Artykuły

Kraków. Ponowne narodziny "Wesela"

Po 38 latach od premiery filmu Andrzeja Wajdy "Wesele" zostanie on pokazany dziś o godz. 19 w wersji cyfrowej - w tej samej sali, czyli w Teatrze im. J. Słowackiego. Tym razem bez towarzyszących prapremierze sprzed niemal czterech dekad kłopotów.

Wieczór uświetni obecność reżysera oraz aktorów grających w filmie. Zaproszenie na krakowską premierę przyjęli po latach m.in.: Ewa Ziętek, Emilia Krakowska, Maja Komorowska, Bożena Dykiel, Barbara Wrzesińska, Daniel Olbrychski i Olgierd Łukaszewicz, a także Witold Sobociński (autor zdjęć) oraz Sławomir Idziak i Jan Mogilnicki (operatorzy kamery).

Gdy 38 lat temu planowano pierwszy pokaz filmu Andrzeja Wajdy, wybór miejsca wydawał się oczywisty - Teatr im. J. Słowackiego, czyli niegdysiejszy Teatr Miejski, gdzie 16 marca 1901 r. po raz pierwszy wystawiono dramat, w scenografii autora. To też miejsce upatrzył sobie 72 lata później na premierę Andrzej Wajda. Tyle że sprawujący dyrekcję przy pl. św. Ducha Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski powiedzieli: nie. Nakładać się na to miał i antagonizm "Słowaka" i Starego Teatru, którego twórcą był Andrzej Wajda - wtedy już po premierze głośnych "Biesów" i jakieś animozje osobiste. Tak widzi to teraz Wiktor Herzig, wówczas st. inspektor ds. teatrów w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Krakowa.

- Spotkałem się wtedy z małżeństwem Krasowskich, swą odmowę argumentowali głównie brakiem technicznych możliwości do pokazania filmu, bo faktycznie teatr nie miał ani ekranu, ani aparatury filmowej. Ponadto utrzymywali, że nie godzi się ze świątyni Melpomeny robić sali kinowej... Cóż, to nie były jeszcze czasy, gdy film gościł na scenach tak, jak obecnie. Ostatecznie jednak przekonałem, głównie Krystynę Skuszankę, wszak absolwentkę filologii polskiej, że przecież to w tym teatrze, którym kierowała, wystawiono "Wesele" po raz pierwszy, że istnieje zatem ścisły kulturowy związek tego miejsca i dramatu Wyspiańskiego... I ci wielcy ludzie teatru przedłożyli te argumenty nad własne emocje. Już po wielkiej gali, jaka towarzyszyła pokazowi filmu, otrzymałem od Andrzeja Wajdy napisany pięknym językiem list z podziękowaniem za tę, jak się okazało, skuteczną interwencję. Przechowuję go z dumą do dzisiaj - powiedział nam Wiktor Herzig.

Dodajmy, że bilety na dzisiejszy pokaz zostały wyprzedane; niemniej na godzinę przed rozpoczęciem wieczoru w kasie teatru będzie można kupić wejściówki po 10 zł.

Zobaczymy 102 minuty taśmy filmowej, prawie 147 tys. klatek, a każda z nich starannie odnowiona. Dzięki najnowszej technice oraz zespołowi świetnych specjalistów słynny obraz z 1972 r. nabrał nowego blasku. Steve Kent - kanadyjski kolorysta z domu postprodukcyjnego The Chimney Pot - do opisania tego, co udało się wydobyć ze zniszczonego negatywu, używa angielskiego słowa "rebirth", czyli odrodzenie lub ponowne narodziny. I jest to adekwatne określenie.

Negatyw "Wesela" był mocno zniszczony. Przez kilka miesięcy pracował nad nim zespół specjalistów. Zabiegi nad rekonstrukcją obrazu osobiście nadzorował Witold Sobociński. - Jestem bardzo zadowolony - powiedział po zakończonej pracy.

Komputerowa rekonstrukcja przydała też głębi oprawie dźwiękowej filmu, obejmującej dialogi, efekty akustyczne i muzykę Stanisława Radwana.

Nowa wersja filmu trafi do sprzedaży na DVD.

Wacław Krupiński

***

WOJCIECH PSZONIAK, Dziennikarz, Stańczyk:

- Doskonale pamiętam ten dzień w Teatrze im. Słowackiego: na plac przed teatrem zajechały furmanki, oczywiście prosto z Bronowic, miejsca faktycznego wesela Rydla z Mikołajczykówną, była też muzyka. I my, stremowani, bo przecież nie wiedzieliśmy, co z tego filmu wyszło. Wiedzieliśmy jedno: materiał był świetny. Ale jest też powiedzenie, że z dobrego scenariusza może powstać zły film, ze złego - nigdy nie powstanie dobry. Wajda miał bardzo wyraźny pomysł na "Wesele", w czym pomógł mu Andrzej Kijowski, autor znakomitego scenariusza. Były obawy, czy ten nasz arcypolski dramat zostanie poza Polską zrozumiany. Zachwycił. Kiedy oglądałem cyfrową wersję podczas warszawskiej premiery, utwierdziłem się w przekonaniu, że to świetny i piękny film. Są dzieła, które próchnieją, korodują - "Wesele" jest niezwykle współczesne w przesłaniu i w sposobie realizacji. Wajda genialnie uruchomił obrazy Wyspiańskiego, stworzył niesamowitą, szaleńczą wręcz atmosferę gonitwy, galopady bohaterów w oparach dymu i alkoholu. Ten film był zapewne przedpolem do "Ziemi obiecanej", w której spotkaliśmy się w podobnym zestawie realizatorów. Z Wajdą nigdy nie miałem artystycznych sporów, co najwyżej wzajemnie upewnialiśmy się do własnych racji. Grałem Dziennikarza i Stańczyka - pomysł Wajdy, że Stańczyk zjawia się Dziennikarzowi jako jego odbicie uważam za znakomity. I to gdzie się zjawia? Na dzwonie Zygmunta! Jestem chyba jedynym człowiekiem, który na tymże dzwonie siedział. Po cyfrowej premierze powiedziałem Wajdzie: "Mam wrażenie, że ten film został wczoraj nakręcony, tempo, rytmy, bardzo współczesne". A w tym wszystkim tylko jedna smutna refleksja: od czasów Wyspiańskiego my, Polacy, nie zmieniliśmy się wcale.(JOC)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji