Artykuły

Okazja weselna

Teatr "Rozmaitości" wystawił nową sztukę Janusza Krasińskiego, osnutą na tle opowiadań Marka Nowakowskiego "Wesele raz jeszcze". Zacznę od epilogu, ponieważ właśnie ta scena wydaje mi się najciekawsza i najlepsza. Chodzi o to, że po zakończeniu weselnych igraszek jeden i gości przejechał autem jakiegoś przechodnia. Milicjant (którego na premierze grał Jan Młodawski) spokojnie i rzeczowo próbuje zbadać, czy sprawca katastrofy znajdował się w stanie alkoholowego podniecenia. Otóż wszyscy uczestnicy zabawy, każdy z innych powodów, uchylają się od zeznań. Działa oportunizm, wygodnictwo, tchórzostwo, zła wola, bezmyślność. Scena ta, dobrze i barwnie napisana, komentowana przez jej uczestników, znajduje ciekawe rozwiązanie. Stan euforii alkoholowej niefortunnego kierowcy potwierdza spotkany po drodze człowiek, który o wypadku nie wiedział, a gdy mu o tym wspomniano - wstydzi się swego uczciwego uczynku. Błędne koło zostaje w ten sposób domknięte.

Janusz Krasiński jest bardzo utalentowanym dramatopisarzem, rzadko jednakże grywanym. Próbowałem przed kilku laty na łamach "Teatru" dać charakterystykę owej twórczości, o krystalicznej jasności. Zniechęcony, może ostracyzmem dyrektorów, spróbował Krasiński nowej drogi. Zaadaptował na scenę utwór prozatorski, "Wesele raz jeszcze" Marka Nowakowskiego, sięgając po zawarty tam materiał dramatopisarski. Uczta weselna jest u nas, od dawna, okazją skonfrontowania temperamentów, obyczajów, przemian, sytuacji, konfliktów. W sztuce Krasińskiego, opartej na opowiadaniu Nowakowskiego, jest i dodatkowa okazja: córka gospodarska wybrała sobie kawalera z miasta. A on zaprosił kumpli z różnych środowisk.

Czy obraz społeczeństwa, w ten sposób pokazany, jest interesujący i bogaty? I czy wytrzymuje próbę sceny, wrażliwej na przenosiny z jednego gatunku w drugi? Pijący (a trudno zachować trzeźwość na weselu) są skłonni do uniesień. Demaskują się w sposób, którego nie należy uogólniać. W dialogu lśnią wyborne powiedzenia, anegdoty, dowcipy. Zbyt natarczywa się jednak staje analogia z "Weselem", podkreślona inscenizacją Romana Kordzińskiego. Płynąca z płyty piosenka o czapce z piór nie zyskała na interpretacji Tadeusza Woźniaka. Rozwiązania sytuacyjne grzeszą niepotrzebnym patosem. Dopiero w epilogu osiąga reżyser ton bardziej harmonijny.

Scenografia Zbigniewa Bednarowicza jest prosta, wnętrze chaty gospodarza - chyba za skromne. Lśni w spektaklu kilka ról: Jerzego Turka (Komendant), Piotra Garlickiego (Literat, któremu się nie udała jedynie scena wyznań "warsztatowych"), Ludwika Paka (w trudnej roli chorego Powstańca, zyskującego na umiarze aktorskim), Joanny Kacperskiej (zacięta Panna Młoda), Janiny Anusiakównej (zatroskana Gospodyni), Grażyny Leśniak (niepotrzebne jednak fortissimo pod koniec), Wojciecha Zagórskiego (Wewióra).

Trudno nie pochwalić "Rozmaitości" za podjęcia niełatwego zadania. Myślę jednak, że i inne sztuki Krasińskiego znajdą, czy odnajdą, drogę na scenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji