Artykuły

Gustaw Holoubek: "Hamlet" tkwi w naszej świadomości

To prawda - wiele z pozycji programu telewizyjnego ma żywot tak krótkotrwały, że można by go równać z żywotem jętki, owada żyjącego zaledwie kilkanaście godzin. Że bywa inaczej - dowodził już nieraz teatr TV. Ale jeszcze nigdy z taką mocą, jaką miała telewizyjna inscenizacja "Hamleta", zrealizowana przez Gustawa Holoubka. O tym przedstawieniu mówi się i pisze do dziś, zostanie ono niewątpliwie w dziejach polskich inscenizacji "Hamleta". Jako propozycja. Na pewno - do przezwyciężenia. Bo trudno inaczej wyobrazić sobie rozwój także teatru TV. Ryzyko inscenizacji było zbyt duże, aby rzecz zakończyła się pełnym sukcesem. A więc - wybór starego przekładu, który daje irytujące pozory asymilacji, owe wszystkie "waćpanno", "mospanie", to w Elsynorze doprawdy "nie uchodzi, nie uchodzi", tu Kobuszewski w roli Ozyryka miał rację. Koncepcja postaci Hamleta, przy całym uroku Jana Englerta, była niekiedy przeraźliwie uproszczona: prawie żadnych wahań. Z kolei średniowieczna bez mała dosłowność, rodem z "totentanzu", - w ukazaniu Widma ojca. Z kolei - freudystyczne wtręty i podteksty w niektórych reakcjach i relacjach (Laertes - Ofelia). Można by te zarzuty mnożyć. Ale o to mniejsza, zwłaszcza że krytyka zareagowała już wystarczająco tendencyjnie, nie doceniając wielkiej staranności spektaklu, pietyzmu aktorów dla słowa, skontrastowania różnych temperamentów, konwencji i szkół aktorstwa. Był to na pewno spektakl wart obejrzenia i dyskusji, co jeszcze raz chcemy przypomnieć, oddając głos reżyserowi i - fotoreporterowi.

- Proszę Pana, telewizyjny "Hamlet" w Pańskiej reżyserii wzbudził kontrowersje. Zważywszy, że zazwyczaj kontrowersyjne są zjawiska nieprzeciętne - odniósł Pan sukces. Chciałbym Pana zapytać tylko - dlaczego zdecydował się Pan właśnie na "Hamleta"?

- Dlatego, że mi to zaproponowano. Widocznie taka była koncepcja Teatru Telewizji.

- Jak Pan przyjął tę propozycję?

- Z lękiem, ale też i pewną nadzieją na sensowny rezultat. W przeciwnym razie bowiem nie przyjąłbym jej. Od początku zdawałem sobie sprawę, że realizacja telewizyjna tego utworu powinna posiadać takie cechy, które by w największej mierze oznaczały przejrzystość fabularną i były także próbą bliższego przyjrzenia się motywacjom postępowania bohaterów utworu. Zdawałem sobie sprawę, że cała strona formalna została skazana na znaczne ograniczenia w porównaniu z tym, czego można dokonać w teatrze żywym.

- Czy wystawienie "Hamleta" w telewizji łączyło się z ryzykiem?

- Niewątpliwie. Z ryzykiem związanym głównie z rangą utworu. I jego organicznym związkiem z teatrem żywym. Z przekazaniem wszystkiego tego, co można dać żywemu odbiorcy przy ciągłej korekcie postępowania aktorów.

- Zaznaczył Pan w jaki sposób telewizja ograniczyła ramy Pańskiej koncepcji. Natomiast - jakie stworzyła możliwości?

- Najważniejszym powodem podjęcia tej pracy było to, co ona ze sobą niosła - udostępnienie dzieła Szekspira ogromnej widowni. Bo wbrew pozorom - myślę, że wciąż jest znacznie więcej ludzi, którzy nie znają "Hamleta", niż tych, co go znają. Chodziło mi więc o to, by w miarę możliwości, nie tracąc wiele z sensu i rozległości tekstu Szekspira, utwór uczynić dostępnym dla wszystkich. Przy obecnych nikłych dosyć kontaktach młodzieży z klasyką, telewizja może spełnić ogromnie pozytywne zadanie w edukacji. Nie trzeba zatem dodawać, jakie ryzyko krył ten zamiar.

- Z udanych spektakli telewizyjnych można by chyba wysnuć generalną opinię, że wielka klasyka dramatu sprawdza się w warunkach telewizji. Czy "Hamlet" utwierdził Pana w tym przekonaniu?

- Tak. "Hamlet" potwierdził tę opinię w całej rozciągłości. Nie jestem natomiast pewien czy percepcja klasyki wyłącznie za pośrednictwem telewizji miałaby stanowić o ostatecznej edukacji widza w tym względzie. Wolałbym, aby była raczej zachętą do obcowania z nią w teatrze żywym. Jednakże fala listów po "Hamlecie", w przeważającej mierze entuzjastycznych, niekiedy świadczących o dużym zainteresowaniu teatrem, jest dowodem autentycznego wzruszenia po odebraniu tego spektaklu. Myślę, skoro mowa o klasyce, że to, co jest słowem, co jest literaturą, ma w telewizji ogromne szanse dotarcia do świadomości widzów. I choćby dlatego nie należy bagatelizować prób realizacji wielkiego repertuaru w telewizji, ale pielęgnować ten nurt, oczywiście z całą odpowiedzialnością za jakość wykonania. Nie znaczy to, bym uważał, że najbliższa nam tematyka współczesna nie powinna być główną ambicją Teatru Telewizji.

- Czy chciałby Pan do "Hamleta" jeszcze powrócić? Może w teatrze?

- Nie myślę o tym. Choć oczywiście "Hamlet" tkwi w świadomości każdego człowieka teatru jako wzór tego, co genialny dramaturg mógł dla teatru napisać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji