Artykuły

Teatr ruchu i barw

Henryk Tomaszewski poświęcił lata życia i ciężkiej pracy utworzeniu teatru, który nie ma w świecie nie tylko równego sobie, lecz nawet podobnego. Wymyślił nową formułę sztuki scenicznej, która nie jest baletem ani teatrem dramatycznym, ani solowym popisem mima. Jest właśnie teatrem pantomimy

Upłynęło już 18 lat od czasu, kiedy na światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie oglądałem po raz pierwszy Henryka Tomaszewskiego. Był wtedy młodym, nikomu nie znanym człowiekiem, który uczestniczył z powodzeniem w festiwalowym konkursie i zdobył jedną z ważnych nagród. Był jeszcze przede wszystkim tancerzem, gdyż wyszedł z baletu. Ale już wtedy można było dostrzec w jego sztuce elementy prawdziwego teatru.

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych oglądałem nieraz występy znakomitego mima francuskiego, Marcela Marceau. Były to wielkie recitale solowe lub występy na tle całego zespołu komparsów. Marceau był znakomity, ale zawsze sam. Poetycki i liryczny, smutny i zadumany, śmieszny i tragiczny, tworzył znakomite sylwetki. Ale był zawsze tylko sobą: wielkim mimem, który nie miał chyba w tym czasie w Europie równego sobie.

Tomaszewski poszedł w innym kierunku. Choć sam był także znakomitym tancerzem i mimem, nie zadowolił się swoją sztuką. Szukał czegoś nowego, szukał teatru ruchu, gestu, dźwięku i barwy, teatru pantomimy.

Myśl Tomaszewskiego zrodziła się zapewne z bardzo wnikliwej obserwacji rozwoju teatru dramatycznego, baletu i opery. W teatrze dramatycznym słowo zaczęło w ciągu ostatnich dziesięcioleci odgrywać coraz mniejszą rolę. Kiedyś było najważniejszym, jeśli nie jedynym elementem znaczeniowym spektaklu. Dziś ustępuje coraz częściej miejsca gestowi, ruchowi, mimice, ekspresji ciała ludzkiego, nad którym w sposób coraz doskonalszy panuje aktor. Potrafi on wypowiedzieć ruchem, gestem, mimiką, całym ciałem coraz więcej takich myśli i treści, które dawniej wypowiadało się jedynie z pomocą słowa. Również balet i opera przechodzą wyraźną ewolucję. Dawniej dominowała w balecie mistrzowska technika tańca, wirtuozeria, z jaką prezentowali znakomici tancerze dość proste i nieraz naiwne fabuły, baśnie. I legendy, przezwyciężając z ogromnym wdziękiem i gracją prawo ciążenia. Latali nad sceną jak ptaki, kręcili oszałamiające piruety i za to ich oklaskiwano. Balet był jedną z najbardziej sformalizowanych sztuk i doszło w końcu do tego, że stał się jakby ilustracją wizualną muzyki, tracąc wszelkie inne walory znaczeniowe i poznawcze. Stał się popisem kunsztu wielkich tancerzy.

Z biegiem czasu twórcy współczesnego baletu zapragnęli nadać swym kompozycjom pewną treść, pewne znaczenie. Tancerz musiał więc w tej sytuacji wypowiadać określone myśli, nie tylko prezentować swoją technikę. Stawał się aktorem. To samo można było zaobserwować w operze. Dawniej ważne w niej były tylko muzyka i śpiew. Partię amantki mogła śpiewać śpiewaczka gruba jak beczka. Nikogo to nie raziło. Ważne było tylko to, czy ma piękny, dobrze szkolony głos, czy potrafi przekazać muzyczną treść dzieła. Nowy teatr operowy stawia śpiewakom-aktorom zupełnie inne, nowe wymagania. Muszą nie tylko dobrze śpiewać, ale i przekonująco grać. To już nie jest koncert na scenie, to przedstawienie.

Tomaszewski wyciągnął wszystkie konsekwencje z obserwacji tych procesów i zjawisk. Doszedł do wniosku, że pomiędzy teatrem dramatycznym, baletem i operą powstała pusta przestrzeń. Postanowił wypełnić ją swą twórczością. Tak powstał jego Teatr Pantomimy.

Początkowo realizował Tomaszewski krótsze lub dłuższe mimodramy, oparte na nowelach i mitach, komponowane nieraz z różnych tekstów literackich. Wkrótce jednak zorientował się, że znacznie większy sukces zapewni mu przenoszenie w konwencję teatru pantomimy znanych dramatów, czy też całych powszechnie znanych wątków literackich, legend, opowieści. Tak zaczęły się rodzić jego całospektaklowe przedstawienia zespołowe, które nie tylko nikogo nie nużyły, lecz coraz bardziej fascynowały publiczność. Nie padało ze sceny ani jedno słowo. Tylko muzyka towarzyszyła akcji. Kojąca cisza pozwalała skoncentrować uwagę na ruchu, geście, mimice aktora, na bogatej i pełnej wyrazu grze jego ciała. Technika zespołu Teatru Pantomimy doskonaliła się coraz bardziej, jego aktorzy potrafili coraz lepiej wyrażać nawet skomplikowane przeżycia psychiczne bohaterów.

Już "Płaszcz" według Gogola miał wielu zwolenników. Podobał się bardzo mimodram wg "Woyzecka" Buchnera. Piękna była inscenizacja wschodniego mitu o Gilgameszu. Lecz największym może sukcesem Teatru Pantomimy było przedstawienie pt. "Odejście Fausta". To piękne widowisko miało urzekający kształt wizualny, a jednocześnie wyrażało niepokój o los świata, o jego przyszłość, skłaniało widzów do myślenia o tym, co twórca tego spektaklu miał im do powiedzenia.

Wyczuwając ogromne możliwości pantomimiczne tkwiące w dramaturgii Stanisława Wyspiańskiego, jednego z wielkich reformatorów teatru, sięgnął Tomaszewski po jego sztuki. Niektóre z nich wystawił w teatrze dramatycznym, udowadniając, jak bardzo może dopomóc pantomima w ukazaniu całego bogactwa dramatów autora "Wesela". Wystawił na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu bardzo rzadko grywany poemat dramatyczny Wyspiańskiego "Protesilas i Laodamia".

Najnowszą pracą Tomaszewskiego w Teatrze Pantomimy jest "Menażeria cesarzowej Filissy", oparta na scenariuszu Franka Wedekinda. Jest to opowieść o niespełnionej miłości, której poszukuje daremnie Filissa przez kilka stuleci. Znajdujemy w tym mimodramie wątki pokrewne sztuce Żuławskiego "Eros i Psyche". Tomaszewski prezentuje różne modele i wzorce miłości w ciągu wieków, zmieniającą się obyczajowość, inne formy zalotów i samego aktu miłosnego. Treść pozostaje jednak zawsze ta sama: kobieta szuka prawdziwej miłości, której nie zastąpią żadne, nawet najbardziej namiętne zbliżenia fizyczne. A jej tragedia polega na tym, że właśnie takiej miłości nie może znaleźć.

W naszych trudnych, skomplikowanych czasach Teatr Pantomimy Henryka Tomaszewskiego ma jeszcze jedną zaletę: przemawia do każdego bez słów. Przełamuje więc barierę językową, która tak długo utrudniała teatrowi polskiemu, stojącemu na bardzo wysokim poziomie, dotarcie do publiczności nie znającej naszej mowy. Stąd wielkie sukcesy wrocławskiego Teatru Pantomimy w całym świecie. Występował on z powodzeniem w całej prawie Europie, otrzymał Grand Prix w czasie festiwalu zespołów baletowych w Paryżu, występował w czasie Olimpiady w NRF, był w Londynie i w Hiszpanii, we Włoszech i w krajach skandynawskich, w Związku Radzieckim i we wszystkich krajach socjalistycznych, występował w Afryce i w Azji, a teraz wyjeżdża powtórnie na tournee po Stanach Zjednoczonych. Teatr Pantomimy niesie więc polską sztukę tam, gdzie jej dotąd nie znano. Tłumaczy ją jasno i pięknie językiem ruchu, gestu, dźwięku, barwy i światła. Oklaskują go gorąco ci wszyscy, dla których stanowi on syntezę sztuki polskiej z nowymi poszukiwaniami sztuki światowej. Poezja tańca jednoczy się tu z myślą i tworzy niepowtarzalne obrazy, zapadające głęboko w świadomość współczesnego człowieka.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji