Śmierć Bułhakowa
Niedawno, niedawno temu był sobie nów. Zaraz po drugim "Mesjaszu" na WST - pisze w felietonie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy byli, którym się podobało, którym się nie podobało, którym to zrobiło coś z ciarami na plecach i którym to nic nie zrobiło z ciarami na plecach. Ale i tak wszyscy jesteśmy Mesjaszami.
Ale do nowiu. W nów się marzy. Postanowiłam zamarzyć o zamarzeniu o niezwykłej podróży. Takiej podróży bez żadnych ograniczeń, podróży nieprawdopodobnej, lecz możliwej, podróży wszystkich podróży. Nic, tylko marzyć. Skupiłam się w sobie, spięłam i puff. Jest.
Do Powsina na rowerze.
I to jest marzenie, które wymarzyła wyobraźnia, która wymarzyła człowieka-wiewiórkę, szachidów na Kujawach i cudowne właściwości proszku z muru berlińskiego? Gdzie jest ten szał, to podniecenie, ten bezkres? Gdzie szaleństwo imaginacji, histeria obrazów? Gdzie granice, góry, doły, celnicy, zaginione miasta, zaginiona Atlantyda, zaginiona Czechosłowacja? Gdzie jest ten cel wymarzony, romantyczny, niedościgniony, upragniony?
Gdzie się podział marzeniosikacz? A pomysłoplujacz? Gdzie poleźli, zdrajcy, gdzie się szlajają? Może wódę piją, a może chodzą po kabackich polach z wykrywaczem metalu i zbierają bilon z bruzd świeżo wyoranych?
Nie, oni poszli, poszli i na koniec doszli. Siedli, siedzą. Patrzą. Bardzo to podniosła i smutna scena. Wydarzyła się dawno, dawno temu i nas kompletnie nie dotyczy. Umiera dramatopisarz. Nie ja. Ja jeszcze żyję. Umiera w dalekim, dzikim, bizantyjsko-stepowym kraju, w mieście Moskwa. Napisał właśnie sztukę o Stalinie, to nie ma go co żałować, czerwonego pająka, przylizusa zbrodniczego reżimu. Oślepł nawet za karę, Pan Bóg go oślepił. Ale co z tą sztuką? Myślał ten dramatopisarz, że jak o Stalinie, to mu ją puszczą, że Stalin mu ją puści. Ale Stalin nie puścił. Umiera dramatopisarz, bo już nie ma co się wysilać więcej, koniec z marzeniami. Taka sprawa.
A marzeniopsikacz i pomysłoplujacz stoją przy jego łóżku i salutują. - Niech panu śmierć lekką będzie, panie Bułhakow.
No to im wybaczyłam.