Artykuły

Teatr dworski Warlikowskiego. W kinach

Film "Italiani" już w kinach. Artyści zazwyczaj poświęcają mnóstwo energii, by udowodnić, że są normalnymi ludźmi. Ale nie reżyser Łukasz Barczyk i debiutujący w roli aktora filmowego Krzysztof Warlikowski - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Warlikowski, który osiągnął w polskim teatrze wszystko, i Barczyk, który po dekadzie filmowych eksperymentów ("Patrzę na ciebie, Marysiu", "Przemiany", "Nieruchomy poruszyciel") nadal uważany jest za reżysera "zapowiadającego się", przed czterema laty spędzili razem wakacje w Toskanii. Pobyt we włoskim pałacu wykorzystali, by stworzyć film, o który pewnie długo będą się toczyć spory. Czy "Italiani", odwołujący się m.in. do struktury "Hamleta", to tylko ładniej obrobiony film z wakacji? Teatrzyk dworski znudzonych gwiazd? Pretekst, by Krzysztof Warlikowski pokazał się jako aktor? A może bezczelnie odważna propozycja nowego stylu w kinie? Jedno jest pewne - zamiast zaprezentować własną prywatność jako zupełnie przeciętną, reżyserzy zamienili prywatną podróż w mit, a siebie i swoich przyjaciół - w archetypy ze snu.

Twórcy skomplikowali szekspirowski schemat, zgodnie z którym stryj (Jacek Poniedziałek) wraz z matką (Renate Jett) mordują ojca, a syn ofiary (Krzysztof Warlikowski - Mężczyzna) powraca zza mórz, by wypełnić rolę mściciela. Przenieśli akcję do faszystowskich Włoch, zagęścili sieć erotycznych napięć między postaciami, dodali aluzje do "Zmierzchu bogów" Viscontiego i "Teorema" Pasoliniego. Powstała powolna, zmysłowa opowieść, pełna religijnej i psychoanalitycznej symboliki.

W seksualnych konstelacjach, które syn tworzy z matką, stryjem i służącą, zaciera się granica między gwałtem, romansem a ciemną grą obietnic i dwuznaczności. Mieszkańcy posiadłości czatują na siebie w korytarzach, dopadają się w zaułkach ogrodu. Nigdy nie wiadomo, czy spotkanie zakończy się zabójstwem, czy miłosnym zbliżeniem. Mężczyzna, w końcu dusi ojczyma, ale nie tyle z zemsty, co z zazdrości i fascynacji jego maczystowską pozą i dyscypliną. Pokojówkę napada w fizjologicznym odruchu, z matką wplątuje się w niekończące się rytuały wzajemnego uwodzenia i ofiarowywania.

Wiele scen ociera się niebezpiecznie o niezamierzony komizm. W jednej z nich przebrana za lolitkę Renate Jett długo i dokładnie polewa ogrodowym szlauchem odpoczywającego w ogrodzie Warlikowskiego. Strumień zbliża się po murze do bezwładnego ciała. Białe ubranie nasiąka wodą, uwydatniając wypracowane mięśnie. W końcu role się zamieniają. Słychać pisk. Potrzeba naprawdę ogromnego wysiłku, by w tej scenie widzieć piękną kompozycję, a nie karykaturę wszystkiego, co cenne i delikatne w twórczości obu zaangażowanych w projekt reżyserów. Bo czy to jeszcze obdarowywanie sobą, czerpanie z siebie, "prezent z własnej intymności", jaki twórcy przygotowali dla widzów? Czy już narcyzm?

Obróbka filmu pozbawionego niemal całkowicie dialogów trwała cztery lata. Widać to niemal w każdym ujęciu. Efektowne plenery, obłędne karminy i cynobry, fotografowane pieszczotliwie rekwizyty, rozmyte brzegi kliszy. Kontrast między zmurszałym przepychem toskańskiej rezydencji a surowością sali sądowej, do której trafiają Mężczyzna i jego matka. "Italiani" to obraz wykonany z precyzją przywodzącą na myśl czasy, gdy fotografie retuszowano ręcznie. Czy jednak wyszło to filmowi na dobre?

Hasło "Fuzja filmu i teatru" nie oddaje charakteru przedsięwzięcia. Aktorzy grają w sposób tak przerysowany, jakby brali udział nie w spektaklu czy sesji zdjęciach, ale w widowisku "drag" albo jednej z okrutnych i przewrotnych baśni filmowych Katarzyny Kozyry. Nie znaczy to jednak, że obraz Barczyka sprawdziłby się w galerii sztuki współczesnej. To raczej materiał na etiudę mistrzowską na wydziale operatorskim. Pożera go forma, brakuje dystansu i autoironii.

Obaj reżyserzy zrealizowali już w życiu swojego "Hamleta". Letni koszmar, który wyśnili razem w zamku Toskanii, rzuca na te wcześniejsze produkcje światło tak jaskrawe, że aż obnażające. Zamiast awangardowego kina pozostaje perfekcyjnie zmontowana rejestracja interesujących improwizacji, w jakie grupa ludzi pięknych i zdolnych bawiła się pewnego lata we Włoszech. Gdyby byli tylko trochę mniej zdolni, a Włochy odrobinę mniej fotogeniczne, taśma powędrowałaby pewnie do prywatnego archiwum z adnotacją "pod żadnym pozorem nie odtwarzać publicznie".

"Italiani" reż. Łukasz Barczyk, scenariusz: Łukasz Barczyk, Krzysztof Warlikowski, zdjęcia: Karina Kleszczewska, występują: Krzysztof Warlikowski, Renate Jett, Jacek Poniedziałek, Thomas Schweiberer, Polska 2010, dystrybucja Gutek Film, w kinach od 11 marca

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji