Artykuły

...fragment większej całości

W Teatrze Współczesnym w Warszawie "Szczęśliwe wydarzenie" Mrożka. Secesyjne dekoracje, monument mieszczaństwa. Jak w "Tangu" przed laty; tylko przedmiotów mniej, zestatyczniały i rozproszyły się Ewie Starowieyskiej w przestrzeni. Metafora też jakaś rozrzedzona, rozmyta, nieostra - niby tylko komedia, a przecież... Zwykłego Edka w lokajskiej kamizelce zastąpił Niemowlak-wampirek z ząbkami z horror filmów, Niemowlak w różowym śpioszku. Tatuś - jak Stomil - liberał i demokrata, Przybysz-niańka - anarchista, Dziadek - konserwatysta i partyzant, Mama - matrona. Brak tylko Eugeniusza-konformisty, brak kanarka i klatki. I Artura - poszukiwacza idei. Niemowlakowi-wampirkowi nie trzeba już żadnej idei, on po prostu chce kąsać. Na prawo i lewo. Ni straszno, ni śmieszno. "Replika - calco in gessou - jak mawiał bohater Różewicza po nieudanej próbie obejrzenia "Grupy Laokona" w rzymskim muzeum. Nie wierzcie w wampirki, prawdziwy horror ma pospolitą, poczciwą twarz Edka, melodia terroru brzmi zwykle jak sentymentalne tango.

Legenda Hitlera w Europie rośnie. Widmo powstało i krąży. Nie tak dawno prasa francuska donosiła o pewnym 16-latku, który popełnił samobójstwo z rozpaczy, że nie stać go na to, aby dorównać Hitlerowi. Dla niego, Francuza urodzonego w kilkanaście lat po wojnie, Hitler to był już tylko najpotężniejszy hippi świata, czarny prorok, podobny do Charlesa Mansona, który przyszedł, aby oczyścić świat ze zła Pierre Bourgeade, autor wystawionej w podparyskim Vincennes sztuki "Deutsches Requiem", powiada dziennikarzowi "Monde'u: "Wierzę, że trzeba od czasu do czasu przypominać, iż Hitler był czarnym prorokiem czasów nowoczesnych, a nazizm - to więcej niż tylko Niemcy, to fenomen głębszy, uniwersalny, zakorzeniony w każdym jestestwie ludzkim. Opresja faszystowska nie zniknęła wraz z Hitlerem; odrodziła się w 1958 w Algierii, w 1973 - roku wojny ekonomicznej, wojny totalnej" - troszczy się humanista Bourgeade. I wraz ze swoim inscenizatorem pokazują publiczności "rytuał nazistowski". Na pustej scenie pokrytej lustrzanym aluminium, które zwielokrotnia świat i bohaterów, w fotelu, nieruchomy, sparaliżowany, dotknięty amnezją Hitler - wokoło tymczasem rozwijają się mechanizmy jego pamięci. Bohaterom sagi nazich udziela swego głosu Martin Bormann. Akcja i jej powidok, fantomy i żywi ludzie - dwu Goeringów, dwu Ribbentropów na scenie i w odbiciu. "Odwieczne" zło i jego cień. Horror wśród sennych widziadeł. Publiczność to lubi, publiczność potrzebuje mitu mocnego życia. No więc na koniec Hitler odsłoni maskę - żyje i nic go nie zatrzyma. Chrystus czy antychryst znowu znajdzie swoich apostołów. I zapanuje nad światem. Takie to historie przedstawia zatrwożony humanista Bourgeade publiczności, która chce pięknego, rytualnego strachu. Straszna wojna w Algierii była, było wiele strasznych wojen i okrucieństw po 9 maja 1945. Ale w spektaklu Bourgeade'a i Benoina jest tylko replika chorej wyobraźni pewnego francuskiego chłopca, który umarł na to, że nie mógł być Hitlerem.

W malarni warszawskiego Teatru Studio, na poddaszu, ponad połyskiem marmurów, wykwintnym blaskiem kandelabrów, ponad pozłacanym blichtrem monumentalnego teatru architektury - śmietnik Szajny. Wejście nieoficjalne, przez "kuchenne" schody. Jakaś drabina, z gruba ociosana, urągająca marmurom frontowym, na niej zużyte, wydeptane, wychodzone buty. Ich wniebowstępowanie - zgrzebne i pospolite. Ich nieśmiertelność - dłuższa od ludzkiej. Na samej górze wejścia, jedno za drugim, są już tylko takie jak powiększona strzelnicza sylwetka człowieka: jakaś głowa, jakiś tors. Przestrzeń jak Hamletowa pułapka na myszy, złapani w system tych znaków, wciągnięci w kolejne kręgi piekła, jesteśmy bez wyjścia. Znaczenia krzyżują się i replikują. Labirynt to? świat? piekło? Na ścianie napisy: woda, proteza, mamo, ziemia, fotografia, pomóż. Słowa zużyte i najprostsze - ideografia miejskich kamienic i więziennych cel; słowa - jak nitka Ariadny. W niewielkiej salce dymiąca sterta papierów, puszek, protez, odpadków. Wokoło ziemia - naturalny, tłusty torf. W stercie zaczyna się coś poruszać; ręka wysuwa się niepewnie, chciwie myszkuje, chwyta wreszcie - pierwszy dotyk - chleb; pierwsze uczucie - głód. Ręka cofa się, sterta drga, żuje, biologiczna, żywa.... Świat staje się od nowa, w ciszy, bez słów. Czwórka wynędzniałych postaci w workach gorączkowo grzebie w śmietniku. Pierwsze zetknięcie się z ziemią, czystą, brązową - przesypują ją przez ręce, obsypują - obmywają nią twarze, zachłyśnięci rozdają wśród widzów, jak pierwszy znak wspólnoty. Drugi krok nadziei, drugi krok stworzenia. Ze śmietniska aktorzy odgrzebują kukły, zastygłe atrapy ludzkich twarzy i ciał, dotykają ich niepewnie, ostrożnie, z czułością. Żywi są jak umarli, umarli są jak żywi - pamięć jest drugim znakiem ludzkiej wspólnoty. Poprzez horror świata - najprostsze, mocne przeżycie - drugiego człowieka. Potem historia toczy się już swoją koleiną - superman, człowiek poskramiacz, triumfujący Wotan rodzi się wśród grzmiącej muzyki. Teraz świat pędzi jak oszalały, w kółko biegają niewolnicy - pracują, modlą się, wznoszą pomniki. Jest strach, nie ma fascynacji złem, czarnego proroka. Strach nieurodziwy, zwykły i brzydki jak głód. Nie ma rytuału gabinetu woskowych figur, jest rytuał "ludzki, arcyludzki". A po śmierci supermana - oczyszczająca, powszednia kąpiel. Prawdziwa woda. i wstępowanie w rzekę pamięci zbiorowej: aktorzy rozwijają długi rulon fotografii pomordowanych, okrywają nim świat-śmietnik, świat-pobojowisko, z którego wyszli. Który to już raz? Na tym cmentarzu jeszcze nie ostygłym, ujmując w kadr złoconych ram twarze z anonimowych fotografii, artysta nakręca dziecinną zabawkę - grającego bąka. Z ciemnego negatywu raz jeszcze wyłania się jasna, nowa replika świata.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji