Artykuły

"Być albo nie być"

BIORĄC pod uwagę repertuar każdego szanującego się i mającego ambicje teatru, trzeba przystać na pierwszą część stwierdzenia - BYĆ. Bowiem jest to utwór (mowa, oczywiście, o "Hamlecie") zawierający całe niebo możliwości inscenizacyjno-reżyserskich, ale przede wszystkim aktorskich. Zresztą utwór zdradliwy. Słaby zespół, próbujący go grać, musi uznać to za porywanie się z motyką na słońce... Chociaż z drugiej strony nie ma chyba w historii teatru świadectwa na całkiem "rozłożonego" Hamleta, ani też na zagranego w całości znakomicie. Zawsze jakaś część, chociaż kilka scen czy fragmentów, zdoła wyjść obronną ręką. Inna sprawa, że to - jak na olbrzymią całość - niewiele.

Dziwny to więc utwór napisany przed wiekami, a stale przykuwający uwagę i marzenia ludzi teatru. Niby odległy, a wciąż w każdych warunkach i okolicznościach, bliski każdemu nowemu pokoleniu. Każde z nich potrafi przez losy i wypadki, rozgrywające się na duńskim dworze, spojrzeć na własne sprawy. Ale jednocześnie - piekielnie dla sceny trudny, jeżeli nie ma się stać tylko ilustracją tekstu. Porywał się na ten utwór niejeden. Hanuszkiewicz jeszcze w Poznaniu, potem w Warszawie. Oddając pałeczkę Olbrychskiemu, Olivier i Smoktunowski(film), Holoubek w Warszawskim Teatrze Dramatycznym. Nie licząc pomniejszych, co wcale nie znaczy, że gorszych scenicznych wersji tragedii.

Tym razem pierwszy raz w Telewizji Polskiej (to też coś mówi o skali trudności!) Gustaw Holoubek powierzył dzieje duńskiego księcia JANOWI ENGLERTOWI - którego aktorstwo na co dzień nie bardzo może kojarzy się z naszymi wyobrażeniami o Szekspirowskim bohaterze. Ale Englert poradził sobie znakomicie - grał prawdziwie, stosując różnorodne środki wyrazu. Potrafił być dziecięco rozbawiony, chętny do błazenady, ale także groźny i stanowczy w dążeniu do wyznaczonego celu.

Nie mniej chyba od Englerta podobał się ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ w roli młodego jeszcze króla, to świetny aktor, tak prosto i wyraziście podający tekst, że można tylko powiedzieć - mając na uwadze nawet to jedno poniedziałkowe przedstawienie - uczcie się młodzi!

Dobre aktorstwo prezentowali ZOFIA MROZOWSKA i ZDZISŁAW MROŻEWSKI, natomiast zupełnie nie odpowiadała - moim, przynajmniej, wyobrażeniom - o postaci MAGDALENA ZAWADZKA (Ofelia). Raziła zbyt jaskrawie demonstrowanym obłędem. Tak samo zresztą nie udała się Holoubkowi scena z aktorami, nie wiadomo dlaczego ustawionymi tak groteskowo.

Oglądałem Hamleta - zresztą zachęcona przez tygodnik RTV - w kolorze. Tymczasem kolor był wręcz okropny - zestawienie barw w poszczególnych kostiumach nie do przyjęcia, zbyt jaskrawe i bardzo królewskie.

Holoubek nie przeniósł tragedii w jakąś naturalną scenerię, co przy możliwościach telewizji, byłoby całkiem uzasadnione i zrozumiale. Rozegrał rzecz całą w trochę operowych dekoracjach (schody, kotary, podesty), a mimo to był to spektakl żywy, bardzo telewizyjny. Pokazany właściwie w całości w bliskich planach, preferujący przede wszystkim grę i wyrazistość mimiki twarzy.

Myślę, że zastosowana po raz pierwszy w telewizyjnym teatrze przerwa, nie wyszła spektaklowi na dobre. Przedłużyło to i tak długi czas projekcji i pewnie część widzów nie wróciła już do drugiej, stanowczo zbyt mało okrojonej, części przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji