Artykuły

Allen w Centrum Kultury Katowice

Woody Allen wystąpi w marcu w Katowicach ze swoim zespołem, w którym gra na klarnecie i prowadzi konferansjerkę. Sylwetkę tego człowieka orkiestry przybliża Marcin Zasada w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Katowicom pewnie nigdy nie udałoby się ściągnąć Woody'ego Allena filmowca. Na szczęście, cena za Woody'ego Allena muzyka jest niższa. Jak mówi sam artysta, gdyby miał żyć z grania jazzu, umarłby z głodu, bo ludzie przychodzą na jego koncerty tylko dlatego, że lubią jego filmy. Tak będzie również 23 marca, gdy Allen muzyk wystąpi w Centrum Kultury Katowice, wspomagając je w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

To nic złego. Za 30 lat wizytę Woody'ego na Śląsku będzie wspominać się tak samo, jak dziś odwiedziny Fidela Castro w 1972 roku.

Naziści?! A jak działa otwieracz do konserw?

Dla wszystkich tych, którym nazwisko tego pana niewiele mówi: Woody Allen jest przede wszystkim nowojorczykiem.

Psychiatrzy powiedzieliby, że jest też idealnym ucieleśnieniem nerwicy (Co jeśli ktoś przystawi ci do szyi nóż, a ty nagle dostaniesz czkawki?). Z Nowego Jorku i wyśmiewania własnych neurotycznych doznań zbudowanych jest większość jego filmów (Jak mam do cholery wiedzieć, skąd wzięli się naziści? Ja nawet nie wiem, jak działa otwieracz do konserw!). Między innymi dzięki temu jest jednym z ostatnich wielkich indywidualistów w uniformizującym się współczesnym kinie. To on nakręcił Zeliga, Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie..., Manhattan, a ostatnio - Whatever Works (czyli Cokolwiek, oby działało), z niewiadomych powodów wyświetlane w Polsce pod tytułem: Co nas kręci, co nas podnieca.

Allen jest jeszcze aktorem. To ten chuderlawy suchotnik w okularach, który często nerwowo rozprawia o Freudzie, Czechowie i swoim życiu seksualnym. Na przykład tak: Moje życie seksualne jest do niczego. Ostatni raz byłem w kobiecie zwiedzając Statuę Wolności.

To kobiety są silne, gdy on pozostaje kulącym się w sobie hipochondrykiem. Jest przy tym wybitnym i błyskotliwym cynikiem, prześmiewcą i racjonalnym ateistą. - Dla ciebie jestem ateistą. Dla Boga - konstruktywną opozycją - mówi we Wspomnieniach z gwiezdnego pyłu. Bóg na pewno dostrzega jego piękno, choć w całości skumulowało się ono w środku, gdzieś w głowie dokładnie.

Muzykiem Allen jest co najwyżej po siódme, ósme albo dziesiąte. Właściwie Allen muzyk to Allan Stewart Konigsberg. Kto? No właśnie - tak się ten pan naprawdę nazywa. Ludzie równie dobrze znają jego faktyczną tożsamość, jak dorobek klarnecisty w dixielandowym ansamblu. Więc, co gra Konigsberg, kiedy nie jest Allenem?

Blues dzikiego człowieka? To naprawdę o nim

Koncertuje od lat z New Orleans Jazz Band, jazzowym septetem, który jak sama nazwa wskazuje, ma w zanadrzu trochę starych, dobrych nowoorleańskich standardów. Allen to klarnecista w tym towarzystwie.

Jeśli oglądacie w HBO nowy serial "Zakazane imperium", w mig pojmiecie, co to za muzyka. Na dobrą sprawę, najbardziej nadałaby się ona na festiwal Złota Tarka w Iławie. Styl Allena jazzmana ma charakter zbliżony do jego filmów i autokreacji w nich: tworzy się wbrew panującym modom i zmieniającym się trendom.

Konigsberg klarnecista jest ujmująco konserwatywny, nie udaje wirtuoza, choć trzeba przyznać, że nawet koneserzy jazzu nowoczesnego, improwizowanego, chętnie zobaczą, jak tupie nóżką, dmąc w ustnik na scenie w Katowicach. To muzyka energetyczna, przyjemna i bezpretensjonalna.

Co zrozumiałe, w przeciwieństwie do bogatych kolekcji filmów Woody'ego, płyt siedmiu starszych panów grających dixie nie kupimy w każdym sklepie muzycznym. Godna polecenia, bo najbardziej reprezentatywna, jest szczególnie jedna, ta nagrana jako ścieżka dźwiękowa do filmu dokumentalnego o Allenie. O Allenie jazzmanie: Wild Man Blues. Czyli: Blues dzikiego człowieka. To naprawdę o nim. Warto posłuchać, żeby wiedzieć, czego dokładnie spodziewać się 23 marca.

Żeby w Katowicach wiadomo było, kto przyjeżdża, odbędzie się również przegląd filmów Allena reżysera i Allena aktora. Może to Katowic życiowa szansa? Może warto zaryzykować i poprosić, żeby nakręcił u nas choćby epizod swojego nowego filmu? Tylko, czym go zachęcić?

Katowice to nie stolica Katalonii, a nawet nie Oviedo, gdzie Woody wybrał się z kamerą przy okazji zdjęć do Vicky, Christina, Barcelona. Więc pokażmy mu to, czego nawet na Manhattanie nie ma: kopalnię Guido, Nikiszowiec, katowicką modernę i węzeł Sośnica. A na koniec Jasną Górę. Wiadomo po co.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji