, bez trudu rozpoznajemy żywą replikę słynnej rzeźby Michała Anioła "Pięta" (Matka Boska Boleściwa), która zdobi bazylikę św. Piotra w Rzymie.

Innego dowodu dostarcza nam na tym samym fotosie Beatrycze. Aktorka naciągniętą ma na głowę mlecznobiałą, pozbawioną włosów perukę, imitującą nagą czaszkę. Spróbowałem rozwiązać zagadkę, czemu Szajna przedstawił piękną Beatrycze bez włosów. Odpowiedzi dostarczył mi znany szkic Leonarda da Vinci stanowiący studium do projektowanego malowidła "Bitwa pod Anghiari". Na rysunku tym Leonardo wypracował starannie twarz ludzką, natomiast kształt górnej części czaszki obrysował tylko cienką linią, pozostawiając nad twarzą białą płaszczyznę. Jestem niemal pewny, że ten właśnie szkic posłużył Szajnie za wzór do wymodelowania Beatrycze.

I jeszcze jeden przykład z finału przedstawienia. Andrzej Osęka pisze o tym w recenzji w "Kulturze": "Nie wiadomo, co znaczy scena finalna, gdzie Dantego przymocowali do dużej szpuli, (...) szpula ta porusza się po obrotowej scenie wraz z innymi szpulami - jednak niewiele z tego pod względem wizualnym wynika... etc".

Otóż gotów jestem podpowiedzieć Osęce, skąd się to wzięło. Wystarczy wspomnieć szkic Leonarda wyznaczający kanon proporcji ciała ludzkiego. Rysunek ten (szeroko spopularyzowany jako sygnał wywoławczy Wszechnicy Telewizyjnej) przedstawia nagie ciało mężczyzny wpisane równocześnie w kwadrat i koła, przy czym ramiona i nogi jego narysowane są w podwójnym ustawieniu.

Tak więc Dante rozkrzyżowany u Szajny na szpuli stanowi niewątpliwie aluzję do studiów mistrza renesansowego nad ciałem ludzkim, nad człowiekiem w ogóle. Ecce homo, oto człowiek - wydaje się mówić Szajna, wprawiając szpulę z rozpiętym na niej ciałem ludzkim w ruch obrotowy i oświetlając ją zmiennymi taszystowskimi plamami świetlnymi wysyłanymi z rzutnika.

Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy niezrozumiałej dla recenzenta "Kultury" scenie finalnej. Ma ona także bezpośrednie odniesienie w tekście "Boskiej komedii", która kończy się wizją Trójcy Świętej, jaka ukazać się miała Dantemu w wędrówce po raju. Zacytujmy odpowiednie słowa poematu:

"Jak geometra wykreśla rysunek

Na kwadraturą koła i zestawia

Z nieupewnionych danych swój rachunek,

Tak mnie zjawienie nowe zastanawia:

Podpatrzeć chciałem, jako się sprzymierza

Figura z Kręgiem i jak się weń wjawia".

(Raj, Pieśń XXXIII)

Wystarczy więc zajrzeć do "Boskiej", by stwierdzić, że kierunek inspiracji da się w danym przypadku wyznaczyć wprost od słów Dantego do obrazów Szajny.

Przechodząc do ogólnych wrażeń z przedstawienia, powiedzmy sobie, że jest to bez wątpienia INNY teatr. Widz atakowany jest agresywnie już w westybulu, gdy czeka na otwarcie drzwi na salę teatralną. Na dwumetrowym mniej więcej postumencie oglądać tam może postaci prawie nagiego Charona i Cerbera. Wykonawcy tych ról - Antoni Pszoniak i Gustaw Kron - zachowują przy tym tak kompletny bezruch (nawet nie mrugną powieką), iż trudno zorientować się, że to żywi aktorzy a nie rzeźby.

Gdy już zasiądziemy w krzesłach na sali, wystawieni jesteśmy na bodźce wizualne i akustyczne ze wszystkich stron. Aktorzy zsuwają się po schodach - pochylni z balkonu, grają na podeście przebiegającym wzdłuż sali, w przejściach między krzesłami, a także na scenie. Dwóch z nich zwisa na ustawionych przy bocznych ścianach drabinach. Konieczność nadążania za ruchem aktorów, śledzenia przerzucających się z miejsca na miejsce sytuacji, odbierania różnorodnych i bogatych sygnałów optycznych w poważnym stopniu ogranicza możliwość recepcji tekstu, który jak już mówiłem nie odgrywa u Szajny wiodącej roli.

Można by zapytać wobec tego, do czego w ogóle Szajnie potrzebny był poemat Dantego, skoro arbitralnością obrazów miażdży go i rozczłonkowuje? Otóż wydaje się, że bez fascynacji "Boską komedią" Szajna nie stworzyłby swego widowiska. Ten wielki produkt ducha ludzkiego z pogranicza średniowiecza i nowożytności, średniowieczny w metaforyce religijnej a nowożytny w zadumie nad sensem kondycji ludzkiej, legł u fundamentów spektaklu Szajny. Artysta rezerwuje jednak bezpośrednie obcowanie z dziełem Dantego dla siebie, umieszcza się ze swoim widowiskiem między nami a "Boską komedią", tworząc jakby nieprzenikalną zasłonę.

Nie szukajmy więc dowodów na wierność tekstowi, oceniajmy widowisko Szajny w oderwaniu od prawzoru, jako nową jakość artystyczną i propozycję nowego rodzaju doznań. W tym sensie przedstawienie budzi wielkie zainteresowanie i ściąga każdego wieczoru do sali Teatru Studio komplet widzów.

Na koniec parę słów o wykonawcach. Główną rolę - Dantego - kreuje Leszek Herdegen, aktor intelektualny, wielokrotnie sprawdzony, dysponujący świetnymi warunkami i sprawnym warsztatem. A mimo wszystko nie jemu przyznałbym palmę pierwszeństwa w widowisku Szajny. Teatr Szajny stawia inne wymagania tak wobec widza, jak i wobec aktora. Ten ostatni musi umieć w pełni zaangażować się w nową konwencję. Wielkie doświadczenie teatralne Herdegena wydaje się (to nie paradoks!) przeszkadzać mu, a nie pomagać w wypełnieniu zadań w tym przedstawieniu. Odniosłem wrażenie, że zbyt łatwo bierze przeszkody, jakie na jego drodze poustawiał inscenizator. Rozumiem to oczywiście w przenośni, nie dosłownie.

Bardziej autentyczni w zaangażowaniu, z mozołem przełamujący się przez inscenizacyjny gąszcz i pozorne bezdroża, byli dla mnie: Anna Milewska (Beatrycze) i Antoni Pszoniak (Charon). W tej parze wykonawców znalazł Szajna pełne oparcie dla swego widowiska. I w Krzysztofie Pendereckim - kompozytorze muzyki do "Dantego".

"Dante" widowisko na "kanwie "Boskiej komedii" w przekładzie Edwarda Porębowicza; scenariusz, reżyseria i scenografia Józef Szajna; muzyka - Krzysztof Penderecki: projekcje - Kazimierz Urbański; Teatr Studio w Warszawie: prapremiera - kwiecień 1974.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji