Artykuły

Egalitaryzm

Po przeczytaniu 2-stronnicowej odpowiedzi Michała Merczyńskiego na mój ubiegłotygodniowy felieton pomyślałem, że powinienem chyba pisać bardziej precyzyjnie - pisze dla e-teatru Paweł Wodziński.

Zawarte w moim felietonie uwagi nie dotyczyły bowiem Narodowego Instytutu Audiowizualnego, odnosiły się do różnicy zdań w rozumieniu funkcji i roli kultury publicznej we Wrocławiu, w trakcie przygotowań do Europejskiego Kongresu Kultury. Stanowisko jednej z cytowanych osób jest mi bliskie, drugiej natomiast całkowicie niezrozumiałe. Jako "doświadczony twórca i dyrektor" uważam, że na stwierdzenia podkreślające niedemokratyczne zasady organizowania wydarzeń kulturalnych, powinno się natychmiast zwracać uwagę, tworzą one bowiem bariery w dostępie do kultury i powodują brak zaufania publiczności.

Model kultury w Polsce w coraz większym stopniu opiera się na jednorazowych "eventach". W ostatnich latach wydarzenia o charakterze festiwalowym, indywidualne działania artystyczne, również interdyscyplinarne, projekty międzynarodowej wymiany kulturalnej stymulowały rozwój polskiej kultury, budowały wokół niej zainteresowanie i stanowiły znakomitą promocję kraju, regionu czy miasta. Ale ich efektem ubocznym było zerwanie relacji z lokalną publicznością oraz powstanie przekonania, że kultura tworzy jedynie projekty elitarne, przeznaczone dla stosunkowo wąskiego kręgu ludzi. To jest, jak sądzę, jedna z przyczyn wykluczenia z kultury oraz kryzysu uczestnictwa.

Dlatego uważam za istotne, by traktować sferę kultury jako przestrzeń demokratyczną i prawdziwie egalitarną, w której przedstawiciel władzy czy artysta jest traktowany tak samo jak emeryt czy student, gdzie nie obowiązują sektory dla VIP-ów, a przedstawicieli NGO- sów nie uznaje się za jedynych reprezentantów społeczeństwa. W tak pomyślanej przestrzeni spektakle, koncerty czy wystawy, ale także projekty edukacyjne i kulturotwórcze, kierowane są do widowni liczonej w dziesiątkach tysięcy. Organizuje się w niej także imprezy otwarte, bowiem istotną rolę odgrywa podmiotowe traktowanie lokalnej publiczności, a ważniejsze jest zapewnienie jej udziału w ważnych debatach i dyskusjach, niż w wydarzeniach rozrywkowych.

I z tego punktu widzenia każde zdarzenie, które ogranicza możliwości udziału lokalnej publiczności, które zostało pomyślane jako elitarny, jednorazowy "event", trwający kilka dni, przeznaczony dla kilku tysięcy osób, z których duża część jest zaproszona przez organizatorów na prawach VIP-ów, jest dla mnie co raz trudniejsze do zaakceptowania. Wierzę, że Michał Merczyński, skoro tak emocjonalnie włączył się do tej dyskusji, spowoduje, że krąg osób do których kierowane będą wydarzenia i projekty Europejskiego Kongresu Kultury, będzie najszerszy z możliwych. Nie podejrzewam przecież Narodowego Instytutu Audiowizualnego o niedemokratyczne praktyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji