Artykuły

Stodoła czy teatr?

W Encyklopedii Gdyni zawarto informację, że dla potrzeb gdyńskiego Teatru Wybrzeże ówczesny jego dyrektor Iwo Gall zaadaptował niemiecką stodołę. Czy to prawda? - pisze Bolesław Mitręga w dodatku Moja Gdynia w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W artykule "Historia teatru w budowie" ("Moja Gdynia" z dn. 5 lutego) - wybitny dokumentalista gdyński pan Sławomir Kitowski - dwukrotnie użył sformułowania "Teatr Wybrzeże funkcjonował w poniemieckiej stodole". Również w Encyklopedii Gdyni zawarto informację, że niemiecką stodołę Iwo Gall zaadaptował dla potrzeb Teatru Wybrzeże. Młodsze pokolenie może to odczytać dosłownie, tym bardziej że kształt budowli faktycznie przypominał stodołę. Rodzi się pytanie, czy to prawda?

W Gdyni zamieszkałem dopiero we wrześniu 1946 r. (studiowałem w WSHM), gdy Teatr Wybrzeże już działał pod wspaniałym kierownictwem Iwo Galla. Według uzyskanych wówczas informacji budynek "stodoły" zbudowali w czasie wojny Niemcy jako teatr dla Niemców, w ramach programu procesu germanizacji Gdyni, przemianowanej na Gotenhafen - mitycznego portu Gotów.

Zgodnie z trendem architektury hitlerowskiej - panował surowy styl Trzeciej Rzeszy, jakoby starogermański, o twardych liniach, więc w tym kształcie zbudowano też teatr gdyński. Wnętrza, kuluary, garderoby - również surowe, zimne, ceglane. Nie znam pełnej okupacyjnej nazwy obiektu ani danych dotyczących budowy czy też jego działalności. Zdaje się, że w połowie 1944 r. władze hitlerowskie zawiesiły całkowicie działalność teatralną i operową. Pamiętam, że teatr wyposażony był w cenne organy Wurlitzera.

Po wojnie złaknieni byliśmy sztuki teatralnej, nie bacząc na styl budowli - toteż Teatr Wybrzeże przysparzał nam wiele radości, będąc dla nas świątynią Melpomeny. Oczywiście potocznie też używaliśmy pejoratywnego określenia "stodoła", czasami to brzmiało pieszczotliwie.

Cenne dla nas były występy gościnne z udziałem znanych aktorów przedwojennych, np. znakomitego J. Węgrzyna w nieco banalnej komedii "Porwanie Sabinek". Bodaj w sierpniu 1947 r. lub 1948 r. przez cały miesiąc gościnnie występował słynny zespół Operetki Łódzkiej, prezentując "Księżniczkę Czardasza" z Xenią Grey, Beatą Artemską i Szczepańskim na czele. Powodzenie niebywałe. Większość artystów mieszkała w Hotelu Riviera, a w restauracji hotelowej długi stół służył do uroczych biesiad po spektaklach - do późnej nocy.

Cieszyliśmy się, że obiekt teatralny poddany został w 1960 r. kosztownej modernizacji, niestety, tuż przed otwarciem swych podwoi, zawiódł "czynnik ludzki" i pożar zniweczył kompletnie budynek z wyposażeniem. Dla nas był to ogromny cios. Paradoksalną koleją losu, owa tragiczna strata zrekompensowana została - po 19 latach - wspaniałym gmachem Teatru Muzycznego w Gdyni.

Notabene, w okresie przedstudenckim, również zmuszony byłem uczęszczać do poniemieckiego, ale okazałego budynku - Teatru Śląskiego im. S. Wyspiańskiego, zbudowanego w 1907 r. w stylu wczesnego modernizmu.

Czy gdyński Teatr Wybrzeże rozpoczął swoją działalność w poniemieckiej stodole? Czy też autor tekstu Bolesław Mitręga ma rację, pamiętając, że była to potoczna nazwa teatru wybudowanego dla Niemców podczas wojny w ramach programu procesu germanizacji Gdyni? Czekamy też na Wasze listy i wspomnienia pod adresem mojagdynia@agora.pl.

Autor o sobie:

Maturę zdałem w Katowicach, jestem mgr. nauk ekonomicznych, studia ukończyłem w Sopocie. Życie zawodowe spędziłem w gospodarce morskiej, hobby m.in: opracowałem redakcyjnie publikację: "Wyższa Szkoła Handlu Morskiego w Sopocie...", wydaną przez Stowarzyszenie Absolwentów WSHM, WSE i Wydziałów Ekonomicznych UG w 2008 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji