Artykuły

Fejs Bóg nawiedza polski teatr

Teatr interesował się dotąd Facebookiem głównie po to, by pokazać go jako konfesjonał dla niedojrzałych i atrapę życia emocjonalnego. Dziś przeciąga go na swoją stronę, zamieniając w środek teatralny taki jak maszyna do tworzenia wiatru czy scena obrotowa - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Ojciec Bóg" to monodram Marcina Perchucia (autorzy: Katarzyna i Jacek Wasilewscy, reż. Waldemar Śmigasiewicz), w którym tytułowy bohater stał się współczesnym rodzicem, niepewnym i zapracowanym jak menedżer w korporacji. Projekt przez pół roku przed premierą (6 stycznia w warszawskim klubie 1500 m2 do wynajęcia) funkcjonował jako facebookowy profil. Do dnia premiery dołączyło do niego ponad 10 tys. użytkowników. Bóg Ojciec podzielił się na nim z internautami niepokojem związanym z oczekiwaniem na narodziny Jezusa, czyli "młodego". "A co, jeśli syn zostanie pacyfistą? A co, jak Maria będzie chciała mieć normalną rodzinę? A co, jak wraz z synkiem przegłosują mnie i to on zostanie szefem?". Internauci weszli z nim w dyskusje o teologii, o kształcie nowoczesnej rodziny i wychowaniu, dopytywali się o skurcze porodowe Marii. Premiera przypominała spotkanie przyjaciół, którzy całymi miesiącami kibicowali Bogu czekającemu na narodziny potomka.

Monodram Perchucia to nie pierwszy przypadek, gdy teatr wprowadził na scenę Boga. Jednak na pytanie: "Gdzie jest Bóg?" w ostatnich latach odpowiadał zaczepnie: w sieci. Internet pokazywał jako świątynię, do której udają się wszyscy wątpiący i rozczarowani religią. Znudziłem się w kościele, posiniaczyłem podczas zajęć jogi, nie stać mnie na podróż do Indii, więc założę sobie profil na Facebooku. Czy faktycznie myślimy w ten sposób?

Reżyserzy i autorzy dramatów sprawdzali, czego naprawdę oczekują użytkownicy logujący się w portalach społecznościowych: pocieszenia, rozgrzeszenia, a może wiary, nadziei i miłości. Czy jesteśmy aż tak łatwowierni? W ostatniej scenie "The Social Network" zdeterminowany Mark Zuckerberg czekał z niepokojem, czy ukochana przyjmie go do grona facebookowych przyjaciół. Jeśli tak emocjonowało to samego twórcę Facebooka, to zwykłych facebookowiczów tym bardziej można podejrzewać o naiwność i sentymentalizm.

Facebookowe testy "Jaką sukienką jesteś?", "Jaki zapach ma twoja dusza" robiła Ewa (Magdalena Engelmajer) w spektaklu Szymona Turkiewicza "Fejs Bóg" (warszawska Scena Współczesna, premiera listopad 2010). "Twoja dusza ma zapach pustego, czystego pokoju, gdzie ktoś włączył Imagine Lennona" - orzekał Fejs Bóg (Daniel Wieleba), z którym dziewczyna związała się po rozpadzie narzeczeństwa. Uczłowieczony, zmieniony w przystojnego mężczyznę portal stał się wszystkim, czego potrzebowała: pocieszycielem, dostawcą rozrywek, psychoanalitykiem i guru. Wreszcie - idealnym kochankiem, który nigdy "nie wybierze młodszej" i sam nigdy się nie zestarzeje. Fejs Bóg obiecywał "wyprowadzenie z niewoli samotności", ale stawiał warunki. "Nie będziesz miała bogów cudzych przede mną. Pamiętaj, abyś dzień pierwszego logowania święciła". Twórcy teatralni konsekwentnie pokazywali sieć jako miejsce ucieczki desperatów na skraju załamania nerwowego, a Facebook jako konfesjonał ludzi niedojrzałych i atrapę życia emocjonalnego, a nie niewinne narzędzie z funkcjami poczty i czatu.

Praska Trupa Czango przygotowała spektakl "Bóg Fejs" [na zdjęciu] (premiera czerwiec 2010). Rozdawana na widowni ulotka zachęcała: "Zaloguj się, nawiąż więź, siadaj, wejdź. [...] Obiecuję Ci nową perspektywę, gwarantuję zmianę na lepsze. Daj się poznać, pokaż swoją twarz, nawiąż kontakt, bądź z innymi, myśl, co chcesz, mów, co chcesz, nie lękaj się, bądź sobą". Aktorzy w białych uniformach z nadrukowanymi "emotikonami" prezentowali profile pierwszych "zalogowanych". Na ekranie migały statusy, opisy, wyniki testów osobowościowych. Słychać było muzykę mającą odzwierciedlać osobowość użytkowników. Autystyczni socjopaci, osoby zranione, porzucone czy chorobliwie nieśmiałe - wszyscy przedstawiali się jako przebojowi znawcy nowych trendów. Udowadniali, że warto ich znać i warto polubić. Czego chcieli od "Boga Fejsa"? Choć swoimi profilami kierowali jak kampanią marketingową, pragnęli nie tylko popularności, ale też utwierdzenia w przekonaniu, że istnieje ktoś, kto ich naprawdę zna i jest gotowy polubić każdy ich post.

Teatr sceptycznie ocenił teorie medioznawców sugerujących, że internet może stać się motorem zmian społecznych. Szydził z facebookowych inicjatyw typu "jestem przeciw pochówkowi prezydenta na Wawelu", "gdy będzie nas milion, skończy się wycinka lasów w Amazonii" albo "nie odpalam fajerwerków w sylwestra". Tresujący Ewę Fejs Bóg kazał jej "udzielać się obywatelsko", a więc np. skomentować wiadomość o zastrzeleniu przez policjanta nigeryjskiego handlarza na Stadionie Dziesięciolecia. W nagrodę za posłuszeństwo ogłaszał: "Gratulacje. Właśnie dołączyłaś do grupy znajomych zabitego. W prezencie otrzymujesz wirtualną torbę podróbkę oraz dwudniowy złoty łańcuszek". Protest bez ryzyka, zastępczy gest na pokaz zamiast prawdziwego buntu.

Blogi i facebookowe profile spektakli do niedawna były jedynie poszerzonym programem teatralnym - internet wchłaniał więcej tekstów niż mała książeczka, pozwalał na dołączenie manifestów czy prostych gier komputerowych. Dziś zaczynają działać jako nieodłączne elementy samych spektakli. Same stają się dużymi projektami przywodzącymi na myśl alternatywny świat "Second Life" czy "Lonelygirl15" (interaktywny serial internetowy o życiu nastolatki). Artyści nie tylko zamieszczają tam materiały z prób, notatki i zdjęcia, ale zachęcają do współuczestnictwa w budowaniu scenariuszy, prowokują internautów, zwodzą, tworząc fałszywych bohaterów czy pseudoakcje społecznościowe. Sprawdzają, jak łatwo nas zmanipulować. Internetowe projekty towarzyszą spektaklom Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu - "Gwieździe śmierci" według "Gwiezdnych wojen" Lucasa w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego i Marcina Cecki (premiera wrzesień 2010) i teatralnej wersji "W pustyni i w puszczy" (premiera maj 2011) w reż. Weroniki Szczawińskiej i Bartosza Frąckowiaka. Ci ostatni stworzyli zapowiadający spektakl blog instruujący np., jak zdobyć zuchowską sprawność "Staś i Nel" (jadrociemnosci.blogspot.com). Monodram "Ojciec Bóg" oznacza zmianę podejścia teatru do internetu, który do niedawna budził głównie negatywne emocje. Krytyka portali społecznościowych w dotychczasowych przedstawieniach do złudzenia przypominała krytykę Kościoła. Reżyserzy zarzucali nowym zabawkom medialnym żerowanie na ludzkiej potrzebie przynależności oraz produkcję obietnic bez pokrycia.

Demonizowany wcześniej internet stał się już jednym ze środków teatralnych, podobnie jak kiedyś maszyny do tworzenia wiatru, kamery czy scena obrotowa. Skoro jest miejscem budowania iluzji, niech ta iluzja posłuży celom artystycznym. Niech wejdzie w spektakl. Niech nowe "opium mas" zacznie działać na korzyść tych, którzy je krytykowali albo próbowali ośmieszyć. Internet w teatrze, teatr w sieci - ta fuzja może przynieść zaskakujące odpowiedzi na pytania, co znaczy uczestniczyć w spektaklu, gdzie kończą się granice fikcji i jak bardzo pragniemy być oszukiwani, czarowani, zwodzeni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji