Artykuły

Warszawa. Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew z Wdechą

Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew - Ludzie Roku. Miejsce Roku - 5-10-15. Wydarzenie Roku - Warszawski Festiwal "Niewinni Czarodzieje". W sobotę rozdano Wdechy, kulturalne nagrody "Gazety Co Jest Grane".

- Nie jestem Polakiem, ale tu mam serce. I tu chcę pracować. Wiem, że ta nagroda zobowiązuje - mówił podczas gali w Fortecy Iwan Wyrypajew.

Jego i Karolinę Gruszkę nagrodziliśmy za dwa oryginalne spektakle - "Lipiec" w Teatrze na Woli i "Taniec Delhi" w Teatrze Narodowym. W kategorii ludzie roku otrzymali też Wdechę Publiczności przyznawaną przez czytelników "Gazety Co Jest Grane".

Wdechy Publiczności w kategoriach miejsce i wydarzenie popłynęły do Centrum Nauki "Kopernik". Jego dyrektor Robert Firmhofer mówił: - Ta Wdecha jest wprawdzie mała, ale dla nas najważniejsza. Zrobiliśmy wystawę, która nie jest ważna. Zbudowaliśmy budynek, który nie jest ważny. Dla nas ważna jest publiczność. Więc nagroda, którą otrzymujemy dzięki publiczności, jest dla nas najważniejsza!

Maciej Nowak i Roman Pawłowski, prowadzący wieczór dziennikarze i członkowie jury, zapowiedzieli Wdechę dla Miejsca Roku: - Zdecydowaliśmy się zrobić rodzaj pamiątki. Postanowiliśmy uhonorować miejsce, którego już nie ma, ale które zostało w naszych głowach. Kiedy powtórka, kiedy znów spotkamy się w 5-10-15?

- Na wiosnę! - odpowiedział Bartek Stroiński, jeden z twórców tego miejsca. 5-10-15 działało tego lata w zaanektowanej przez artystów kamienicy przy Mokotowskiej 73 i było epicentrum kulturalnego życia w mieście. - Dziękujemy, nie spoczniemy! - obiecał Bartek Stroiński, wyraźnie wzruszony Wdechą.

Duża ekipa zgłosiła się też po deskę surfingową za wydarzenie roku - festiwal Niewinni Czarodzieje, który przywołuje klimat Warszawy lat 50., 60. i 70. Dariusz Gawin, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, organizatora festiwalu, przypomniał, że to już druga w historii Wdecha dla muzeum. - To wielki zaszczyt. Cała ekipa obiecuje, że będzie się starała w przyszłości, żebyście na szóstym, siódmym i dziesiątym festiwalu dobrze się bawili. Zapraszamy już dzisiaj - powiedział.

Szef "Gazety Stołecznej" Seweryn Blumsztajn żartował: - Wymyśliliśmy najbardziej nieporęczne nagrody, jakie można sobie wymyślić.

Te Wdechy są w zasadzie nie do wzięcia. Obserwuję, jak laureaci dźwigają je ze sceny, a mimo wszystko są szczęśliwi. Chciałbym podziękować naszym laureatom i nominowanym, że tak sobie z tymi dechami fajnie poczynają.

Po Karolinę Gruszkę i Iwana Wyrypajewa, którzy ogromną dechę wynosili sami, na szczęście przyjechała taksówka bagażowa.

Wśród naszych gości byli w sobotę laureaci z lat poprzednich, m.in: Mariusz Treliński, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej - Człowiek Roku 2006, oraz Maria Peszek - Człowiek Roku 2005, która w tym roku przyszła kibicować Marii Seweryn i Och-teatrowi nominowanemu w kategorii miejsce roku.

Dla naszych gości wystąpiły zespoły Tres.b, Kapela Czerniakowska z Projektem Warszawiak (po raz pierwszy na żywo!), energetyczna, francusko-międzynarodowa grupa The Dynamics oraz DJ Maceo Wyro i D J Fuzz.

Z Wdechą do Moskwy

- Bardzo chciałbym dalej robić spektakle w Warszawie, czuję, że mam już tu swoją publiczność, że nie jestem tylko przyjezdnym - mówi rosyjski dramatopisarz i reżyser Iwan Wyrypajew.

Za "Lipiec" z Teatru na Woli i "Taniec Delhi" z Narodowego - "dwa oryginalne przedstawienia i "powiew świeżego powietrza na warszawskich scenach" Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew odebrali w sobotę Wdechę, nagrodę dziennikarzy "Gazety Co jest Grane", i Wdechę Publiczności. Czy ta polsko-rosyjska para nadal będzie pracować w Warszawie?

ROZMOWA Z Karoliną Gruszką i Iwanem Wyrypajewem

Izabela Szymańska: Gdybyście mieli oprowadzić kogoś po Warszawie, to co byście pokazali?

Iwan Wyrypajew: Kiedy przyjeżdżają moi przyjaciele z Rosji albo mój syn, pokazuję im miejsca turystyczne: Starówkę, Łazienki. Ja naprawdę lubię spacerować Nowym Światem, Alejami Jerozolimskimi, kiedy pada śnieg.

Karolina Gruszka: Plac Konstytucji też jest fajny.

I.W.: Sowiecki styl.

K.G.: (śmiejąc się): No tak, na Iwanie nie robi wrażenia. Warszawa jest trudna do pokazania. Ja lubię wyjechać poza miasto: do Arkadii, Nieborowa. Tam jest pięknie.

Występowałaś na scenie w Warszawie i Moskwie. Duże są różnice w życiu teatralnym w tych miastach?

K.G.: W Rosji jest taka tradycja, że jeżeli spektakl się podobał, to widzowie przynoszą aktorom drobne prezenty: jabłko, coś, co akurat mają ze sobą. To miłe. Natomiast cały system teatrów repertuarowych jest podobny.

I.W.: Tylko należy pamiętać, że my tam nie gramy w teatrach repertuarowych, ale w Teatrze Praktika. Ta scena prowadzi dialog z widzami. Ludzie nie przychodzą tam po to, żeby zobaczyć inscenizację - najważniejszy jest temat, dyskusja społeczna, która tworzy się poprzez wystawianą sztukę.

K.G.: Tam są grane właściwie tylko współczesne sztuki.

I.W.: To modny teatr. Przychodzą tam różni ludzie: od oligarchów do studentów.

K.G.: Jest bezpretensjonalnie.

I.W.: Jak wyjdę po spektaklu, mogę się spotkać z widzami, porozmawiać i przedłużyć ten dialog, który podjęliśmy w przedstawieniu. Teatr nie jest owiany jakąś tajemnicą. Trochę podobnie jest u Grzegorza Jarzyny w Rozmaitościach.

Biuro kultury podobno proponowało ci stanowisko dyrektora artystycznego w Teatrze Powszechnym.

I.W.: Marzę o teatrze jako centrum rozwoju, mam cały plan, jak to by miało wyglądać, ale nie poprowadzę go w instytucji. Nie chcę być dyrektorem teatru repertuarowego, gdzie jest 135 osób na etacie, w tym 35 aktorów. Nie oceniam Powszechnego, ale przerażające jest, ile pieniędzy z podatków jest wydawanych w teatrach ot tak! Wiem, że nie można z dnia na dzień wszystkich zwolnić z etatów, ale dlaczego nie robi się tam reform?

Napisałeś dramat, który próbowaliście wystawić w Warszawie, jednak zaczynacie prace nad nim w Moskwie.

I.W.: Nie mogliśmy znaleźć sceny. Kilku dyrektorów warszawskich teatrów wstępnie było zainteresowanych, ale od razu mówili mi, że w spektaklu muszą zagrać ich etatowi aktorzy. A ja miałem "swoich", którzy lepiej pasują do mojej wizji. Dlatego trudno mi pracować w teatrze repertuarowym.

Ale chciałbym robić spektakle w Warszawie, czuję, że mam już tutaj swoją publiczność, że już nie jestem tylko przyjezdnym. Na razie pracujemy wciąż nad "Tańcem Delhi", zmieniamy go. Natomiast zamykamy "Lipiec" - ostatnie przedstawienie zagramy 19 i 20 lutego.

K.G.: W Teatrze na Woli nową sztukę Iwana wystawi Agnieszka Glińska, my będziemy próbować ją równolegle w Moskwie - w Teatrze Praktika.

A film?

I.W.: Nie chcę już robić filmów. "Euforię" i "Tlen" zrobiłem od serca, ale nie jestem z nich ostatecznie zadowolony. Jeżeli miałbym robić filmy, to gatunkowe, jak "King Kong", filmy o kosmitach. Ale nikt mi nie da na to pieniędzy. Mam straszną reputację: reżysera awangardowego.

Rzeczywiście straszną!

I.W.: No tak, bo ja sam nie lubię kina arthaus. Wolę "Dr. House'a", "Piratów z Karaibów", "Avatara", kino amerykańskie z lat 40. Nie mogę oglądać np. filmu "Motyl i skafander". W "Dr. Housie" był jeden odcinek, w którym był podobny chwyt jak w "Motylu...", ale moim zdaniem lepiej zrobiony.

Gdybyście mieli oprowadzić kogoś z Warszawy po Moskwie, to w jakie miejsca byście go zaprowadzili?

K.G.: Najpierw pod "Trójcę" - ikonę Rublowa w galerii Trietiakowskiej.

I.W.: A później przechodzimy przez Kreml na Patriarsze Prudy, Centralny Dom Literatów. Można zobaczyć Chińskie Miasto, Czerwony Październik - była tam fabryka, teraz są galerie młodych artystów, restauracje. Generalnie pokazuję starą Moskwę. Oprowadzam wielu Polaków: niedawno na przykład aktorów TR i Narodowego. Jestem takim przewodnikiem z parasolką. Jeżeli będziesz potrzebowała szybkiego oprowadzenia, to daj znać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji