Artykuły

W saloniku ciotki Klotki

"Smakołyki ciotki Klotki" w reż. Małgorzaty Kamińskiej-Sobczyk z Teatru Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach, gościnnie w Londynie. Pisze Piotr Gulbicki w Dzienniku Polskim.

Pedagodzy podkreślają niechęć dzieci do czytania książek, dlatego szczególną uwagę zwracamy na dobór repertuaru, który w większości oparty jest na adaptacjach największych światowych i polskich utworów literackich. - mówi dyrektor naczelny i artystyczny kieleckiego teatru Irena Dragan.

Jest roztrzepana i nieco ekscentryczna. A jednocześnie wesoła i pełna ciepła. Ta barwna osóbka od razu podbiła serca młodych polskich londyńczyków. - Ciociu Klociu, ciociu Klociu - raz po raz rozbrzmiewały okrzyki z sali.

Katarzyna Boczkaja mieszka na Ealingu, na dzisiejsze przedstawienie w Sali Teatralnej Klubu Orła Białego na Balham przejechała metrem pół Londynu. - Bardzo chciałam pokazać moim córeczkom - Nicoli (5lat) i Zosi (3) profesjonalny teatr. Dobre przedstawienie, podobnie jak dobra książka, kształtuje wyobraźnię dziecka, rozwija je intelektualnie - mówi pani Katarzyna, dodając, że sama również liczy na przednią zabawę.

Gotuje skarpety, ceruje kotlety

Kolorowa scenografia, oryginalny wystrój. Stylowy, nieco staromodny salonik ciotki Klotki ma specyficzny klimat. Stary zegar, patefon, obrazy na ścianach. I sporo zamieszania, bo jego lokatorce trudno odmówić temperamentu. A to pośpiewa, a to pomyli parasolkę z torebką, a to zamiast za dzwoniący telefon chwyci za stojący na stole but. Albo ugotuje skarpety i zaceruje kotlety - na szczęście tylko słownie.

Maluchy mają ubaw po pachy, sala co i rusz wybucha śmiechem. Nieco groźniej zrobi się, kiedy na scenie pojawi się wielka szara mysz z długim ogonem i wąsami o swojskim imieniu Klaudyna, pod nieobecność ciotki robiąca "porządki" w domu. A że Klotka panicznie boi się gryzoni No właśnie, jak skończy się ta opowieść?

Przez teatr do książek

To barwna historia, kielecki Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" działa już 56 lat. Uznana marka, występy w kraju i za granicą. Całkiem niedawno dużym powodzeniem cieszył się ich pobyt w Chinach, nie od dziś wiadomo, że język sztuki jest uniwersalny. Nagrody, sukcesy, setki przedstawień. I kolejne pokolenia młodych widzów, których bawią scenicznymi występami.

W swoich produkcjach artyści duże znaczenie przywiązują do strony plastycznej i muzycznej. Chociaż formuła teatru zakłada tworzenie przedstawień lalkowych, preferuje on inscenizacje oparte na symultanicznej obecności aktora i lalki na scenie - w przygotowaniu z uznanymi twórcami i z użyciem różnorodnych technik.

- Pedagodzy podkreślają niechęć dzieci do czytania książek, dlatego szczególną uwagę zwracamy na dobór repertuaru, który w większości oparty jest na adaptacjach największych światowych i polskich utworów literackich. Wierzę, że w ten sposób zachęcamy dzieci do przeczytania tytułu, który widziały na scenie - mówi dyrektor naczelny i artystyczny kieleckiego teatru Irena Dragan.

Szukając prawdziwej przyjaźni

Scena zapełnia się coraz bardziej. Poza wszędobylską ciotką Klotką pojawiają się dwie sąsiadki, listonosz, kot oraz biegający tam i z powrotem, dający o sobie znać głośnym szczekaniem pies. Myszka Klaudyna nie ma łatwego życia, wszyscy chcą się jej pozbyć z mieszkania. Lęki, uprzedzenia, stereotypy - to wszystko można odnaleźć w przedstawieniu. Ale też samotność i pragnienie prawdziwej przyjaźni, które ostatecznie znajdzie swój szczęśliwy finał.

- Od dłuższego czasu byłam zasypywana pytaniami o teatr skierowany do najmłodszego widza. W Londynie odbywa się ogromna ilość różnego rodzaju imprez artystycznych, jednak tak naprawdę niewiele jest dla dzieci i młodzieży. Mam nadzieję, że enklawa, którą chcę stworzyć w Sali Teatralnej Klubu Orła Białego na Balham, wypełni tę lukę - przyznaje znana w londyńskim środowisku impresario Ewa Becla. I planuje kolejne przedstawienia. Najbliższe już w maju - "Wielka wyprawa" w wykonaniu warszawskiego Teatru Rampa.

Początek jest obiecujący. Na "Smakołykach ciotki Klotki" frekwencja dopisała, wielu dzieciom towarzyszyli rodzice. Wśród widzów spotkaliśmy między innymi śpiewaka operowego Marcina Gęślę z córką. - Godzina minęła błyskawicznie, było co oglądać. Aktorzy, scenografia, umiejętność nawiązania kontaktu z widownią Profesjonalizm artystów miał odzwierciedlenie w spontanicznych reakcjach dzieci - przyznaje Gęśla.

Profesjonalizm widoczny był również po zakończeniu przedstawienia. Aktorzy nie zeszli ze sceny, ale zaprosili na nią dzieci. A te skwapliwie skorzystały z okazji. Oglądanie artystycznych rekwizytów, rozmowy oko w oko z ciotką Klotką, myszą Klaudyną, psem i innymi bohaterami bajki z pewnością na długo pozostaną w pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji