Artykuły

W teatrze nie ma grzechu

Założycielka zespołu, nie stara się narzucać swoim aktorom standardów teatru profesjonalnego, lecz daje im przestrzeń do opowiadania o ich własnym świecie - o "Uwaga, Purim!" Teatru 21 w reż. Justyny Sobczyk pisze Hanna Rudnicka z Nowej Siły Krytycznej.

Purim to bodaj najradośniejsze święto w tradycyjnym żydowskim kalendarzu. Upamiętnia uchronienie narodu żydowskiego przed masową zagładą, której zapobiegła perska królowa Estera i świętowane jest corocznie 14 dnia miesiąca adar. Obchody odbywają się w atmosferze karnawału. Wierni biorą udział w spektaklach przypominających tę biblijną historię triumfu, przebierają się w kostiumy, obdarowują prezentami, uczestniczą w ucztach, krzyczą i tupią podczas czytania Pisma w synagodze, ba, mają nawet niemal obowiązek odurzyć się alkoholem. W tym wyjątkowym dniu wychwalanie Boga nie łączy się z powagą i skupieniem, raczej nieskrępowaną radością.

W 2011 roku to ruchome święto przypadło 19 marca. Zaledwie dwa dni później, 21 marca, obchodzony jest Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Ta zupełnie przypadkowa bliskość dat została wykorzystana artystycznie. W sposób błyskotliwy i brawurowy. Teatr 21, tworzony przez osoby cierpiące na autyzm i zespół Downa, nawiązał bowiem współpracę z Muzeum Historii Żydów Polskich. Efektem tej kooperacji była akcja performatywna "Uwaga, Purim!", którą zaprezentowano trzykrotnie, 21, 22 oraz 23 marca, w warszawskim Teatrze Studio.

Trwające nieco ponad godzinę widowisko zostało podzielone na dwie części. Bazą dla pierwszej stała się historia z Księgi Estery, ta sama, którą odgrywa się i odczytuje w synagogach z okazji święta Purim.

W tyle sceny stoi rząd zwykłych, drewnianych krzeseł. Wyczekują na nich aktorzy Teatru 21, wszyscy ubrani w czarne stroje. Na głowach mają opaski z wizerunkami postaci, które będą odgrywać - Estery, Mordechaja, Hamana, Achaszwerosza. Owa linia to swoista strefa przejściowa - wykonawcy nie wychodzą za kulisy, lecz siedząc oczekują na sekwencje, w których biorą udział. Właściwy teatr rozgrywa się bliżej publiczności; w centrum przestrzeni gry ustawiono kolejne dwa krzesła oświetlone jaskrawym, punktowym światłem - są one osią, wokół której rozgrywają się kolejne sceny.

Działania sceniczne nie noszą najmniejszych znamion tworzenia iluzji. Przeciwnie, struktura przedstawienia jest wyraźna i co raz podkreślana. Animatorem pokazu, bezpośrednio w niego zaangażowanym, jest reżyserka spektaklu, Justyna Sobczyk. Stoi nieco z boku, za mikrofonem, sygnalizuje początek i koniec każdej kolejnej sceny. To ona prowadzi również całość słownej narracji - rytmicznie, wykorzystując jako tło podkład energetycznej, pulsującej muzyki, komentuje wydarzenia prezentowane przez jej podopiecznych. Aktorzy w tej części występu działają tylko pantomimicznie, ogrywając kolejne sceny z Księgi Estery. Nie dążą do mimetycznego odtworzenia historii, tworzą raczej wariacje, posługując się przede wszystkim skrótem i symboliką gestu. W scenie pierwszego spotkania Mordechaja i pałającego do niego szczerą nienawiścią Hamana, dwaj wykonawcy wymachują w swoją stronę krzesłami. Trzej aktorzy od początku przedstawienia noszą na szyjach zagadkowe krawaty wykonane z czarno-żółtej policyjnej taśmy. Okaże się, że odgrywają Hamana oraz dwóch spiskowców - postaci, które spotka śmierć przez powieszenie. Dopiero w tych scenach ujawnia się dwuznaczny charakter rekwizytu, który zamienia się w stryczek. Nie zabrakło także scen pełnych ciepła i humoru - tak dzieje się w zabawnej sekwencji obrazów, w których Achaszwerosz dokonuje przeglądu kandydatek na żonę. Biorą w niej udział chyba wszystkie dziewczęta z zespołu, wykorzystując w tworzeniu postaci cechy własnej osobowości i wyglądu.

Już pierwsza część spektaklu to popis wyobraźni i możliwości improwizacyjnych, jednak prawdziwą ich feerię, nieskrępowaną jakimikolwiek ramami fabularnymi, jest dopiero druga odsłona. Powracającą po przerwie publiczność, wykonawcy witają tym razem w jaskrawych, fantazyjnych, szalonych niekiedy przebraniach - niektórzy, w myśl purynowego zwyczaju, przebrani są za przedstawicieli przeciwnej płci. Inspiracją tej części spektaklu są bowiem obchody święta Purim. Podobnie jak historia Estery, nie zostają one dosłownie odzwierciedlone. Zamiast odtwarzać obrzędy, zespół przywołuje tylko niektóre towarzyszące im zwyczaje (tupanie, krzyki, picie na umór). Wychodząc od tych skojarzeń, aktorzy puszczają wodze fantazji i dają się porwać wirowi improwizacji. Trzy powtarzające się hasła "odwrócenie, przekroczenie, zabawa" są inspiracją dla obrazowej choreografii i wyznaczają energetyczny rytm tej części widowiska. Do swojego "cyrku", w którym aktorzy wykonują "skok w wiarę", "przejście po linii życia", wykonawcy zapraszają publiczność. Namawiają widzów, by weszli na scenę, by współuczestniczyli we wspólnej zabawie. W zamykającym widowisko "numerze" bierze udział kilkunastu gości, którzy zostają poproszeni o założenie masek z wizerunkami aktorów - ludzi z zespołem Downa. W radosnym, swobodnym nastroju dokonuje się symboliczne, niewymuszone przełamanie barier, na które w codziennym życiu nie mielibyśmy ani okazji, ani, być może, odwagi. Wspominana ostatnia scena jest też rodzajem prowokującej konfrontacji. Na scenie ponownie pojawia się Justyna Sobczyk. Reżyserka tłumacząc, że słowo "pur" oznacza "los", zadaje swoim aktorom i przemieszanym z nimi widzom jedno pytanie: "Czy chciałeś kiedykolwiek odmienić swój los?". Znamienne, że odpowiedź "nie" i "nie wiem" usłyszymy tylko z ust dwójki aktorów - osób z zespołem Downa

Nawet jeśli ich bezpośrednim tematem spektaklu Teatru 21 nie jest, jak w przypadku "Portretu", tożsamość osób z zespołem Downa oraz kwestia inności - kwestie te pozostają kluczowe dla ich odbioru. Justyna Sobczyk, założycielka zespołu, nie stara się narzucać swoim aktorom standardów teatru profesjonalnego, lecz daje im przestrzeń do opowiadania o ich własnym świecie, będącym dla reszty społeczeństwa zagadką i tabu. Pozwala im pozostać na granicy sztuk teatru i performance, nie chować się za tradycyjną postacią, lecz pozostać sobą. "Uwaga, Purim!", choć wychodzi od spraw dalekich od tematu niepełnosprawności, stał się ponownie pretekstem do zasypywania przepaści, która dzieli upośledzonych od zdrowych. Takie wykorzystanie desek teatralnych, szczególnie, jeśli są to deski instytucjonalnego teatru w stołecznym mieście Warszawie, może szokować. Jednak, jak mówi jeden z bohaterów "Uwaga, Purim!", "w teatrze nie ma grzechu". Teatr to miejsce, które rządzi się innymi prawami niż zewnętrzny świat. Ma moc integrowania, tworzenia wspólnoty, zbliżania. Jak udowadnia zespół Justyny Sobczyk, siłę tę można przetworzyć i zwielokrotnić, by wzruszała, bawiła i skłaniała widzów do refleksji nad własnymi uprzedzeniami. Bez zbędnej litości - ani dla aktorów, ani dla siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji