Artykuły

Scena pierwsza

DWA kolejne poniedziałkowe wieczory zdarzyło się nam spędzić (przeżyć?) w towarzystwie wielkich. Najpierw Szekspir - Hamlet - Holoubek - kwiat polskiego aktorstwa, potem Kruczkowski - Niemcy - Świderski - i znowu bukiet. Gdyby jedynie na tej podstawie chciało się coś powiedzieć o koncepcji największego teatru Polski, to sprowadziłoby się do konstatacji, że w sztuce liczą się tylko szczyty.

Aliści po "Hamlecie" w kręgach recenzentów zapanowało jakby kłopotliwe milczenie, które wylewnie przerwał Andrzej Szczypiorski, drukując w "Polityce" "Hamlet bez hamletyzowania". Recenzja ta tak podnieciła KTT, że w "Kulturze" dał, jak się to powiada, należyty odpór, suponując m. in. iż Fijewski nie był grabarzem widowiska, a Englert w tytułowej roli zachowywał się jak prowincjusz przeniesiony do metropolii. Odnotowuję tę polemikę z kronikarskiego raczej obowiązku, jako że nie śmiem być recenzentem.

Dalszy ciąg wielkiej prezentacji nastąpił w ub. poniedziałek, Przypuszczam, iż znowu nie obejdzie się bez polemiki, ponieważ twórcy pozostali bardziej wierni idei, niż literze dramatu i co nieco go deformując, sformułowali swój kształt widowiska bardziej filmowo niż teatralnie.

Napisałem przed chwilą, iż obydwa poniedziałkowe przedstawienia realizują koncepcję szczytów, przy zachowaniu prawa do swobodnej ich interpretacji. Nowe odczytanie "Hamleta" i "Niemców" sugeruje mi jednak nie tyle zamiar twórczy, co niedobór premierowych aktualności lub też przejaw ostrożności repertuarowej. Jedna i druga sztuka to przecież pewniaki, sprawdzone tyle razy, że jeszcze jeden raz nikomu nie zaszkodzi, a może przynieść jakieś korzyści. Czy pierwszorzędne - to już inna kwestia.

Dyskusji o profilu poniedziałkowego teatru było dużo. Wyznaczano okresy jego świetności i kryzysu, nawoływano bądź to do klasycznej wierności, bądź to do eksperymentu. Jeśli wolno mi teraz coś na ten temat dorzucić to opowiem się przede wszystkim za teatrem zdecydowanie premierowym w sensie repertuaru, a dopiero w następnej kolejności za teatrem artystycznych idei i wyrazów. Tymczasem, funkcję tę, z różnym zresztą powodzeniem, wypełniają jak dotąd teatralne kąciki w piątkowy wieczór, ewentualnie teatr niedzielny, ten jednak o charakterze wybitnie rozrywkowym.

Pomysły poniedziałkowego teatru chodzą może nie stadami, ale grupami. Albo "nowe odczytanie" - ośrodka terenowego (Krakowa, Katowic), albo wreszcie teatr przypomniany - "Partita na instrument drewniany", "W kuźni urodzony" itp. Różnorodność jest, moim zdaniem, pozorna, koncepcja - nieco chwiejna. Jestem za powtórkami udanych, wartościowych spektakli, ale trochę szkoda mi na to poniedziałkowego wieczoru, który może przynosić zawsze coś nowego.

Czy nie żądam za wiele? 52 premier w roku? Skąd je brać? Ano - nie wiem. Skoro jednak ustanowiło się tę scenę, to niechże będzie pierwszą, nie tylko w tygodniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji