Artykuły

"Wielopole - Wielopole"

PO sukcesach we Florencji, Edynburgu, Londynie i Paryżu, wystąpił teatr "Cricot 2" w Krakowie, Warszawie i Gdańsku, prezentując swoje najnowsze przedstawienie "Wielopole-Wielopole". Jest to spektakl niezwykły. Tadeusz Kantor rozwija w nim myśli i wizje "Umarłej klasy". Powraca do pokoju swego dzieciństwa, do małego miasteczka Wielopole, niedaleko Tarnowa, gdzie się urodził i spędził pierwsze lata, na plebanii, u swego wuja proboszcza. Bardzo polskie jest to przedstawienie, choć jednocześnie jego wymowa jest na wskroś humanistyczna, ogólnoludzka.

Dwa są główne motywy tego widowiska, którego scenariusz napisał tym razem Kantor, nie opierając się na cudzych tekstach: dom dzieciństwa, do którego powraca po latach, jego najbliżsi: babka, wujowie i ciotki, matka i ojciec, oraz cierpienie narodu polskiego, uosobione w postaciach żołnierzy, idących na bój i ginących w wojnach, jakie przetoczyły się przez nasz kraj. I choć noszą oni mundury, przypominające krój mundurów austriackich z czasów I wojny światowej (kiedy ojciec Tadeusza Kantora powołany został do wojska), mają charakter uniwersalny. Jest to hołd, złożony pamięci tych, którzy zginęli, lecz zarazem protest przeciw wojnie i śmierci. A więc dalszy krok od "teatru śmierci" (jakim była "Umarła klasa") do teatru cierpienia, teatru sprzeciwu i protestu wobec bezmyślności niszczenia i zagłady.

Kantor operuje w przedstawieniu bardzo prostymi i konkretnymi rekwizytami. A więc przede wszystkim drewno: dwie ścianki z nie heblowanych desek w głębi sceny stanowią tło wydarzeń i spełniają różne funkcje. Raz są ścianą pokoju dziecinnego, to znów rozsuwanymi drzwiami wagonu towarowego, którym żołnierze jadą na front, wreszcie ramą golgoty, na której ukrzyżowany zostaje człowiek. Nadto jest na scenie stara, krzywa, drewniana szafa, stół, krzesła, a także liczne drewniane krzyże. Jeden wielki, na którym spełnia się cierpienie człowieka, wiele małych, niesionych przez aktorów i jeden, wkopany w ziemię na mogile poległego. I jest żelazne łóżko, na którym leży zmarły ksiądz proboszcz.

SPECYFICZNĄ rolę odgrywają w komponowaniu obrazów kukły postaci, idealne makiety-kopie, tak podobne do swych pierwowzorów. One także grają, pomagają aktorom, zastępują ich chwilami, jak w "Umarłej klasie". I jest jeszcze jeden rekwizyt, niezwykle ważny: staroświecki aparat fotograficzny; w pewnej chwili wyłania się z niego karabin maszynowy, z którego seria kładzie trupem żołnierzy i mieszkańców domu w Wielopolu.

Znakomite jest tło muzyczne przedstawienia, oparte na dwóch motywach: żołnierskiej pieśni "Piechota, ta szara piechota" i na psalmie śpiewanym przez górali. I jest liryczna melodia, Chopina, pełna zadumy nad losem człowieka, grana na zdezelowanych skrzypcach przez starego żołnierza-zesłańca. To ona zamyka przedstawienie, jest jego cichą pointą.

PANORAMA polskiego cierpienia jest w tym przedstawieniu pełna.

Są tu prości ludzie z małego miasteczka, ich codzienne sprawy, jakieś walizki, meble, dawne ubrania, jest ksiądz, nieodłączna część polskiego pejzażu, jest rabin, taki, jakim go zapamiętał Tadeusz Kantor z rodzinnego Wielopola. I są żołnierze z tysięcy Wielopoli, których krew wsiąkła w polską ziemię. To polskie requiem, ta polska golgota, wywiera dzięki temu wstrząsające wrażenie, pozostaje w świadomości człowieka na zawsze, każe mu zastanowić się nad tym, czy zrobiliśmy wszystko, by nie terkotały w przyszłości taśmy karabinów maszynowych, by nie padały bomby, by nie ginęli ludzie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji