Artykuły

Wolę z ładną kobietą

- Są reżyserzy, którzy zostali reżyserami, by mieć łatwy dostęp do kobiet. Taki człowiek nic nie zrobi w tym zawodzie, wręcz przeciwnie. Reżyser tak czy inaczej musi być uodporniony na kobiety - reżyser i senator KAZIMIERZ KUTZ przede wszystkim o kobietach.

Marcin Świetlicki i Grzegorz Dyduch: Pan Senator ku naszemu rozczarowaniu nie mieszka bynajmniej w czterdziestopokojowej willi z basenem. Przyjął nas w skromnym, lecz z wyjątkowym smakiem urządzonym mieszkaniu, co umocniło naszą jakże słabą wiarę w sprawiedliwość społeczną. Zanim zadaliśmy pierwsze pytanie, Senator raczył wygłosić oświadczenie...

Kazimierz Kutz: Jak można, proszę panów, pytać starego człowieka o kobiety? Kobiety generalnie są teraz dla mnie czymś takim jak PRL!

Dość tej minoderii, Panie Senatorze, wszak oprócz tego, że jako reżyser Pan z kobietami styczność miewa, to i jako senator RP w jednej ławie z nimi zasiada...

- Senat to izba, która ma 94 osoby z wyższym wykształceniem i najwyższy w Europie współczynnik feminizacji. Tam jest 24 proc. kobiet. Kilka z tych senatorek to wspaniałe kobiety, niezależnie, po której są stronie. To są prawdziwe humanistki, działaczki związane z jakimiś wartościami. Jest taka wspaniała senatorka z Łodzi, pani profesor, kiedyś była bardzo piękną dziewczyną, ona mi się bardzo podoba. Z mojej obserwacji wynika, że kobiety są aktywniejsze. I to nie w imię światopoglądu, tylko z impulsu społecznego. Jest bardzo ciekawa osoba, która na zewnątrz robi wrażenie, jakby była z awansu społecznego, ma taką urodę, a jest bardzo wybitnym specjalistą w sprawach morskich i zawsze jak się coś dzieje z morzem, to przychodzi w mundurze. Jest to mundur dosyć elegancki, ze złotymi epoletami. Z wielkim znawstwem i wielkim emocjonalnym napięciem ustawy referuje. Kiedy temat uchwały trafia w ich kompetencje, to kobiety jakby zakwitają, energii dostają i robią się piękniejsze. U mężczyzn przeważa tendencja do ideologicznej scholastyki, co widzimy w czystym wydaniu ględźby Leppera i jego wszystkich satelitów. A panie mówią od siebie. W takim zbiorze zawsze jeden fanatyk. W poprzedniej kadencji była to kobieta, którą podziwiałem, bo okiem starego reżysera patrzę na to zbiorowisko typów. Była to kobieta, z Kujaw. Miała zwyczaj przychodzić w stroju kurpiowskim, co oznaczało, że będzie deputowała. Miała urodę chłopską, silna kobieta. W tym przebraniu przypominała mi radzieckie babochłopy, co dzierżyły władzę. I miała nieprawdopodobną kondycję, zdumiewającą. Zawsze wnosiła najwięcej poprawek, czasem więcej niż cały Senat. I z absolutną cierpliwością, z prostą niewinnością korzystała ze swojego statusu, choć ani jedna jej poprawka nie przechodziła. Stała się udręką Senatu, złodziejką czasu. Wszyscy byli udręczeni, ale nic się nie dało zrobić, bo była w prawie. Siedziała w kostiumie i czyniła swój obrzęd senatorski.

Czyli - reasumując - kobiety nie tracą niczego ze swojej kobiecości, kiedy dostają się do świata polityki?

- Jeśli się kobiecość miało, to oczywiście nie. Są takie kobiety, takie emancypantki programowe, które maskulinizują się, ale one po prostu mają taką urodę, równoległość między cechami męskimi a żeńskimi. Gdybym miał teraz przejrzeć skład Senatu, to tam nie ma takiej zdecydowanie antykobiety.

Czy idea parytetu, czyli żeby było po równo, jest dla Pana rozsądna?

- Natura reguluje sama. Kobiety w Polsce i w ogóle w świecie, zwłaszcza w demokracji, mają naprawdę tyle, ile chcą. Ale zorganizowane kobiety mówią, że to za mało, i żądają sprawiedliwości typu fifty-fifty. Gdyby sobie wyobrazić taki świat, w którym one przejęły wszystko, byłoby to coś strasznego. A z drugiej strony jest naprawdę w Polsce coraz więcej kobiet, które prowadzą wspaniałe przedsiębiorstwa. Ostatnio namówili mnie na wywiad do pisma teatralnego. Przyszedłem i przeżyłem bardzo pozytywny szok. Wchodzę na sesję fotograficzną i widzę coś, czego się nigdy nie spodziewałem, mianowicie trzy najważniejsze osoby, które mają to robić, to dziewczyna, która fotografuje, druga - jej asystentka - i trzecia, która zajmuje się popychaniem tego, co się dzieje między tymi dwoma twórczymi kobietkami, wydająca dyspozycje. A w sferze dyspozycji byli sami chłopcy. To były bardzo młode kobiety, ja się im poddałem jak dziecko. Azali z czasem odczułem rodzaj żalu, który się wiódł z identyfikacji z tymi chłopcami. Były to dziewczyny kompetentne, sprawne, z wielką burzą w mózgu i nie zauważyłem w nich jakichś cech męskich. Na koniec mi ta najważniejsza powiedziała, że byłem bardzo wdzięcznym modelem, że dawno nie spotkały się z tak cierpliwym człowiekiem. Mówię, że gdybym był młodszy i gdybym otwierał bardzo luksusowy burdel, to bym was zaangażował w całości. Ucieszyły się. Nie do pojęcia dawniej. W szkołach filmowych za moich czasów przychodziły oczywiście dziewczyny, ale z mojego roku to jedna tylko skończyła i zrobiła parę filmików. Przychodziło więcej, ale były wypłukiwane. Wtedy zależność bytu od mężczyzn była większa. A to są już wolni ludzie i różnica między chłopcami a dziewczynami wygląda inaczej.

Czy specyficzna więź aktorki i reżysera jest faktem czy mitem?

- Ta więź musi istnieć niezależnie od tego, jak dalece te kontakty się rozwijają i co z nich może wyniknąć. Tak było z Bergmanem. Bergman z wszystkimi aktorkami miał wielkie romanse i był tak wyczerpany po filmie, że musiał się zamykać w zakładach nieco psychiatrycznych, ale się z nimi wszystkimi żenił po kolei. To jest zawód, który opowiada o rzeczywistości istniejącej, a rzeczywistości zawsze są sensualne. I film musi być nasycony sensualnością osoby, która gra, nie tylko jej talentem. Tym się różni od teatru. Dlatego łatwiej jest aktorkom, które w teatrze w ogóle nie grywają, zaistnieć jako wielkie osobowości w kinie. Marilyn Monroe - co ona miała z teatrem wspólnego? Nic. A ile pokoleń już na nią patrzy, na bezbronną istną sierotkę, która podobno jak pożyczało się od niej książkę i przynosiło się z powrotem, oddawała siebie za to, że się pamiętało, że trzeba oddać - miała tyle dobroci w sobie.

To cudowne! (tu cynicznie pomyśleliśmy o bibliotekach naszych koleżanek)

- Ale za to my ją kochamy. I dlatego tak krótko żyła. Ona była zagubiona w swojej nieskażonej kobiecości. To wynikało też z tego, że nie miała gruntu familijnego, to był kwiat bezbronny, czysty i dlatego tak promieniowała.

Nie każdy chyba reżyser wchodzi równie chętnie w relacje intymne z aktorkami. Są pewnie tacy, którzy stronią.

- Z moich kolegów rówieśniczych to Wajda na pewno nie. Wajda jest przykładem takiego mężczyzny, który z natury czeka na inicjatywę z drugiej strony. To jest mężczyzna do wzięcia. To nie wygodnictwo, dlatego że Andrzej Wajda był bardzo ładnym chłopcem, wdzięk i czar, kobiety walczyły o niego. Dlatego miał tyle małżeństw. On potrzebuje kobiety-matki. Jaskrawo to widać np. u kompozytorów. Są bardziej pojedynczy, ale wszystkie żony Pendereckiego, Kilara, Góreckiego, naszego klasyka nieżyjącego Lutosławskiego - to ten typ. Dla geniusza tworzą niebo, ochronę. To widocznie tak musi być. W filmie to nie jest możliwe, dlatego że film jest uciechą zbiorową, ruchomym świętem i jak ktoś ma słabość do kobiet, to przepadł. Wajda nie, Has też nie. Zanussi w ogóle nie, Zanussi jest biskupem. Oczywiście są reżyserzy, którzy zostali reżyserami, by mieć łatwy dostęp do kobiet. Taki człowiek nic nie zrobi w tym zawodzie, wręcz przeciwnie. Reżyser tak czy inaczej musi być uodporniony na kobiety.

Czy reżyser może dać sobą powodować kobiecie?

- Stosunki między reżyserem a aktorką muszą być zawsze paraerotyczne, dlatego że musi między nimi iskrzyć, żeby powstawało napięcie na użytek filmu, żeby wykorzystać jej emploi, talent, osobowość, zmysłowość itd. To może być rodzaj takiego "zakochania zawodowego". Niedopuszczalne jest, żeby reżyser w trakcie filmu żył z aktorką, bo wtedy sam podcina sobie nogi, bo energia idzie w łóżko, a nie w ekran. Byli reżyserzy jak Chaplin, który nie miał obciachu - gdyby dzisiaj żył, toby dostał 500 lat więzienia za molestowanie nieletnich.

Czy mijający czas może być atutem aktorki?

- Zawsze. To jest sprawa talentu, a nie wieku. Pani Krystyna Feldman, która ma 90 lat, nie kojarzy się z osobą, z którą by się chciało pójść do łóżka, a jednak jest nieprawdopodobnie fascynująca.

A aktorki, które fascynowały Pana i talentem, i urodą?

- Mnóstwo. Przede wszystkim reżyser bierze do filmu takie osoby, które mu się w jakimś sensie podobają. W moim pierwszym filmie grała wdowę Grażyna Staniszewska, która była śliczną dziewczyną, jest dzisiaj wspaniałą żoną słynnego profesora medycyny w Warszawie. Ja ją zobaczyłem w szkole w jakiejś etiudzie i była tak piękna, a przy tym strasznie porządna. Jak robiłem pierwszy film, to Grażynę zaangażowałem. To nie chodzi wyłącznie o seks, chodzi o piękno, o pewne właściwości, które oczywiście mogą prowadzić do kontaktów seksualnych, ale nie muszą.

A niezapomniana Łucja Kowolik, która dała erotyczny performance w "Perle w koronie"?

- Dwa lata temu poznałem na jakimś przyjęciu premiera Millera (tu skurcz straszliwy przebiegł przez nasze twarze), to jego pierwsze zdanie brzmiało: "Panie Kazimierzu, co jest z tą dziewczyną?". Minęło 25 lat, a tak mu to utkwiło. Bardzo długo szukałem prawdziwej Ślązaczki. Śląskości nie można zagrać. Kobiety śląskie mają inną mentalność, spełniają zupełnie inną rolę. Z natury nie zdradzają, mają bardzo silny instynkt opiekuńczy. To jest sprawa tradycji, rytuału. I ona była takim przedziwnym okazem. Zdała sobie bardzo późno sprawę ze swojej urody, mieszkała pod Katowicami w familoku przy kopalni Wujek. Gdy miała 17 lat, doszło do czegoś z sąsiadem i było dziecko, pożenili się i zamieszkali w tym samym domu, ona nawet nie była w śródmieściu, bo osiedla robotnicze to były kosmosy. W ogóle nie wiedziała, że jest piękna. Nie była dotknięta przez żadnego mężczyznę poza swoim mężem, nie znała smaku wódki, absolutny fenomen! Takich rzeczy się nie zagra. Było widać, że to coś nieskażonego, miała wspaniałe ciało, miała coś świeżego, pełnego. Ciało promieniuje prawością, a prawość może być urodą. Ona była na planie chroniona i to było śmieszne, ponieważ wszyscy na nią patrzyli i to ją głęboko zawstydzało, i było źródłem jej wdzięku. Potem objechała pół świata dzięki temu filmowi, a mąż popadł w złe towarzystwo. W końcu zaczął chodzić z nią do miasta, żeby się nią chwalić. I bez przerwy go faceci zaczepiali, odciągali na bok i mówili: "Słuchaj, ty mosz dupa w doma!".

Chcąc nie chcąc zapytamy o to, co i premier: co się z nią teraz dzieje?

- Ma życie pełne przygód. Rozwiodła się z pierwszym mężem. Potem dyrektor teatru w Zabrzu zaprosił ją do teatru, bo na nią przychodzili ludzie. Zobaczył ją młody biznesmen, zaproponował małżeństwo. Ale uciekła do Australii. Była tutaj niedawno, nadal jest bardzo piękna, miła, niesamowicie łagodna.

Anna Dymna zdradziła nam, że ponoć uważa Pan, że duży biust to jest ważny atut...

- To najważniejsza tzw. drugorzędna cecha płciowa. Po tym poznać kobietę. Nie jest to oczywiście zabawka dla mężczyzn, to jest dla dzieci. Moje kontakty z kobietami są bardzo poważne, z wieloma pięknymi i niepięknymi się przyjaźnię, mówią mi wiele rzeczy o mężczyznach, nawet czasem o konkretnych mężczyznach, znam bardzo wiele tajemnic moich kolegów dzięki temu, że mam do kobiet szczególny stosunek naturalnej fascynacji i wolę spędzić czas z ładną kobietą niż z inteligentnym mężczyzną. Uważam, że jest to lepsza forma tracenia czasu. Kiedyś jakaś emancypantka bardzo brzydko wyraziła się o mnie, że opowiadam o kobietach jak o kotletach. Jak widzę dziewczynę po raz pierwszy, to jej mówię, jaki ma numer biustonosza. Wyrafinowani mężczyźni również cenią wiele innych miejsc, np. ucho, szyję, stopę, kolano.

Ale piersi są bliżej czołówki?

- Tak.

W związku z powyższymi deklaracjami nie dziwi nas fakt, że trudno uznać Pana za czołowego autora kina feministycznego.

- We wszystkich moich filmach kobiety odgrywają bardzo ważną rolę i sobie nie przypominam, żeby kobieta była szwarccharakterem. Nie można robić filmu z jakąkolwiek tezą, reżyser nie jest od rozstrzygania, jest od przedstawiania

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji