Artykuły

Jednak teatr

Spektakl Tadeusza Kantora "Wielopole, Wielopole..." wymaga być może nie recenzji, ale opisu. Powiem od razu, że taki opis jest możliwy, aczkolwiek trudno byłoby, a nawet nie należało tłumaczyć, komentować symbolu za symbolem, sekwencji za sekwencją. Większość tych symboli, nawet gdy nie akceptujemy ich funkcji (np. zbyt częste, zbyt nachalne odwoływanie się do symboliki krzyża, czyniące zeń w końcu tylko przedmiot), można odczytać bez trudu. A nawet te, które się wikłają, nie przesłaniają podstawowego przesłania myślowego spektaklu lub przynajmniej zarysów scenariusza.

Nie zaprzeczy temu nawet najżarliwszy spośród przeciwników teatr Kantora,a myślę, że pojawienie się "Wielopola" w telewizji przysporzyło temu teatrowi przede wszystkim przeciwników. Licząc się z tym faktem, nie osądzam krytycznie czy ironicznie samego spektaklu, ani jego przeciwników. Zwracam uwagę na kulturotwórczą rolę telewizji. Przywykliśmy wiązać tę rolę ze zjednywaniem dla proponowanych wartości, a przecież pobudzanie różnorakich emocji w tym także sprzeciwu, jest także kulturotwórcze, powiedziałbym, że w stopniu nawet silniejszym niż zdawkowa czy wymuszona akceptacja. Ktoś może podejrzewać, że w przypadku Kantora chciano akceptację narzucić. Ranga międzynarodowego uznania, recenzje idące w setki, czy to wszystko nie tworzy presji? Kantor jednak jest tak samodzielny i oryginalny, że tylko jego dzieło, nie zaś jakakolwiek zewnętrzna sugestia, rozstrzyga o akceptacji lub odrzuceniu. Myślę też, że dlatego zadał się z machiną telewizyjnej rejestracji i z gigantyczną widownią. Być może powodowało nim i wtedy poczucie szczególnej misji proroka naszych czasów. To jednak w kontakcie z telewizją sprawa wyraźnie innego planu. Z kondycji proroka zostaje tu tylko moment konfrontacji: przyjmą albo odrzucą...

Paradoksalnie bowiem teatr Kantora w telewizji uległ swoistemu uzwyczajnieniu jakby uporządkowaniu, które narzuca selektywność realizacji telewizyjnej. Myślę, że wiele trudniej jest wyodrębnić poszczególne sekwencje "Wielopola", odbierając je z widowni teatru scenicznego. Inny charakter ma zapewne w warunkach nietelewizyjnych obecność twórcy pośród aktorów, pośrodku spektaklu. Bliższy jego intencjom jego - demiurga. Kantor, prowadzony przez kamerę, może przesadzam, łowiony przez kamerę, jest tylko uczestnikiem, trochę świadkiem spektaklu, w którym nic przecież nie zmieni jego gest dyrygenta. Jest to w istocie gest aktora, nie dyryguje się wszak np. śpiewem odtwarzanym mechanicznie z taśmy.

"Wielopole", szokując pewnymi rozwiązaniami inscenizacyjnymi, jest bliskie tradycyjnemu teatrowi, któremu się sprzeciwia. Nie jest to przecież spektakl nie do powtórzenia, nie narzuca przynajmniej takiej sugestii, która w teatrze Grotowskiego była głównym motorem wzruszenia, prawie szoku. Szoki aplikowane przez Kantora są inne. Jeśli nie ulegniemy presji przesłania myślowego (zanurzyć się w rzeczywistość zdegradowaną) lub wielkiemu talentowi budowania obrazów-sekwencji (wstrząsająca scena wojennego pociągu-mogiły) dość łatwo i zasadnie możemy się Kantorowi sprzeciwić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji