Artykuły

Na próbach u Kantora. Jak powstaje nowy spektakl "Wielopole, Wielopole"

Aby dotrzeć do siedziby CRICOT 2 trzeba przejść rzeką Arno malowniczym starym mostem (Ponte Vecchio), gdzie zawsze pełno i gwarno, minąć Palazzo Pitti, mieszczący słynną galerię sztuki i z via Romana skręcić w wąską i bardzo cichą jak na florenckie piekło motoryzacyjne uliczkę S. Maria. Tu nad jedną z wąziutkich i skromnych bram pyszni się wielki transparentowy napis, zaskakujący swoją treścią przybysza z Polski. COMUNE DI FIRENZE// TEATRO REGIONALE TOSCANO// CRICOT 2. Czyżby krakowski CRICOT 2 został toskańskim teatrem? Szyld florencki CRICOT 2 może istotnie zaniepokoić. Trzeba jednak od razu uspokoić entuzjastów Tadeusza Kantora, że prawie identyczny transparent mógłby wywiesić Urząd m. Krakowa przy ul. Kanoniczej, gdzie zasłużony i głośny na świecie teatr posiada od niedawna swój podwawelski ośrodek. W zamierzeniu bowiem te dwa ośrodki CRICOT 2 - florencki i krakowski - mają być niejako "lustrzanymi" odbiciami. Ale i oto w głębi uliczki pojawia się charakterystyczna sylwetka Kantora. Ubrany jak zawsze na czarno, z fantazyjnie przerzuconym przez ramię długim szalem, zmierza energicznym krokiem na wieczorną próbę nowego spektaklu "Wielopole Wielopole".

Wchodzę przez ciasną bramę do wnętrza teatru, które okazuje się raptem ogromnym pomieszczeniem, jak większość zresztą budowli florenckich, ukrytych za skromnymi fasadami. W bazylikowej hali jest już zaaranżowane miejsce gry, z lewej strony przy wejściu za wysoką zasłoną prowizoryczna pracownia, gdzie powstają Kantorowskie manekiny i "ubogie" przedmioty jego teatru. W głębi pomieszczenia na garderoby, archiwum, całe zaplecze i jeszcze jedna pracownia, skąd dochodzą metaliczne hałasy. Pachnie świeżym tynkiem, a całe wnętrze jest objęte wielką akcją remontowo-budowlaną, trochę w stylu nadwiślańskim. Comune di Firenze nie zdążyła bowiem przygotować pomieszczeń, i CRICOT 2 od paru miesięcy pracuje tu w warunkach iście spartańskich. Jest jednak ciepło, kilka piecyków mazutowych zapewnia odpowiednią temperaturę, oczywiście wbrew rygorystycznemu zaleceniu (chodzą po domach komisje i sprawdzają!) o zakończeniu sezonu ogrzewczego. Akcja niby zbożna - oszczędności paliwowe - lecz jak na złość góry wokół Florencji przywdziały czapy śniegowe i wieje wiatr, który trudno nazwać zefirkiem. Zakatarzony mieszkaniec wyziębionego hotelu noszącego - o ironio - nazwę "Śródziemnomorski", delektuję się ciepłem nastrojowego wnętrza przy via S. Maria. Gdy rozpocznie się próba, temperatura tak tu wzrośnie, że będzie aż za gorąco...

Narasta gwar i krzątanina, cały zespół przygotowuje się do pracy. Ja tymczasem chronię się do archiwum CRICOT 2, by zorientować się, jak wygląda koncepcja nowo powstającego spektaklu. W teatrze Kantora jest to możliwe, gdyż należy on do tych nielicznych współczesnych artystów, którzy tworzą równocześnie pełną dokumentację swoich wystąpień. Wraz ze spektaklem rosną stosy notatek i zapisów z teoretycznymi przemyśleniami. Można tu prześledzić kolejne wersje pomysłów i liczne korekty dokonywane w trakcie prób, a także niezliczone rysunki-projekty. Florentyński spektakl będzie posiadał również dokładną dokumentację fotograficzną robioną podczas prób.

Mam przed sobą pokaźny plik kserograficznych odbitek, uporządkowanych i ponumerowanych, składających się z dwóch ciągów notatek. Pierwszy - to dokładne analizy poszczególnych elementów spektaklu, swego rodzaju scenopisy wzbogacone o teoretyczne uzasadnienia. Świetny jest np. wywód o wojsku jako "gatunku ludzkim" (porównanie kondycji wojska z kondycją aktora!). Za chwilę przekonam się jak te skądinąd błyskotliwe i trafne spostrzeżenia zostaną praktycznie spożytkowane w rodzącym się spektaklu. Drugi cykl notatek - to tzw. "teksty autonomiczne". Podejmuje w nich Kantor różnego rodzaju ogólne problemy teoretyczne. Pozornie tylko nie dotyczą one nowego spektaklu. Po dokładnej lekturze natychmiast ujawniają szeroki teren poszukiwań, jaki wyznaczył sobie, by przygotować kolejne wystąpienie teatralne. Jest bowiem twórcą, który stara się w sposób możliwie precyzyjny określić własne miejsce na dość przecież chaotycznej mapie współczesnej sztuki. Nie dziwi więc tekst, w którym omawia np. sytuację artysty, czy mały traktat teoretyczny na temat iluzji, rzecz o imitacji, naśladownictwie, udawaniu, lub wciąż podejmowany problem prawdy w jego dociekaniach. Bezpośrednio styka się z powstającym spektaklem wywód teoretyczny o pamięci i języku wyobraźni dziecka. Bo "Wielopole Wielopole" to - mówiąc bardzo skrótowo - teatralna rekonstrukcja świata utraconego dzieciństwa. Twórca "Umarłej klasy", spektaklu, który zdobył wprost oszałamiające sukcesy światowe, poszedł chyba jeszcze dalej w odkrywaniu mechanizmów, jakie rządzą naszą wyobraźnią i świadomością.

Zachowując pełną ostrożność i hipotetyczny charakter sformułowań - dysponuję jedynie notatkami reżyserskimi i materiałem dwóch prób - mogę chyba stwierdzić, że nowy spektakl CRICOT 2 jest twórczą kontynuacją głośnego seansu sprzed pięciu lat i znacznym rozszerzeniem w sferze teoretycznej, jak i w praktyce teatralnej koncepcji "Teatru śmierci". Nie wiem, czy gotowy spektakl zachowa aż tak ogromny ładunek ujawnionej i obnażonej sfery prywatności artysty. Bo już w trakcie prób ta prywatność nabiera wymiaru uniwersalnego, przekształca się w traktat moralny o człowieku i o egzystencji ludzkiej. Ale punktem wyjścia, elementem swoistej fabularyzacji spektaklu, choć zupełnie odmiennie traktowanym niż to czyni tradycyjny dramat - jest opowieść o własnej rodzinie.

"To jest moja babka, matka mojej matki - Katarzyna. To jej brat ksiądz. Nazywaliśmy go wujem. Za chwilę umrze. Tam siedzi mój ojciec. Pierwszy z lewej. Z tyłu na tym zdjęciu przesyła pozdrowienia. Data 12 września 1914.

Za chwilę wejdzie matka Helka. Reszta to wujowie i ciotki. Wszystkich gdzieś tam na świecie zastała w końcu śmierć. Leżą w tym pokoju teraz, jak odciśnięci w pamięci. Od tego momentu "losy" ich zaczną ulegać poważnym zmianom, nierzadko żenującym i nie do zniesienia dla nich, gdyby żyli."

Cały spektakl rozgrywa się w pokoju - Domu Umarłych, bo taki wymiar przestrzenny wspomnieniom nadał Kantor, łamiąc ostentacyjnie pogodną konwencję literacką, w jakiej zazwyczaj utrwala się tego typu przeżycia. Zapisując te i inne idee swojego spektaklu układa je na kształt poetyckich wypowiedzi:

"Oto pokój mojego

dzieciństwa.

Pokój Umarły

i Umarłych.

Dom, który nie wróci

który ustawiam ciągle na nowo

i który ciągle umiera.

Wraz z lokatorami zresztą.

Lokatorzy to moja rodzina."

Odwołując się do przeżyć z dzieciństwa świadomie i jawnie - w imię poszukiwania prawdy - polemizuje z literackimi schematami i utrwalonymi wzorcami. "Ta rekonstrukcja wspomnień dzieciństwa ma zawierać tylko te momenty, obrazy "klisze", które pamięć dziecka zatrzymuje, dokonując wyboru w masie rzeczywistości, wyboru niezwykle istotnego (artystycznego), bo trafiającego nieomylnie w PRAWDĘ. W dziecięcej pamięci zachowuje się zawsze tylko jedna cecha postaci, sytuacji, wypadków, miejsca i czasu!

...ojciec przyjeżdżający (na urlop)

ciągle klnie

i pakuje się...

...matka ciągle wyjeżdża i znika,

potem tęsknota...

Dla całego wspomnienia życia postaci utkwił mi w pamięci tylko jeden wyraz, jedna cecha.

W tworzeniu spektaklu, w posuwaniu naprzód gry aktorskiej ta metoda jest ograniczeniem. Wspaniałym!"

Spektakl "Wielopole Wielopole" w przeciwieństwie do "Umarłej klasy" nie posługuje się tekstem literackim, gotowym. Co nie znaczy, że Kantor wyeliminował ze swojego nowego seansu słowo. Zamiast gotowego literackiego tekstu, który w różny sposób dotychczas go inspirował, w "Wielopolu..." dramaturgia powstaje niejako w trakcie budowania spektaklu z wielorakich znaczeń, skojarzeń, obrazów. Słowo pojawia się tylko wtedy, gdy jest konieczne.

Miałem okazję obejrzeć próby kilku scen-obrazów, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Wprawdzie można by już na podstawie tych fragmentów przepowiedzieć, że rodzi się spektakl wybitny, to przecież dopiero 20 czerwca br. publiczność florencka(premiera krakowska odbędzie się najpewniej w listopadzie br.) i goście zaproszeni z całego świata będą mogli ocenić ostateczny kształt wystąpienia CRICOT 2. Wspomniałem już, że sfera prywatności, bardzo osobistych doznań i wspomnień, ujawniona przez Kantora, ulega w spektaklu florenckim deformacji, nabierając wymiaru uniwersalnego. Jest to chyba najbardziej fascynująca przemiana, jaka dokonuje się na naszych oczach, dzięki magicznym działaniom teatralnym demiurga z CRICOT 2. Nieomal rodzajowe obrazki i banalne, codzienne, wstydliwe, bo naturalistyczne czynności postaci Umarłego Pokoju - przekształcają się w ciąg obrazów i znaczeń, jakie utrwalił w naszej świadomości już dawno "utracony mit ewangeliczny", wedle określenia Kantora. Ukrzyżowanie, Ostatnia Wieczerza, Sąd Ostateczny...

Spektakl Kantora posiada wiele warstw znaczeniowych. Jest w klimacie swoim znów, jak "Umarła klasa", galicyjski, styka dwie kultury - żydowską i chrześcijańską, pokazuje tragizm człowieczej kondycji i równocześnie jej niezbywalny sens. Jest gorzki, ironiczny i przekorny w obnażaniu ludzkich słabości, zaskakuje cierpkim humorem. "Wielopole..." powstaje jako spektakl otwarty, bardzo uniwersalny w swoich przesłaniach, tkwiąc równocześnie niezmiernie głęboko korzeniami w polskiej kulturze i historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji