Artykuły

Herezje teatralne

Ogromnie mi przykro, że właśnie stali Tygodnikowi krytycy teatralni co jakiś czas zmuszają do zastanawiania się nad granicami recenzenckiej niekompetencji. Czytając omówienie "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" w warszawskim Teatrze Dramatycznym ("TP" nr 7), przedstawienia, które akurat bardzo lubię, w końcu straciłem cierpliwość. Ale tekst Piotra Gruszczyńskiego jest tu przykładem bardzo wyrazistym. Żeby zajmować się teatrem, recenzentowi nie przeszkadza niewiedza. Jak inaczej mógłby formułować tezę o kanoniczności inscenizacji Kazimierza Dejmka, który wystawiał ten utwór wielokrotnie (nie dwa razy) i w ten sposób upowszechniał przekonanie o uniwersalizmie swoich rozwiązań inscenizacyjnych. Jaki ma sens nazywanie kanonicznym scenariusza "Historyi", w którym nie było spotkania Jezusa z matką, skruchy świętego Piotra i większości scen z Chrystusem Zmartwychwstałym, było natomiast wiele dodatków z utworów pisarzy staropolskich i fragmenty dopisane przez inscenizatora? Dlaczego akurat stylizacja i dystans miałyby być przykładem teatralnej nowoczesności? W tekście Mikołaja z Wilkowiecka w piekle niema Ewy, była natomiast u Dejmka.

Piszący o teatrze nie musi też umieć patrzeć. Jezus w tym przedstawieniu nie jest ubrany w tani, szary garnitur. Rzeczywiście, ma jasne szare spodnie i jedwabną koszulę identycznego koloru. Tanią? Recenzentowi przypominają się nie bardzo dostosowane do tego, co widać na scenie, archaiczne jakieś realia, albo nie zastanawia się nad sensem wyrazów - PDT, poborowy z powiatowego miasteczka. O tym, że zamknięte w piekle towarzystwo "jest z lekka artystowskie", sądzi zapewne na podstawie skrzypiec, które trzyma jedna z postaci, ktoś inny wiolonczelę. Jak jednak dopasować do takiego określenia walizki, szmacianą lalkę, welon ślubny i płaszcz w pośpiechu zarzucony na piżamę? Czasem widzi więcej, coś, czego zapewne nie da się wyrazić w zdaniach logicznie zbudowanych. O Aniołach pisze bowiem: "Z gołymi nogami rozsypują wokół siebie kłęby pierza"!

Recenzent może natomiast ferować oceny ogólne, nie uzasadnione w żaden sposób. O aktorach dowiadujemy się, że "czasem ich sceniczne zmagania kończą się nieuchronnym fiaskiem". O całości spektaklu, że "trąci herezją". Lekko napisane. Ciężej byłoby wytłumaczyć i uzasadnić, jakie rozwiązania aktorskie się wybiera, a jakie odrzuca. Co można mieć na myśli odwołując się w końcu dwudziestego wieku do pojęcia herezji? Czy, skoro w tekście trudno znaleźć rzeczowe argumenty, autor sądzi, że "ociera się o herezję" każdy, kto "na własną rękę" i w rytmie innym niż to wynika z kalendarza liturgicznego, usiłuje zmagać się z tajemnicami wiary? I choć Piotr Gruszczyński raczej zachęca do pójścia do teatru, chce chyba jednak ostrzec, że lepiej się nie wychylać i niczego na własną rękę nie próbować, bo sprawy religii należą do instytucji kościelnych, nie do teatru. I to akurat w "Tygodniku"?

MARIA PRUSSAK (Warszawa)

ODPOWIEDŹ

Mi też ogromnie przykro. Pani Maria Prussak zarzuca mi, że "czasem widzę więcej, coś, czego nie da się wyrazić w zdaniach logicznie zbudowanych". Abstrahując odbudowy i logiki cytowanego zdania, oskarżenie recenzenta o to, że nie umie oglądać przedstawień teatralnych, jest zarzutem poważnym. Ale jeżeli ja nie umiem oglądać przedstawień, to pani Prussak nie umie czytać tekstów i sam już nie wiem, co gorsze. Czytanie wyrazów poza kontekstem jest praktyką tyleż skuteczną, co niesympatyczną. "Kanoniczność" "Historyi" Dejmka, o którą zacietrzewia się pani Prussak, w moim tekście nie wiąże się z wiernością tekstowi Mikołaja z Wilkowiecka, lecz tworzeniem kanonu inscenizacyjnego. Czasami przecież zdarza się, że jakiś tekst zostanie wystawiony w sposób tak doskonały lub efektowny, iż długo potem jego wystawianie nie ma sensu, tak długo, dopóki ktoś nie znajdzie nowego, własnego sposobu. W przypadku "Historyi" udało się to Piotrowi Cieplakowi i chwalą Bogu. Jeśli chodzi o garnitury z PDT i poborowych z powiatowych miasteczek, to najwyraźniej mam w tej materii odmienne doświadczenia niż pani Prussak. Ze skruchą przyznaję, że Jezus rzeczywiście nie nosi marynarki, ale, jako żywo, anioły mają gołe nogi i sypią pierzem, na co mam świadków. Zaś co do liczby wystawień "Historyi" przez Dejmka - piszę o dwóch, które znam z opisów, a nie o tym, ile ich było w sumie. To zresztą drobiazgi. Ważniejsza jest dla mnie zła wola i napastliwy ton listu pani Prussak, pogarda, z jaką odnosi się do recenzentów i wreszcie absurdalna insynuacja, że Piotr Gruszczyński jest inkwizytorem, rozstrzygającym co wolno teatrowi, a co Kościołowi i to na łamach "Tygodnika". Otóż nie roszczę sobie takich praw, o czym z przyjemnością zawiadamiam i zachęcam do pójścia na "Historyję" choćby po to, by obejrzeć gołe nogi aniołów.

Piotr Gruszczyński

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji