Artykuły

Gdynia znów się śmieje

"Kolacja dla głupca" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Kolacja dla głupca" jest farsą, na której widownia ma się dobrze bawić. I tak było na premierze w Teatrze Miejskim w Gdyni. Publiczność wybuchała salwami śmiechu, a na koniec zgotowała owację.

"Kolacja dla głupca" Francisa Vebera w reżyserii Tomasza Mana to pierwsza premiera Teatru Miejskiego w okresie bezkrólewia - w listopadzie zeszłego roku Ingmar Villqist zrezygnował z tej funkcji, a miasto, choć minęły już trzy miesiące, dotąd nie zdołało zapełnić tej luki. Obowiązki dyrektora pełni Wojciech Zieliński, szef administracyjno-techniczny tej sceny. To on zaproponował przygotowanie premiery Tomaszowi Manowi, specjaliście od scenicznych komedii. Man wcześniej wyreżyserował w Gdyni uwielbiany przez publiczność "Dzień świra" według Marka Koterskiego.

Przekaz jest jasny - pogrążona w kryzysie gdyńska scena, od której za kadencji ostatniego dyrektora publiczność odwróciła się plecami, ma na nowo przyciągnąć widzów popularną francuską komedią, która w warszawskim teatrze Atelier [Ateneum - e-teatr.pl] nie schodzi z afisza od dziesięciu lat.

"Kolacja dla głupca" to także pierwsza od ponad dwóch lat komedia goszcząca na tej scenie - kiedy Miejskim rządził Villqist w repertuarze mogły pojawiać się wyłącznie pozycje poważne, by nie rzec mroczne. Tymczasem ostatnie lata dowiodły, że jedynemu w mieście teatrowi dramatycznemu taka monotematyczność nie wychodzi na dobre. Widownia domaga się płodozmianu i komedia Vebera ma spełnić taką rolę.

Na sobotniej premierze widzowie pokazali, że czekają na lżejszy repertuar i są głodni teatralnej rozrywki. Bo "Kolację " należy rozpatrywać w kategorii rozrywki właśnie. To nie jest sztuka poszukująca ani tekst najwyższej próby. "Kolacja " to farsa, na której widownia ma się bawić. I tak też było na premierze. Publiczność wybuchała salwami śmiechu, a na koniec zgotowała owację.

Główny bohater Pierre (Grzegorz Wolf), bogaty paryski wydawca, co tydzień spotyka się z przyjaciółmi na kolacji. Każdy z uczestników przyprowadza ze sobą głupka, którego kosztem się zabawiają. Któregoś dnia Pierre zaprasza księgowego Francoisa Pignona (Bogdan Smagacki), który wydaje się idealnym kandydatem na pośmiewisko. Ale los okaże się przewrotny - poczciwy, ale fajtłapowaty pracownik Ministerstwa Finansów ma wyjątkową zdolność ściągania na innych kłopotów.

Pamiętacie Francoisa Pignona z "Plotki", spektaklu, przygotowanego w Gdyni przez Tomasza Mana? Tam Pignon też był nudnym księgowym, od którego odeszła żona. W "Kolacji " mamy kolejny wariant tej samej postaci.

Pignon w wykonaniu Bogdana Smagackiego zawłaszczył całą uwagę widzów. Rola gamonia o złotym sercu to najmocniejszy punkt spektaklu. Partnerujący mu Grzegorz Wolf przez większość spektaklu gra jednowymiarowo, odmianę przynosi dopiero ostatnia scena. Pozostali bohaterowie (z wyjątkiem Piotra Michalskiego) poprzestają na wypełnianiu tła i posuwaniu akcji do przodu. Z kolei zwykle stanowiący tło motyw muzyczny, który do "Kolacji " przygotował Tymon Tymański, w tym spektaklu wybija się na niezależność - nie tylko niesie tę wdzięczną historyjkę, ale z czasem staje się jednym z jej bohaterów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji