Artykuły

Sprostowanie do recenzji "Rewia w kanałach"

W najnowszym numerze miesięcznika "Teatr" ukazała się recenzja pani Doroty Kozińskiej ze spektaklu "Les Misérables" w Teatrze Muzycznym Roma. Autorka zarzuca dyrektorowi Wojciechowi Kępczyńskiemu mówienie nieprawdy - sprostowanie Daniela Wyszogrodzkiego, kierownika literackiego Teatru Muzycznego Roma.

W najnowszym numerze miesięcznika "Teatr" ukazała się recenzja pani Doroty Kozińskiej ze spektaklu "Les Misérables" w Teatrze Muzycznym ROMA. Autorka zarzuca dyrektorowi Wojciechowi Kępczyńskiemu mówienie nieprawdy. Pisze, że "[dyrektor Kępczyński] musi wmawiać widzom, że producent Cameron Mackintosh tak się zachwycił Teatrem Roma, że chętnie by go kupił na pniu, ale - sami Państwo rozumieją - atak na WTC, kryzys w branży" Zostawmy na boku pobudki, jakie kierowały recenzentką (ewidentnie nie merytoryczne). Pozostańmy przy faktach.

Cameron Mackintosh był obecny na polskiej premierze "Miss Saigon" w 2000 roku. Zainteresował się przejęciem i modernizacją TM ROMA. Negocjacje miały charakter czterostronny: (1) Teatr Muzyczny ROMA (podmiot), (2) Urząd Miasta Warszawa (właściciel teatru), (3) kościół (właściciel nieruchomości), Cameron Mackintosh Ltd. (potencjalny inwestor). Ze strony TM ROMA brał w nich udział ówczesny dyrektor finansowy, pan Marek Szyjko. Po pobycie producenta w Warszawie trzykrotnie doszło do wizyt jego ekspertów. Owocem ich pracy jest m.in. szkic architektoniczny teatru po modernizacji, który znajduje się w naszym archiwum. Negocjacje przerwała tragedia 11 września 2001 roku i kryzys w branży teatru muzycznego, który spowodowała. Nie było w tym absolutnie nic zabawnego.

A przy okazji jeszcze jedna sprawa. Pani Dorota Kozińska wypowiada się w niepokojąco lekceważącym stylu o naszej teatralnej publiczności. Cytat: "Trzeba jednak pamiętać, że zbiorowy widz Teatru Muzycznego Roma, zapełniający widownię do ostatniego miejsca, nie jest ani prawdziwym teatromanem, ani znawcą musicalu, ani tym bardziej krytykiem muzycznym." To, że nie robimy spektakli dla krytyków muzycznych, jest tak oczywiste, że nie zasługuje nawet na ironię. Skąd jednak absurdalny zarzut, że nasza publiczność nie składa się z "prawdziwych (sic!) teatromanów", ani ze "znawców musicali"? Czyżby zasłużona recenzentka czasopisma Ruch Muzyczny dysponowała w tym zakresie jakąś wiedzą?

Jeżeli tak, to jest ona całkowicie niezgodna z naszym codziennym doświadczeniem. Publiczność TM ROMA, rzeczywiście "zapełniająca widownię do ostatniego miejsca", publiczność doskonale nam znana - spotykamy się naszymi widzami, rozmawiamy z nimi, korespondujemy, utrzymujemy łączność na portalach społecznościowych - wykazuje się nie tylko wielką miłością do musicalu, ale też imponującą znajomością gatunku. Lekceważenie publiczności to anachronizm nie tylko niemodny, ale wręcz niebezpieczny. Bo zawsze mówi więcej o recenzencie, niż o spektaklu. Czy o widzu.

"Znawcę musicalu" daruję pani Kozińskiej. Nie potrafię powiedzieć, czy ja sam nim jestem, lub czy jest nim na przykład dyrektor Kępczyński. Istnieje niebezpieczeństwo, że nawet Lord Lloyd Webber zna się najlepiej na musicalach Lorda Lloyda Webbera, co - jak rozumiem - w oczach recenzenta prawdziwym znawcą go nie czyni. Byłbym jednak niewymownie wdzięczny za definicję "prawdziwego teatromana". Chodzę do teatru całe życie, a to już prawie pół wieku. Sporo widziałem, sporo czytałem. A zawsze chciałem stać się "prawdziwym teatromanem". Po czym to poznać?

Z poważaniem -

Daniel Wyszogrodzki

Kierownik Literacki Teatru Muzycznego Roma

***

Oto fragment programu teatralnego "Les Misérables", wypowiedź dyrektora Wojciecha Kępczyńskiego, której prawdziwość zakwestionowała recenzentka:

(...) Moje kontakty z tym wybitnym producentem miały także wymiar pozaartystyczny. Był to okres, kiedy Cameron Mackintosh chciał partycypować w tworzeniu teatru musicalowego w tej części Europy i to partycypować w sposób biznesowy. Był rok 2000, przyjeżdżali do nad prawnicy i architekci współpracujący z agencją Cameron Mackintosh Ltd. Były nawet rozmowy z kościołem, który jest właścicielem naszego budynku, jak również rozmowy z władzami miasta Warszawy - właścicielem teatru. Dotyczyły one wieloletniej dzierżawy Teatru ROMA oraz gruntownego remontu, po którym nasza widownia - licząca obecnie niecałe 1000 miejsc - byłaby gotowa na przyjęcie nawet 1400 widzów. Rozmawialiśmy o planach repertuarowych, o wystawieniu musicali z imponującego katalogu Camerona Mackintosha, oczywiście nie tylko. On sam bardzo się do tego pomysłu zapalił.

Nasze plany i marzenia przerwała tragedia World Trade Center i kryzys branży rozrywkowej, który nastąpił po 11 września i w poważnym stopniu uderzył zarówno w nowojorski Broadway, jak i teatry londyńskiego West Endu.

Niestety, nigdy do tych planów nie wróciliśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji