Artykuły

Światło od Jacqueline

- Często jestem przy przedstawieniu już od pierwszego etapu prób stolikowych. Oczywiście mogę przyjść na ostatnie dwa tygodnie przed premierą i wtedy rozpocząć przygotowania. Potrzebuję czasu, żeby zrozumieć tekst, podążyć za interpretacją reżysera - opowiada Jacqueline Sobiszewski, reżyserka światła do wielu spektakli Grzegorza Jarzyny i Agnieszki Glińskiej.

W tym tygodniu na warszawskich scenach możemy zobaczyć dwie jej ważne prace - w weekend - "T.E.O.R.E.M.A.T." w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa, a od dziś do niedzieli - "Mewę" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Narodowym. Jacqueline Sobiszewski "robiła światło" też do "Między nami dobrze jest" w TR Warszawa, "Wiarołomnych" w reżyserii Artura Urbańskiego w TR Warszawa, "Kazimierza i Karoliny" (reż. Gábor Zsámbéki) w Narodowym czy "Wiedźm" (reż. Agnieszka Glińska) w Teatrze Lalka. Niedawno miała też okazję pracować w Holandii, z której pochodzi. W Amsterdamie razem z Grzegorzem Jarzyną przygotowali premierę "Fedry" Racine'a.

***

Rozmowa z Jacqueline Sobiszewski

Dorota Wyżyńska: Coraz częściej reżyserzy zapraszają do współpracy reżyserów światła? Kto to jest reżyser światła? Jakbyś określiła tę teatralną funkcję?

Jacqueline Sobiszewski: To taki operator kamery filmowej, tyle że w teatrze. To zawód z jednej strony bardzo techniczny, ale tak naprawdę - artystyczny. Bo tak jak muzyka współtworzy spektakl, tak i światłem można grać w teatrze. Teatr dziś coraz częściej inspiruje się filmem, w przedstawieniach pojawiają się wizualizacje. Nie tylko muzyka, ale też światło może dać rytm historii, która opowiadana jest na scenie.

Jesteś uwrażliwiona na światło? Czym dla ciebie jest światło?

- Jest na pewno dla mnie bardzo ważne. Przyciąga mnie. Natomiast, kiedy przy oglądaniu filmów czy spektakli zauważam światło, to mnie smuci. Światło nie powinno przeszkadzać, zwracać uwagi. Nie może być widoczne. Nie może być tak, że widz się na nim skupia. Lubię nietypowe oświetlenie, ale też dobrze się czuję, kiedy po prostu świeci słońce. Kiedy podróżuję, to nie mogę się nadziwić, że każdy kraj ma swoje światło.

Jakie światło ma Polska?

- Polska ma piękne, bardzo różne cztery pory roku. Niesamowite są niektóre odcienie jesieni. Kompletnie inne światło jest w Holandii przez tę bliskość morza, dużo chmur.

Dlaczego zostawiłaś Holandię i przyjechałaś do Polski?

- Przyjechałam na studia. Zostałam na dłużej. Mieszkałam w różnych miejscach, przez kilka lat w Nowym Jorku, również we Francji, sporo jeździłam do Indii. Szukałam swojego miejsca. Mój ojciec opowiedział mi o szkole filmowej w Łodzi. Przeprowadziłam się z Holandii do Polski w ciągu miesiąca.

Jako dziecko bywałaś w Polsce?

- Bywałam w Polsce u moich pradziadków. Moja mama się urodziła i wychowała w Polsce. Ojciec pochodzenia polskiego urodził się już w Holandii. Całe życie mieszkał w Holandii. A teraz? Moi rodzice... mieszkają w Polsce. Nigdy nie uczyłam się polskiego, ale mama często starała się rozmawiać ze mną po polsku. Kiedy przyjechałam na studia do Łodzi, mówiłam bardzo kiepsko. Teraz chyba już lepiej (śmiech). Najważniejsze - zdałam sobie z tego sprawę całkiem niedawno - że już myślę po polsku.

Skończyłaś szkołę filmową w Łodzi, a dlaczego teatr?

- Miałam wypadek i nie mogłam pracować jako operator. Wtedy odezwał się do mnie Redbad Klijnstra i poprosił mnie, abym zrobiła projekcje do jego spektaklu "Gry" we Wrocławiu. A przy okazji... "światło". Na początku nie miałam odwagi. Ale szybko się wciągnęłam. Tego nietypowego zawodu nauczyłam się w praktyce.

Redbada znałaś z Holandii?

- Nie, poznaliśmy się dopiero w Polsce, słyszałam o nim od moich rodziców, podobno znaliśmy się jako dzieci. Miło było spotkać w Polsce kogoś, z kim można porozmawiać po holendersku.

Po pracy u Redbada Klijnstry pojawiły się kolejne propozycje, od Agnieszki Glińskiej, wreszcie od Grzegorza Jarzyny. Miałaś to szczęście, że trafiłaś do wyjątkowych reżyserów.

- To prawda.

Są bardzo różni w pracy?

- Różni i podobni. Posługują się innym językiem teatralnym, ale łączy ich to, że pracują bardzo emocjonalnie, nie boją się błądzić, szukać. To nie jest podejście techniczne do tematu. Dla mnie też to jest bardzo ważne. Bo pracuję raczej intuicyjnie. Potrzebuje czasu, żeby zrozumieć, poczuć temat.

Potrzebujesz czasu. A może się wydawać, że reżyser światła przychodzi na próby na tydzień przed premierą i dopiero wtedy zaczyna ustawiać światło. A ty jak pracujesz?

- Jeśli reżyser uważa, że przyjdę ostatniego dnia na próbę, a on mi powie: "Proszę zrobić coś pięknego", i to się uda, jest w błędzie. Często jestem przy przedstawieniu już od pierwszego etapu prób stolikowych. Oczywiście mogę przyjść na ostatnie dwa tygodnie przed premierą i wtedy rozpocząć przygotowania. Potrzebuję czasu, żeby zrozumieć tekst, podążyć za interpretacją reżysera. Często mój pierwszy krok w pracy jest zupełnie intuicyjny i po jakimś czasie z niego rezygnuję. Potrzebuję całego procesu.

A po premierze pilnujesz swoich spektakli?

- Tak, oczywiście, pod tym względem jestem bardzo precyzyjna. Ale "moi" reżyserzy to we mnie akceptują. Agnieszka Glińska bardzo często prosi mnie, abym zerknęła na przedstawienie. Kiedy oglądam spektakl nawet po roku, to też nie mogę sobie odpuścić, żeby nie poprawić tego, co mimowolnie się gdzieś rozsypało. To jest ważne.

Twoja inna pasja to fotografia. Jesteś autorką wielu zdjęć, które znalazły się w albumie poświęconym twórczości teatralnej Grzegorza Jarzyny.

- Lubię fotografować teatr Grzegorza, ale tych teatralnych zdjęć tak naprawdę zrobiłam niewiele. Kiedy pracuję nad światłem, skupiam się tylko nad tym. Najwięcej moich teatralnych zdjęć powstało "w terenie". Kiedy byliśmy z "Makbetem" w Nowym Jorku i przygotowywaliśmy się do plenerowego pokazu, nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam mnóstwo zdjęć. Wtedy w plenerze światło można było robić tylko nocą. W ciągu dnia miałam sporo czasu na fotografowanie. Fotografuję od lat, głównie zajmuję się fotografią dokumentalną i artystyczną. Przyjmuję też propozycje sesji mody, właśnie wróciłam z Los Angeles, gdzie zrobiłam zdjęcia dla nowej marki ubrań Universal Clothing Company, zyskującej dużą popularność w Stanach i Wielkiej Brytanii. Moje zdjęcia publikowałam w wielu pismach, robię też plakaty i zdjęcia do okładek książek. Z dużą satysfakcją wspominam sesję zdjęciową do plakatu "Mewy" w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Planuję dużą wystawę moich zdjęć w TR Warszawa, w połowie kwietnia jako imprezę towarzyszącą krakowskiemu Miesiącowi Fotografii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji