Artykuły

Korespondencja z Bliskiego Wschodu

Dzisiaj krótko. I prywata. Lojalnie uprzedzam. Dostałem wspaniały prezent i chciałem podziękować - pisze Paweł Passini w felietonie dla e-teatru.

A prezent był na Międzynarodowy Dzień Teatru, i w teatrze, i był teatrem. No to może nie taka całkiem prywata.

Dzisiaj niczym nie błysnę raczej, dzisiaj jestem ckliwą pensjonarką, która łkając po zapadnięciu kurtyny nie chce iść do domu. Ale czy nie o tym mówił Tadeusz Kantor malując w notatkach do "Niech sczezną artyści" wizję teatru, z którego widz wychodzi tylko po to, żeby zacząć robić swój własny? Kiedy w neTTheatre - Teatrze w Sieci Powiązań przeprowadziliśmy pierwszą transmisję internetową, uczestnicy czatu też nie chcieli "iść do domu". Rozmawiali ze sobą jeszcze kilka godzin po spektaklu, chociaż nie był to najpiękniejszy, ani nawet najszybszy czat w Sieci. Wspólne przeżycie, które z obcych sobie ludzi potrafi choć na chwilę stworzyć jeden wrażliwy organizm to najwyższy stopień wtajemniczenia teatralnej magii. Na całe szczęście przydarza się nam to od czasu do czasu.

Nie zawsze jednak, a może nawet bardzo rzadko ten niezwykły stan dany jest także tym, którzy są jego bezpośrednimi sprawcami, przewodnikami w tej niezwykłej krainie. I nic w tym dziwnego, bo "czy ktoś widział kiedy drogowskaz idący drogą"? Szalejące na próbach emocje, wyczerpująca walka z czasem, ze sceną, i ze sobą często nie pozostawiają już sił, ani miejsca na - oczywistą wydawałoby się - wdzięczność wobec partnerów wspólnej twórczej mordęgi i wspólnych twórczych lotów. I nie chodzi mi o konwencjonalne podziękowania czy bankietowe upodlenie (niezbędne, żeby nie było wątpliwości), ale o coś znacznie trwalszego, co pozwala się poczuć choć przez chwilę spełnionym i na właściwym miejscu. A tak mi teraz jest na duszy i za to chciałem podziękować.

Jak większość twórców "Aniołów w kolorze" Gali 32. PPA czułem ogromny respekt wobec zadania jakie sobie postawiliśmy. Prawda, że zaproszenie do współpracy przyjęły artystki absolutnie wybitne, ale kiedy po skierowanym do Ewy Demarczyk zaproszeniu otrzymałem odpowiedź od jej prawników, poczułem się - jak mniemam zgodnie z intencją - jakby mi ktoś przykopał w twarz. Bardzo nie chciałem, żeby to uczucie udzieliło się innym uczestnikom tego przedsięwzięcia, ich udział był dla mnie bowiem absolutnym spełnieniem marzeń, wiedziałem także jak wiele ryzykują.

Na szczęście i dzięki Bogu prawda po raz kolejny nas wyzwoliła, a była to prawda wrażliwości i niezwykłego talentu, ale także - i to wzrusza mnie najbardziej - unikalna wśród artystów takiej klasy gotowość na spotkanie, artystyczne i ludzkie, którego nie przesłania ogrom własnych dokonań. Podczas kilku dni niezwykle intensywnej pracy doszło do prawdziwej wymiany zaklęć i tajemnic między czarodziejkami polskiej sceny muzycznej i teatralnej. Dziękuję z całego serca, że mogłem być obok. I niech mnie nikt nie odczarowuje, proszę.

Korespondent z Bliskiego Wschodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji