Artykuły

Johnnie Walker

Poza nielicznymi wyjątkami - kolegów, którzy upajają się sukcesem albo zapijają porażkę - naród aktorski patrzy w przyszłość trzeźwym wzrokiem. Bo byłoby niemożliwe wypić pół litra, zagrać w serialu, wsiąść w samochód i zdążyć na wieczorny spektakl. Inne czasy - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Nie wiem, dlaczego ostatnio w moich felietonach pojawia się wątek wysokoprocentowy, jak anegdota o Jurku Leszczyńskim, którą bawiłem państwa tydzień temu.

Po prostu ten wątek był nierozerwalnie związany z profesją aktora. Czasu przeszłego użyłem nieprzypadkowo. Poza nielicznymi wyjątkami - kolegów, którzy upajają się sukcesem albo zapijają porażkę - naród aktorski patrzy w przyszłość trzeźwym wzrokiem. Bo byłoby niemożliwe wypić pół litra, zagrać w serialu, wsiąść w samochód i zdążyć na wieczorny spektakl. Inne czasy.

I mnie czasem coś się zdarzało. Dzwoni Dudek Dziewoński: "Mam czarnego walkera". Tego wieczoru nie gram, za trzy minuty jestem u niego, na Wareckiej. Sączymy whisky, plotkujemy, przemiło. Nagle telefon. Erwin Axer, i to do mnie:

- Andrzej, ratuj, Sasza Bardini gdzieś zniknął. Gra w trzeciej jednoaktówce Dürrenmatta. Przestawię kolejność, tekst będziesz miał na biurku. Co to dla ciebie!

- Kiedy wypiłem, nic z tego nie będzie.

- Nie zawracaj głowy, w teatrze wytrzeźwiejesz, przyjeżdżaj.

Trzask słuchawki. No to jadę. W teatrze siedem kaw, serce mi wali, amoniak dla wytrzeźwienia. Suflerka sączy mi tekst. Spektakl idzie, tyle że w innej kolejności. "Mamy drugi akt, pan Łapicki proszony" - słyszę inspicjenta w głośniku. Idę - drzwi na scenę barykaduje mi wielka postać Saszy. Znalazł się. "Przepraszam cię, trochę się spóźniłem". Butelka Johnnie Walkera psu w d...! Nauczka: nie trzeba było trzeźwieć. Ale najładniejszą historyjkę opowiedziała mi Eichlerówna. Była młodą aktorką w Wilnie. Na występy przyjechał Stefan Jaracz. Oczywiście się upił i zmęczony pierwszym aktem w drugim położył się przed rampą i drzemał. Eichlerówna przerażona nie wiedziała, co robić. Gdy minęły trzy sekundy ciszy, które dla aktora na scenie trwają trzy godziny, postanowiła mówić i jego, i swoje kwestie. W którymś momencie tego "monologu" Jaracz podniósł się na łokciu, popatrzył na Lenę, na widownię i powiedział bez skrępowania: "Ona mi pomaga!".

Nie gardził napitkiem i Jan Kurnakowicz. Pewnego razu Perzanowska przerwała próbę, bo nie można było z nim dojść do ładu. Siedzimy przy kawie w bufecie. Odważyłem się: "Panie Janie, przepraszam, ale dlaczego pan pije?". Kurnakowicz spojrzał na mnie, wyostrzył wzrok i powiedział z tym swoim niezapomnianym kresowym akcentem: "Widzisz, ja nie piję, żeby się napić. Ja piję, żeby to wszystko oddalić...". I tu niepowtarzalnym gestem odepchnął od siebie cale zło ówczesnego świata.

A Węgrzyn, który nie pozwalał podnosić kurtyny, dopóki nie wypiłem z nim angielki wódki? Gonił mnie nawet w toalecie.

Nie był to łatwy teatr, ten w klimacie XIX wieku. Ale kolorowy. A o kim teraz pisać anegdoty?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji