Artykuły

Nie ma Kantora bez Kantora

Premiera "Umarłej klasy" Tadeusza Kantora odbyła się 15 listopada 1975 r. w piwnicy Krzysztoforów. Tam, gdzie grane były poprzednie spektakle Kantora. Ale to przedstawienie było niezwykłe.

Kantor był wówczas artystą uznanym - malarzem, grafikiem, happenerem. Także twórcą teatralnym, choć jego spektakle (np. "Kurka wodna", "Wariat i zakonnica" czy "Nadobnisie i koczkodany" wg Witkacego), sytuujące się gdzieś na pograniczu teatru, happeningu i sztuk plastycznych, traktowane były jako zjawisko ciekawe, ale offowe. I towarzyskie, zwłaszcza że w spektaklach tych brali udział głównie krakowscy plastycy, przyjaciele i znajomi Kantora. Od premiery "Umarłej klasy" Kantor stał się znany przede wszystkim jako reżyser, a teatr Cricot 2 uznany został za jedno z najwybitniejszych zjawisk światowego teatru. "Umarła klasa" objechała cały świat, grano ją ponad dwa tysiące razy przez siedemnaście lat.

W Krzysztoforach (ul. Szczepańska 2) od dzisiaj do czwartku o godz. 19 pokazywane będą filmy rejestrujące "Umarłą klasę". Dziś - film Andrzeja Wajdy, jutro - film składający się z kilku archiwalnych zapisów, w czwartek - rejestracja spektaklu z 1989 r.

Joanna Braun - scenografka

Pamiętam wieczór premiery tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Oczekiwanie - i to, że przeszło to wszelkie oczekiwania. Widziałam wcześniejsze spektakle Kantora, więc nie była to dla mnie obca materia, ale "Umarła klasa" była wyjątkowa. Trudno mówić o doskonałości, a w tym spektaklu wszystko było doskonałe.

Odbierałam go jak muzykę, miałam uczucie - a rzadko się to zdarza - że podnosi się we mnie wielka fala, która za chwilę mnie zatopi. Zwykle na spektakle czy filmy, które mi się podobają, chodzę po raz drugi, trzeci, podpatruję, jak są zrobione, ale "Umarłą klasę" widziałam tylko raz. Chciałam zachować to pierwsze wrażenie, teraz, po trzydziestu latach, wybieram się do Krzysztoforów na filmy o "Umarłej klasie".

Jerzy Jarzębski - teoretyk i krytyk literacki

Widziałem "Umarłą klasę" nie raz. Było to za każdym razem inne przeżycie. Nie wydaje mi się, aby dało się ją obecnie reanimować bez wielkiego dyrygenta. Spektakle Kantora nie wychodzą bez Kantora. Zobaczyłem kiedyś w telewizji fragment współczesnej repliki "Umarłej klasy", który wyglądał jak karykatura. Istota tego spektaklu polega według mnie na wyważeniu proporcji między metafizyką a zgrywą. Jest on trochę jak taniec śmierci, jak misterium, w którym współistnieją groza i śmieszność. Chyba tylko Kantor umiał je odpowiednio połączyć. Olbrzymią rolę grały też kreacje aktorskie. To było zespołowe wydarzenie, w którym każdy artysta był osobnym instrumentem. Wspominam "Umarłą klasę" jako ogromne przeżycie teatralne i nie wierzę, że można ją teraz odgrzać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji