Artykuły

Kantor żywy

Pokazano Kantora aktualnego, Kantora współczesnego, Kantora na dziś. Jaki to Kantor? Bliski dzisiejszemu myśleniu o sztuce. Bo dzisiejsza sztuka nie jest rzeźbą, obrazem, filmem ani spektaklem. Jest akcją, rodzajem ciągłego dialogu z widzem, jest prowokacją - pisze Dorota Jarecka o wystawie Tadeusza Kantora w Zachęcie.

Twórcy wystawy pokazali Kantora współczesnego. Zdewaluował się jako malarz. Żyje jednak jako dadaista.

Wystawa jest przekrojem przez całą twórczość Kantora (1915-1990). Ale to nie retrospektywa. To wybrane z całego morza przedmiotów, które wytworzył, tylko niektóre prace. Z naciskiem na happening, rysunek oraz dziwne przedmioty z pogranicza rzeźby, instalacji i teatralnego rekwizytu.

Za straszliwie pokręconą nazwą "Interior imaginacji" - z brzmienia przypominającą jedną z potwornych machin teatralnych Kantora, które wprawione w ruch poruszają się z trzaskiem i zgrzytem - kryje się fenomenalny pokaz. Na czym to polega?

Kantor multimedialny

Otóż na tym, że pokazano Kantora aktualnego, Kantora współczesnego, Kantora na dziś. Jaki to Kantor? Bliski dzisiejszemu myśleniu o sztuce. Bo dzisiejsza sztuka nie jest rzeźbą, obrazem, filmem ani spektaklem. Jest akcją, rodzajem ciągłego dialogu z widzem, jest prowokacją. Autorzy wystawy spojrzeli na Kantora przez sztukę najnowszą. To jest Kantor multimedialny. A więc nie tylko obrazy i rysunki, ale film, zapis dokumentalny, instalacja, rzeźba.

By sprowadzić rzecz do konkretu, posłużę się przykładem. Oto wędrowiec obładowany za dużym plecakiem, przesuwa się przez obce miasto i siada przy stoliku w jadłodajni. Kantor siedzi naprzeciwko niego i długo tłumaczy mu coś po niemiecku. Objuczony wędrowiec milczy. Nigdy nie widzimy jego twarzy, ale pewnie słucha potulnie. Na filmie nakręconym dla niemieckiej telewizji, jedynym zapisie akcji "Spotkanie z nosorożcem Dürera" w 1968 r., co jakiś czas jako przebitka pojawia się nosorożec ze słynnej ryciny Albrechta Dürera. Następny epizod - Kantor siedzi przy stoliku w kawiarni, naprzeciwko mężczyzna z papierosem. Kantor wyciąga nożyczki i dewastuje mu ubranie.

Przecież z takim plecakiem i w takich buciorach wędrował niedawno po Europie młody polski artysta Robert Kuśmirowski - nowe wcielenie Kantorowskiego Wiecznego Wędrowca. A przy stoliku w kawiarni z nożyczkami w ręku mógłby też zasiadać Cezary Bodzianowski. Sytuacje aranżowane przez tego akcjonistę polegają przecież na błysku absurdu wydobytym z szarej jak papier rzeczywistości.

Taki rys - wobec aktualnej twórczości awangardowy - wydobyto tutaj z Kantora. I słusznie. Bo dzisiaj, niestety, jego malarstwo w dużej części zdewaluowało się.

Kantor dadaistyczny

Autorzy wystawy chcą go bronić jako twórcę rysunków, których wartość ma polegać na zapisie idei, a nie na jakościach plastycznych. Chcą go też bronić jako autora najlepiej wykonanych w polskiej sztuce obrazów informel. Wyciemniona efektowna sala z abstrakcjami Kantora z drugiej połowy lat 50. rzeczywiście pokazuje, że między Jacksonem Pollockiem a Edwardem Dwurnikiem był jeszcze Kantor.

Natomiast najważniejszą tezę tej wystawy przyjmuje się z całym przekonaniem - Kantor najlepiej się dziś broni jako twórca "dadaistyczny", jako specjalista wyrafinowanego artystycznego absurdu.

Bo na wystawie jest nie tylko Kantor śmieszny, Kantor dowcipniś. Jest też taki, który dzisiaj może zyskać szczególny odbiór - Kantor krytyczny. A więc Kantor, który pod koniec lat 60. wymyśla koncepcję "ambalażu", czyli opakowywania. Opakowuje wszystko - obrazy, ludzi, przedmioty. Także przedmioty sztuki, niszcząc je i ośmieszając ich wysokie miejsce w hierarchii przedmiotów.

Przywołano tu na filmie jego fantastyczny happening w Norymberdze w 1968 r. - jeden z najlepszych, jakie wykonał. Artysta owijał papierową taśmą stojącą na postumencie kobietę. Wszystko działo się wewnątrz zrujnowanego stadionu wzniesionego kiedyś przez Hitlera. Dla Kantora była to, jak powiedział, "zemsta" na Hitlerze. W miejscu masowych spektakli odbyła się mała ludzka groteska.

Kontestował politykę i sztukę. Są na wystawie dwie wiszące na łańcuchach metalowe puszki z zaspawanym wiekiem z 1969 r. i podpisane: "Otworzyć w 1984", "Otworzyć w 1985". Są też wspaniałe projekty "pomników niemożliwych" - most w kształcie wieszaka przerzucony przez Wisłę, wielka żarówka czy wielkie krzesło na krakowskim rynku.

Kantor jako konceptualista i dadaista? Tak, ale specyficzny. Wszystko tu jakieś zgrzebne. Mało neutralne. Nawet ten wędrowiec, który podchodzi do stolika w niemieckiej kawiarni, jest nie do końca postacią komiczną.

"Stoję przed wami w lęku (...) - to jest różnica między dadaistami, których czuję się potomkiem, a mną." - pisał Kantor w "Małym manifeście" z 1978 r. Jeśli współczesna sztuka chciałaby go sobie wziąć za ojca, to musiałaby wziąć go z tym bagażem - z tym plecakiem traumy, prowincji i polskości. Nie wiem, czy będzie chciała.

Tadeusz Kantor "Interior imaginacji", galeria Zachęta Warszawa, kuratorzy Marek Świca, Jarosław Suchan, do 12 czerwca.

Na zdjęciu: "Edgar Wałpor Człowiek z walizkami", praca Kantora z 1967 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji