Artykuły

Białystok. Pracownicy zarzucają dyr. Dąbrowskiemu nadużycia

Grupa pracowników białostockiego Teatru Dramatycznego ma już dosyć rządów dyrektora, Piotra Dąbrowskiego. Zarzucają mu nepotyzm, niegospodarność i działanie na szkodę teatru. Anonimowo.

Oficjalnie nikt z artystów nie chce się do tego "buntu" przyznać, szefowa teatralnych związków Krystyna Kacprowicz-Sokołowska też stanowczo zaprzecza, by coś na ten temat wiedziała. Sprawę bada policja.

Poważne zarzuty

Pismo niezadowolonych trafiło m.in. do prokuratury, policji, CBA, NIK, wojewody, marszałka, oraz ministerstwa kultury i Transparency International Polska. Ich najpoważniejsze zarzuty wobec Dąbrowskiego dotyczą wykorzystywania funkcji dyrektora do osiągnięcia własnych korzyści bądź przez członków najbliższej rodziny, m.in. zatrudnianie żony w charakterze asystentki i do opracowań muzycznych.

- Dyrektor zawsze przestrzegał, by nie zatrudniać swojej żony na etacie, bo byłoby to sprzeczne z ustawą o finansach publicznych i niezgodne z prawem - mówi jedna z osób związanych z teatrem. - W przypadku umów innego rodzaju jest to jedynie łamanie dobrych obyczajów. I to może ludzi denerwować.

Jako przykład niegospodarności pracownicy podają przykłady szesnastu sztuk, które zostały wyprodukowane, a nie są grane (jak "Hiob", "Policja"). Zarzucają też Dąbrowskiemu nadmierne "eksponowanie" własnej osoby, twierdzą, że jako dyrektor "bez umiaru obsadza siebie jako aktora, reżysera oraz pisze adaptacje tekstów (22 reżyserie, ponad 10 scenariuszy i adaptacji oraz 14 ról, większość to role główne)". Skarżącym nie podoba się także zatrudnianie tzw. gwiazd, które wcale nie przyciągają więcej publiczności.

- W gruncie rzeczy ten cały konflikt sprowadza się do... kasy - przyznaje inna osoba związana z teatrem. - Kiedy aktorzy są pozbawiani ról, ich przedstawienia nie trafiają na afisz, to nie zarabiają. I tyle.

Ale sprawa już zainteresowała niektóre służby. - Choć nie mamy obowiązku zajmowania się anonimami, to w tym przypadku zwróciliśmy się do policji o sprawdzenie czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa - mówi Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury okręgowej. I jak potwierdził nam Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji, funkcjonariusze sprawą już się zajmują.

Ktoś tu mąci?

- To wszystko jest śmieszne, absurdalne. Nawet nie wiem jak miałbym się do tego odnieść, zwłaszcza, że nikt nie miał odwagi się pod tym pismem podpisać - komentuje zarzuty dyrektor Piotr Dąbrowski. - Podejrzewam, że to jedna, może dwie osoby w zespole tak mącą. W przyszłym sezonie kończy się moja kadencja, może to już pierwsze podchody, żeby nie przedłużono mi kontraktu?

Pismo z zarzutami wczoraj trafiło do departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku. Ale organ nadzorujący pracę teatru przynajmniej na razie konfliktem tym zajmować się nie ma zamiaru.

- Jeśli ktoś ma dowody, że zostało popełnione przestępstwo, powinien to zgłosić odpowiednim służbom - mówi Jan Kwasowski, rzecznik marszałka.

Tak było

Do najpoważniejszego konfliktu w białostockim Teatrze Dramatycznym między dyrektorem Piotrem Dąbrowskim, a częścią zespołu doszło przed kilkoma laty. Wówczas dwójka aktorów otwarcie przeciwstawiających się szefowi została zwolniona z pracy. Ci jednak, w 2005 roku, podali dyrektora do sądu pracy, Domagali się przywrócenia do pracy, Proces wygrali, sąd nakazał wypłatę im odszkodowań i nakazał dyrektorowi ponowne zatrudnienie. To zdarzenie pracownicy też wymienili w swoim piśmie jako niegospodarność.

Na zdjęciu: Piotr Dąbrowski i Gabriela Kownacja w "zbrodniach małżeńskich"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji