Artykuły

Hamlet

O czym państwo rozmawiali rano 29 stycznia? Oczywiście, o "Hamlecie". Nie sądzę, by należało się szeroko rozwodzić, jak czyni to publicysta pewnego dziennika, nad eksperymentem z "Hamletem", polegającym przecież jedynie na tym, iż czas emisji widowiska był dłuższy niż zwykle. Żeby to miało dzielić opinię publiczną? - ale dyskusja jest, owszem, tyle że pozorna. Myślę, że nie mogło być inaczej i reżyser spektaklu, Gustaw Holoubek uczynił słusznie, bez bólu serca odrzucając nożyczki (no nie, przecież użył ich w sposób powściągliwy) i nie preparując szekspirowskiego tekstu podług jakiejś arbitralnej pokusy interpretacyjnej.

Z "Hamletem" można wyprawiać rzeczy różne i różne tony wydobywać z owego "Być albo nie być", i to z końca wzięte "reszta jest milczeniem" poprzedzać takim farszem, by pod skórą rzeczywistości aktualnej zagrały wszystkie mięśnie, i tak się zdarzało i zdarzać jeszcze będzie, Hamlet "w gadach i podkoszulku skaczący jak małpa po stołkach", którego widział Szczypiorski i o czym pisze w "Polityce", objawi się zapewne w cywilizacji super-technicznej jako zwariowany ("w tym szaleństwie jest metoda") elektroniczny robot, choć kto wie, czy w owych przyszłych dobrych czasach snobizm na nieskażonego (reżyserskimi ambicjami aktualizacji) Szekspira nie będzie większy niż teraz.

"Hamleta" w każdym razie nadała TVP po raz pierwszy, i jeśli czemuś można się dziwić, to temu właśnie, iż przez 20 lat skutecznie powstrzymywano zapędy do utelewizyjnienia tego wielkiego dramatu, czekając, aż weźmie go na warsztat Holoubek, nie mówiąc już o tym, że zdarzą się godne podźwignięcia ról głównych talenty Zapasiewicza, Englerta, Magdy Zawadzkiej.

Holoubek występując przed telewidownią zdawał się być szczerze bezbronny, łatwo sobie wyobrazić, jak był spłoszony pytaniem kogoś z ekipy technicznej, dlaczego do tego "Hamleta" ciągle się powraca. I dobrym jego prawem było niezdradzanie zamierzeń realizatorskich, dopóki rzecz nie wyda się oczywistą każdemu widzowi z osobna. Choć przecież z jednym się zdradził, uszczknął cokolwiek z myśli, jaką był powziął zapewne przy telewizyjnej próbie wystawienia dramatu, i jaką być może da się z niego samego wyłuskać. Rzucił był przed nami kwestię-ocean przypuszczeń, która zwie się uczciwość. Oczywistą jest ona w tym względzie, gdy reżyser stając naprzeciw widowni ogromnej, w sporej swej części nie mającej w pamięci żadnej z inscenizacji, zadaje sobie trud pozornie nieskomplikowany, przyswojenia jedynie treści z pomocą wybitnych indywidualności scenicznych. Słowem, wyznacza swojemu teatrowi tym razem funkcję edukacyjną, a to zawsze zakrawa na niezbędną deflorację świadomości. Zaś w planie znaczeń i interpretacji - gdzie miejsce na uczciwość?

Uczciwość nie jedno ma imię, to najbardziej relatywna rzecz na świecie. Jest jedna pięknie rozegrana w tej telewizyjnej adaptacji scena, zupełnie bezsłowna, ale porażająca swą prawdą włamie w zbliżeniu kamery: gdy Hamlet zda się dostrzegać, ku czemu przywiedzie Ofelię jej miłość, gdy tę świadomość wstrząśnięciem samej głowy chciałby z siebie zrzucić. Ale już skalkulował ryzyko swego obłędu, i grę swą świadomie będzie toczył dalej, konsekwentny i uczciwy, powiedzielibyśmy - choć pewnie uczciwy byłby stokroć bardziej, zawierzywszy nagłemu przebłyskowi wizji nieszczęścia. Nie pozwalając dobiec końca pieśni "o krwawych mordach sprzecznych z naturą, o karzącym ślepym trafie, o przypadkowych śmiercionośnych ciosach, o zgonach, które zrodził podstęp i omyłka, a wreszcie o zamiarach nieudanych, co ugodziły w głowę swego twórcy". Hamlet zdeterminowany?

Przyznaję, że szukałem słowa określającego jednoznacznie, jaki jest ten Hamlet Englerta. Świadomy jedynie, to jakby zbyt proste. W zbliżeniach i w recytacjach, będący na wyciągnięcie ręki i patrzący prosto w oczy widza zdawał mi się być Hamletem świadomym... Hamleta. Ale to podobno konstrukcja nieuprawniona, bo Hamletów było i będzie wielu za sprawą kolejnych interpretacji, do siebie nie podobnych. Czy się jednak nie stało tak - jakby na ekranie zaszło zjawisko lustrzanego odbicia - że był to jednak Hamlet świadomy Hamleta takiego, jakim chciałem go widzieć - jakiego, patrząc, widziałem. Czy tylko widz ma czytać w myślach Hamleta? Czy bohater Szekspira nie czyta w myślach naszych? Inscenizacja wierna Szekspirowi takie rozwiązanie narzuca.

Wydawało się od kilku już miesięcy, iż poniedziałkowy teatr TV goni w piętkę. Recepta może być tylko jedna: wielkie dzieła, znakomici reżyserzy, utalentowani aktorzy. Czego dowiódł pierwszy telewizyjny "Hamlet".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji