Artykuły

Bez kompleksów

Kto z nastolatków w sobotni lub niedzielny wieczór wybierze teatr zamiast dyskoteki? Wydaje się, że nikt. Jeszcze nie mamy warszawskich (udanych czy nie to już inna sprawa) tradycji "Metra", na które jak na atrakcyjną imprezę po wielokroć wybierają się tamtejsze nastolatki. A jednak nie powinniśmy wpadać w kompleksy. Ostatnio kilka spektakli prezentowanych w Teatrze Rozrywki w Chorzowie stało się wydarzeniami kulturalnymi. A premiera musicalu "Ania z Zielonego Wzgórza" według znanej powieści Lucy Maud Montgomery rokuje, że do teatru będzie zaglądać także młodzież. Nie tylko ze względu na popularność adaptowanej przez Henrykę Królikowską i Macieja Wojtyszkę powieści, ale udaną reżyserię Macieja Korwina, urokliwą scenografię Jacka Zagajewskiego, wspaniałe, wpadające w ucho piosenki Macieja Wojtyszki do muzyki Zbigniewa Karneckiego, a przede wszystkim świetną kreację Ani - Izabeli Malik. To właśnie jej wyrazista, żywiołowa postać stała się duszą spektaklu. Gra na najwyższej strunie, emanując młodością i energią pośród statecznych partnerów Mateusza (Stanisława Ptaka) i Maryli (Marty Kotowskiej). Wzrusza prostotą wypowiadanych prawd, szczerym, niekonwencjonalnym sposobem bycia, nieprzeciętną wyobraźnią. Mimo woli angażuje nas w zmagania nad pogodzeniem piękna rozpoetyzowanej duszy z niepokorną powierzchownością roztrzepanej, rudowłosej panienki. Dopiero gdy uzyskawszy świadectwo maturalne, ubrana w piękną, balową suknię tańczy z przystojnym, zakochanym Gilbertem, oddychamy z ulgą. Kopciuszek zamienił się w piękną królewnę.

Ania zjednuje sympatię, gdy śpiewa liryczną modlitwę do Pana Boga, kiedy wypomina nietaktowność pani Linde (Elżbieta Okupska), a później przeprasza ją przekomicznie stylizując się na nieszczęśliwego kochanka i wreszcie gdy z młodzieńczym przejciem przyrzeka dozgonną przyjaźń Dianę. Dzieciaki, które przyszły na premierę, choć to przecież widowisko dla niego starszych, były zapatrzone w Anię, skandowały jej imię, ja po spektaklu zasypały kwiatami. Wychwyciły w jej postaci to, co najbardziej istotna i imponujące - samodzielność, oryginalność, fantazję i wieczną dziecięcość - szczere, bez troski o konsekwencje, wypowiadanie swych przemyślanych jednak poglądów. Właśnie dzięki tej świeżości i niezawisłości myślenia głównej bohaterki spektakl może przyciągnąć młodych widzów. Bo choć bohaterowie "Ani z Zielonego Wzgórza" noszą staroświeckie ubrania i żyją w nieco innych realiach, to przecież tak wiele nie różnią się od dzisiejszej młodzieży. Ich podstawowe problemy pozostają niezmienione. Wygląda na to, że sami aktorzy nieźle się bawią realizując zamysł choreograficzny Janiny Niesobskiej. Tańce i podskoki kipiącej energią młodzieży, śpiewane przez nią piosenki o dojrzewaniu i dorastaniu staną się niewątpliwie szlagierami.

Jeśli nawet trochę spektakl się dłużył, bo trzy godziny to jednak próba wytrzymałości i artystów, i widzów, jeśli nawet aktorzy kreujący młodych nie byli aż tak młodzi, to warto było tam pójść dla tej chwili, gdy po spektaklu spracowani artyści usiedli na skraju sceny i uśmiechem obdarzyli siedzących w pierwszych rzędach widzów. Interakcja, bez której nie żyje żaden teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji