Artykuły

Ku samozagładzie w eleganckiej oprawie

"Zmierzch Bogów" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Łukasz Karkoszka w portalu artPapier.com

Czym jest zło? Gdzie szukać jego źródeł? Kiedy przychodzi ten moment, że uśpione nagle ujawnia się z całą mocą? Próby znalezienia odpowiedzi na pytania były motywem przewodnim dwóch spektakli Mai Kleczewskiej - "Makbeta" i "Opowieści lasku wiedeńskiego" wystawionych na deskach Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. W swoim najnowszym opolskim przedstawieniu, będącym adaptacją dzieła Luchina Viscontiego "Zmierzch bogów", reżyserka znów powraca do pytania o źródła zła. Tym razem ostrą wiwisekcję prowadzi na rodzinie von Essenbecków, w której po śmierci nestora rodu rozpoczyna się bezpardonowa walka o rodzinny majątek. A wszystko to dziać się będzie w eleganckich wnętrzach, przy dźwiękach patetycznej muzyki.

Spektakl otwiera pełna majestatu scena kolacji. Goście ubrani w wykwintne stroje, czekają na posiłek. Nad stołem wisi ogromny żyrandol, symbolizujący bogactwo i barokowy przepych. Przez kilka minut obracająca się scena umożliwia nam dokładniejsze przyjrzenie się bohaterom. Ich skupione i wygładzone twarze nie zdradzają toczącego się w ich wnętrzach nowotworu zła. Jednak kolejne sceny nie pozostawiają złudzeń. Główny spadkobierca rodzinnej fortuny Martin (wyróżniający się Maciej Namysło) ukrywa gdzieś w zapyziałym mieszkaniu niezrównoważoną psychicznie kobietę (fenomenalna Aleksandra Cwen), nad którą znęca się, czerpiąc przy tym seksualną rozkosz. Nie będzie miał też skrupułów, by wykorzystać jej nieletnią córkę (szokująca scena zabawy w "twistera", będąca prologiem tego, czego widz ma się domyślić, słysząc przeraźliwy krzyk dziecka). Z kolei Elizabeth (Arleta Los-Pławszewska), żona jednego z uciekinierów, choć wcześniej przyjmowana na salonach, później poddana zostanie bolesnym torturom, o gwałtach nie wspominając. Zło dosięgnie wreszcie i matkę Martina (w roli rozerotyzowanej, cynicznej i oziębłej Sofii von Essenback Judyta Paradzińska, nie potrafiąca wyzwolić się z emploi Lady Makbet) - scena kazirodczego gwałtu jest jedną z najmocniejszych w całym przedstawieniu.

Kleczewska serwuje widzowi brutalną opowieść o świecie zgniłej arystokracji. Zło, sugeruje spektaklem, rodzi się w już w rodzinie. Niezaspokojenie seksualne, brak matczynego ciepła, dobrych wzorców, zaburzenia osobowościowe - to wszystko ma być przyczyną zła, które objawia się w aktach pedofilii, kazirodztwa, gwałtów i przemocy fizycznej. Jednak, czy nie jest to zbyt łatwa i banalna odpowiedź? W swojej wersji całkowicie pomija wątki polityczne i ekonomiczne, obecne w filmie Viscontiego i będące jedną z ważniejszych przyczyn zepsucia. I choć niektóre sceny, niczym obrazy, mocno zapadają w pamięć, to jednak całość jest zbyt rozwlekła i przegadana, by widz wyszedł z poczuciem pełnego zrozumienia wizji reżyserki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji